To. Wydanie filmowe. Стивен Кинг
Читать онлайн книгу.złudzeniem, że to się nie wydarzyło naprawdę. Że to była wyłącznie sztuczka powstała w twojej przepracowanej mózgownicy. No cóż. Było to jakieś wyjaśnienie.
Lepsze takie niż żadne. Zwłaszcza że mogło w pewnym sensie być prawdziwe. Jednak Bill przypuszczał, że chodziło w głównej mierze o sam album, który wywoływał w nim jakąś niezwykłą, szaleńczą fascynację. To, co zobaczył, lub raczej co wydawało mu się, że zobaczył…
Otworzył album. Wypełniały go zdjęcia, które George otrzymał od swego ojca, a także wielu ciotek i wujków. George’a nie obchodziło, że na zdjęciach widniały osoby czy miejsca, których nie znał. Fascynowała go sama fotografia jako taka.
Kiedy nie mógł wyłudzić od nikogo nowej porcji zdjęć, siadywał (tak jak teraz Bill) na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i przeglądał stare, przewracając ostrożnie kartki i studiując z uwagą czarno-białe fotografie.
Jedno z nich przedstawiało matkę, kiedy była jeszcze młoda i olśniewająco piękna; inne ojca, wtedy zaledwie osiemnastoletniego, gdzie indziej znowu trójkę uśmiechniętych młodych ludzi ze strzelbami stojącą nad trupem świeżo ustrzelonego jelenia, którego oczy wciąż jeszcze były otwarte; wujek Hoyt na skałkach z czekanem w uniesionej wysoko dłoni; ciotka Fortuna na Targu Rolnym w Derry klęcząca dumnie obok kosza wyhodowanych przez siebie pomidorów; stary buick; kościół; dom; droga biegnąca skądś dokądś. Wszystkie te zdjęcia, zrobione przez zapomnianych ludzi z zapomnianych powodów, spoczywały w albumie nieżyjącego już dziś chłopca. Na jednym ze zdjęć Bill zobaczył siebie (w wieku lat trzech) siedzącego na szpitalnym łóżku z głową owiniętą bandażami niczym turbanem. Biała wstęga spływała po policzkach, krzyżując się pod pękniętą szczęką.
Bill Denbrough został potrącony przez samochód na parkingu A & P przy Center Street. Niewiele pamiętał ze swego pobytu w szpitalu – tylko tyle, że dawano mu tam lodowe koktajle, które popijał przez słomkę, i że przez trzy dni diabelnie bolała go głowa.
A oto cała rodzina na trawniku przed domem, Bill stojący obok matki i trzymający ją za rękę, i George, wtedy jeszcze niemowlę, na rękach Zacka. A tu…
Nie był to koniec albumu, ale ostatnia strona, jaka się w nim liczyła, bo na pozostałych nie umieszczono zdjęć. Ostatnia z fotografii była szkolnym zdjęciem George’a, zrobionym w październiku ubiegłego roku, niespełna dziesięć dni przed jego śmiercią. Miał na sobie koszulkę polo. Zwykle zwichrzone włosy ulizał na wodę. Uśmiechał się, ukazując dwie szczerby, w których nigdy nie wyrosną nowe zęby – chyba że zęby rosną też po śmierci, pomyślał Bill i wzdrygnął się.
Przez jakiś czas wpatrywał się w fotografię i miał już zamknąć album, kiedy to, co stało się w grudniu, wydarzyło się ponownie. George na zdjęciu przewrócił oczami. Przesunęły się, by napotkać spojrzenie Billa. Fotograficzny uśmiech (zaraz wyleci ptaszek) zmienił się w odrażający ironiczny grymas. George mrugnął do Billa prawym okiem. Zobaczymy się wkrótce, Bill. W mojej szafie. Może jeszcze tej nocy.
Bill cisnął albumem przed siebie. Przyłożył obie dłonie do ust. Księga uderzyła w ścianę i otwarta upadła na podłogę. Kartki albumu przewracały się, choć nie było przeciągu, by ponownie ukazać to okropne zdjęcie z umieszczonym u dołu podpisem: „Szkolni przyjaciele 1957—1958”. Ze zdjęcia zaczęła wypływać krew. Szkarłatna struga spłynęła po stronicy albumu i zaczęła ściekać na podłogę.
Bill wybiegł z pokoju, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi.
ROZDZIAŁ 6
Jeden z zaginionych:
Opowieść z lata 1958
Nie wszyscy zostali odnalezieni. Nie – nie wszyscy zostali odnalezieni. A od czasu do czasu wysnuwano całkiem błędne przypuszczenia.
Wyjątek z „Derry News” z 21 czerwca 1958 (str. 1)
Edward L. Corcoran, zamieszkały w Derry przy Charter Street 73, zaginął. Zeszłego wieczoru fakt ten został zgłoszony policji przez jego matkę, Monicę Macklin, i ojczyma, Richarda P. Macklina. Mały Corcoran ma dziesięć lat. Jego zniknięcie obudziło na nowo w Derry falę lęku przed czyhającym na dzieci zabójcą. Pani Macklin powiedziała, że chłopiec zaginął 19 czerwca, kiedy to nie wrócił do domu ze szkoły, w przeddzień rozpoczęcia letnich wakacji. Gdy spytano, czemu zwlekała dwadzieścia cztery godziny ze zgłoszeniem zaginięcia syna, państwo Macklin odmówili komentarza. Szef policji Richard Borton również nie wypowiedział się na ten temat, aczkolwiek reporter „Derry News” dowiedział się z nieoficjalnego źródła, że stosunki chłopca z ojczymem nie układały się zbyt dobrze i że już wcześniej zdarzało mu się spędzać noce poza domem. Ostatecznym powodem ucieczki z domu mogły być niezadowalające oceny na świadectwie szkolnym. Dyrektor Derry School, Harold Metcalf, odmówił wypowiedzi na temat stopni Corcorana, twierdząc, że nie jest to sprawa, którą należałoby roztrząsać na forum publicznym.
„,Mam nadzieję, że zniknięcie tego chłopca nie spowoduje fali niepotrzebnego lęku – powiedział wieczorem szef Borton. – Nastroje społeczeństwa są ze zrozumiałych względów pełne niepokoju, ale chcę przypomnieć, że każdego roku w tych okolicach znika od trzydziestu do pięćdziesięciu młodych osób. Większość odnajduje się żywa i cała w ciągu tygodnia od zgłoszenia zaginięcia. Miejmy nadzieję, że Edward Corcoran też się znajdzie”.
Borton powtórzył, że w jego przeświadczeniu zabójstwa George’a Denbrough, Betty Ripsom, Cheryl Lamonica, Matthew Clementsa i Veroniki Grogan nie były dziełem jednej osoby. „Każda z tych zbrodni jest na swój sposób inna”, powiedział Borton, ale odmówił wdawania się w szczegóły. Oświadczył, że lokalna policja przy współpracy z biurem prokuratora stanowego Maine wciąż podąża kilkoma tropami. Na zadane mu podczas rozmowy telefonicznej pytanie, jak dobre są owe tropy, szef Borton odparł, że bardzo dobre. Zapytany, czy w najbliższym czasie spodziewa się aresztować sprawcę którejś z wymienionych zbrodni, Borton odmówił odpowiedzi.
Wyjątek z „Derry News” z 22 czerwca 1958 (str. 1)
Zadziwiającym i przejmującym nowym akcentem w sprawie zniknięcia Edwarda Corcorana jest podjęta wczoraj przez sędziego Sądu Okręgowego w Derry, Erhardta K. Moultona, decyzja o ekshumacji zwłok młodszego brata Corcorana, Dorseya. Sąd domaga się szczegółowych danych od prokuratora hrabstwa i lekarza sądowego hrabstwa.
Dorsey Corcoran, który również mieszkał z matką i ojczymem przy Charter Street 73, zmarł wskutek nieszczęśliwego wypadku w 1957 roku. Chłopiec został przywieziony do szpitala w Derry z licznymi ciężkimi obrażeniami (z uszkodzeniami czaszki włącznie). Wyjaśnień na temat wypadku udzielił Richard P. Macklin, ojczym chłopca. Powiedział on, że Dorsey Corcoran bawił się na składanej drabinie w garażu i najwidoczniej musiał z niej spaść. Chłopiec zmarł trzy dni później, nie odzyskawszy przytomności. Zniknięcie dziesięcioletniego Edwarda Corcorana zostało zgłoszone w zeszłą środę. Na pytanie, czy pan lub pani Macklin są podejrzani w sprawie śmierci młodszego, jak też zaginięcia starszego z chłopców, Richard Borton odmówił odpowiedzi.
Wyjątek z „Derry News” z 24 czerwca 1958 (str. 1)
Szef Richard Borton z policji w Derry zwołał wczoraj konferencję prasową, by oświadczyć, że Richard P. Macklin, zamieszkały przy Charter Street 73, został aresztowany i postawiony w stan oskarżenia pod zarzutem zamordowania swojego pasierba, Dorseya