Krew sióstr. Złota. Krzysztof Bonk

Читать онлайн книгу.

Krew sióstr. Złota - Krzysztof Bonk


Скачать книгу
dla kontynentu Unton.

      Tak czy inaczej, srebrzysta dziewczyna stwierdziła, że osobiście miała w sobie jeszcze tyle przyzwoitości, aby podzielić się z krewnym Ekru wieściami na temat jego siostrzenicy, skoro tak niepokoił go jej los. Podeszła więc do stojącego przy oknie Ekronisa, ujęła jego dłoń i wcisnęła mu w nią otrzymaną niegdyś srebrną monetę. Mężczyzna, do tej pory obserwujący widok za oknem, zaskoczony spojrzał w srebrzyste oczy dziewczyny i z wyraźną obawą jęknął:

      – Moje siostrzenica? Czy ona… żyje? – Wojowniczka skinęła twierdząco głową. – Na miłość blasku słońca i księżyca, zaprawdę to wieści pełne światła, dziękuję. A… gdzie przebywa Ekru? Może… w Wielkiej Puszczy? – Mężczyzna doczekał się ponownego skinięcia głową z zaplecionymi luźno dwoma srebrzystymi warkoczami. Ale to już wszystko, na co stać było Srebrną. Wyszarpnęła dłoń z zaciskających się na jej ręku palców Ekronisa i poszła dalej korytarzem z gwardzistą.

      Wkrótce dotarli przed znane już dziewczynie wrota ptaszarni z wyrzeźbionymi na nich majestatycznymi skrzydłami. Kiedy Srebrna po raz pierwszy zobaczyła te płaskorzeźby, siłą rzeczy pomyślała, że odwzorowywały skrzydła gryfów. Lecz teraz wiedziała, iż odnosiły się do anielskich atrybutów, skoro wielka księżna, zgodnie ze słowami Ekru, miała być upadłym aniołem.Zaś sama Srebrna? Ponoć mieniła się nie tylko siostrą krwi, ale i potomkinią syren, wodnego gatunku prowadzącego ongiś tysiącletnią wojnę ze skrzydlatymi istotami. Ale teraz nie miało to dla niej żadnego znaczenia. W końcu nie przyszła się tu mścić za zamierzchłe czasy.

      Mimo to z pewną niechęcią przypomniała sobie słowa Marrenga, który mawiał, że historia przewrotnie lubiła się powtarzać i zataczać błędne koła. W odpowiedzi dziewczyna hardo popatrzyła na część obnażonej klingi pod swoją piersią, gdzie srebrzył się wyryty symbol legendarnej siostry, Srebrnej. Oczyma wyobraźni już bowiem widziała ów znak pokryty krwią alabastrową. I nagle autentycznie wzbudziło w niej satysfakcję to, iż ta krew będzie zarazem anielska. Czyżby więc drogi Marrengo znowu miał rację?

      Natomiast pod drzwiami ptaszarni musiała spędzić dłuższy czas, zanim te zostały przed nią wreszcie otwarte. Tak jak uprzednio i tym razem w pierwszym momencie nie zobaczyła wewnątrz Alabaster. Zadzierała głowę w stronę masywnej kopuły, to spoglądała za fontannę. Lecz władczyni niespodziewanie wyłoniła się jakby z samej przestrzeni tuż przed Srebrną. Obie postacie stały pewien czas naprzeciw siebie bez słowa i można było odnieść wrażenie, że oceniają się nawzajem, aż pierwsza przemówiła srebrzysta dziewczyna:

      – Wykonałam powierzone mi zadanie. Port na powrót należy do… Najjaśniejszej Światłości, a leśne istoty nie sprawiają już kłopotu. – Wojowniczka ukłoniła się lekko. Pomyślała, że zbyt lekko, ale odczuwana obecnie wobec Alabaster niechęć nie pozwoliła jej mocniej zgiąć karku. Z kolei wielka księżna uczyniła tylko niejednoznaczny gest dłonią i nie odrywając wzroku od swego gościa, zaczęła się niespiesznie przechadzać po parkiecie. Jakby coś rozważała, kiwając z wolna głową, aż na powrót zatrzymała się bliżej Srebrnej. Przyszpiliła ją alabastrowym spojrzeniem i z nutą rozczarowania w głosie oznajmiła:

      – Wszak doszły mnie już słuchy, że podczas odbijania portu znaczna jego część uległa spaleniu. Muszę uznać to za pewną nieudolność z twej strony. Być może cię jednak… przeceniłam.

      – Zapewniam, że wyrządzenie pewnych szkód stanowiło cenę ochrony życia podległych mi żołnierzy, z których nikt w walce nie zginął – broniła się wojowniczka.

      – Nie dbam o życie szarych najemników, martwię się o mój port – syknęła władczyni.

      – Jak powiedziałam, port należy już do ciebie… pani, i został należycie odbudowany. – Srebrna starała się mówić naturalnym głosem, ale mimowolnie coraz bardziej cedziła słowa przez zęby, a palce aż świerzbiły ją, aby chwycić za rękojeść miecza. I już niemal to uczyniła, ale wielka księżna popatrzyła na nią raptem łaskawszym wzrokiem. Uśmiechnęła się całkiem przyjaźnie, po czym wręcz słodko oświadczyła:

      – Dobrze, zatem przyjmijmy, że należycie się wywiązałaś z powierzonego ci obowiązku względem twej Najjaśniejszej Jasności i ta wyraża swe zadowolenie. Wobec tego chodź do mnie, niech cię ucałuję. – Wydęła lekko wargi i pochyliła się, aby złożyć pocałunek na twarzy Srebrnej. Wojowniczka wspomniała jednak przestrogę Ekru, co takiego potrafiła obecnie zdziałać Alabaster za sprawą swych odmienionych warg, których prawdziwa barwa skrywała się pod białą pomadką. Dlatego postanowiła już dłużej nie zwlekać z tym, po co tu przybyła. Odchyliła głowę, by uniknąć pocałunku, a jednocześnie wyciągnęła błyskawicznie miecz. Następnie jednym zamaszystym cięciem gwałtownie przeszyła ciało Alabaster na linii brzucha:

      – Wrrrah! – krzyknęła, wkładając w cios, jak i wrzask całą nagromadzoną ostatnio frustrację oraz gniew, przez co siła uderzenia była doprawdy imponująca. Lecz zupełnie nieoczekiwanie ostrze srebrzystego miecza z impetem przecięło tylko powietrze. Zaś dotychczasowy obraz wielkiej księżnej rozwiał się w przestrzeni, zupełnie niczym alabastrowa mgła.

      Zdezorientowana Srebrna potrzebowała dłuższej chwili, żeby zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Wszak zaraz wspomniała trening z Marrengiem, to, jak za sprawą czaru iluzji zwiódł ją szarżą rumaka z jeźdźcem.

      I rzeczywiście. Niebawem usłyszała nad sobą leniwe klaskanie w dłonie, a potem łopotanie skrzydeł. Zadarła głowę i pod kopułą zobaczyła uśmiechającą się drwiąco władczynię. Powoli z gracją opadła ona na podłogę, ale w sporej odległości od wojowniczki, po czym zmierzyła ją ostrym spojrzeniem, zupełnie jak śmiertelnego wroga, którym właśnie się okazała.

      – Skąd wiedziałaś? – warknęła srebrzysta dziewczyna, stając w bojowej postawie i ściskając oburącz rękojeść miecza.

      – Cóż… Mogłabym zadać takie samo pytanie. Jak poznałaś się na tym, że tylko się tobą bawię, jak alabastrowy kot srebrzystą myszą? Ale ja, w przeciwieństwie do ciebie, to wiem. – Zrobiła pauzę i wyniośle kontynuowała: – Otóż niejaki Ekronis z Ekros jest, że tak powiem… moją zaufaną osobą. Dlatego postawiłam go na twej drodze zarówno podczas waszego pierwszego spotkania, jak i teraz. Albowiem wiedziałam, że jeśli ktoś mógłby skierować twój miecz przeciw mej osobie, to właśnie ladacznica Ekru. Ona ponoć zginęła, ale… nie takie cuda się na tym świecie zdarzały. Więc od początku brałam pod uwagę, że jednak żyje oraz dalej knuje przeciwko mnie. I oto dziękuję ci za potwierdzenie mych domysłów. Zaś tę wiedzę niewątpliwie skrzętnie wykorzystam, przeciw Ekru. – Alabaster uśmiechnęła się w samozadowoleniu, patrząc na potężne orły za swymi plecami. Z kolei Srebrna odwzajemniła cyniczny uśmiech i syknęła:

      – Dobrze jest usłyszeć, siostro, że nie wiesz wszystkiego. Ponieważ powód, dla którego zaraz zginiesz, jest zgoła odmienny!

      – A jakiż to…? – Władczyni skrzyżowała dłonie na piersiach, przesadnie udając zdziwienie. – Czyżbyś może przejrzała mój zamysł odnośnie do Zieleni? – zapytała niby zaintrygowana. – Otóż swego czasu dowiedziałam się od moich ptaszynek, że zielona siostra krwi wspierała siły Wielkiej Puszczy. I to dlatego wysłałam cię na misję odbicia portu. Uczyniłam to w nadziei, że ta bardziej nieuchwytna z was, sprytniejsza siostra, czyli zielona, zginie z twojej ręki. Czyżbym… odniosła sukces? – Wielka księżna do tego stopnia poszerzyła uśmiech, aż w pełnej krasie ukazała swe idealnie równe zęby.

      – Ty… – Srebrna zagryzła wargi niemal do krwi, po czym w wielkim gniewie jej usta spontanicznie przemówiły same: – Sente memino alleriano! Onto matanto reno! Wedento wadane!

      Na co Alabaster przybrała równie hardy wyraz twarzy i z podobną wściekłością warknęła:

      – Warranto


Скачать книгу