Rymowanki dla dzieci i rodziców. Mander

Читать онлайн книгу.

Rymowanki dla dzieci i rodziców - Mander


Скачать книгу
btitle>ManderRymowanki dla dzieci i rodziców

      © Copyright by Mander & e-bookowo

      Projekt okładki: Mander

      ISBN 978-83-7859-277-8

      Wydawca:

      Wydawnictwo internetowe e-bookowo www.e-bookowo.pl

      Kontakt:

      [email protected]

      Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione.

      Komu bajki różnej treści?

      Komu bajki do poduszki?

      Rymowane opowieści,

      Nawinięte na kłębuszki.

      Gdy już nużą klocki lego,

      Dość masz kredek i plastelin,

      Z kłębka nitkę chwyć kolego,

      Utkasz z bajek wnet gobelin.

      Niech się same bajki plotą

      Lecz nie pozwól im się zmylić,

      Bajka jest tu anegdotą,

      Która ma ci czas umilić.

      Gdybyś jednak był ciekawy,

      I dokładnie treść przeorał,

      Oczywiście nie ma sprawy,

      W każdej znajdziesz jakiś morał.

      O wisienkach

      Niebo czyste, słonko grzeje,

      W krąg swój czar roztacza wiosna.

      Delikatny wietrzyk wieje,

      W środku lasu rośnie sosna.

      Na tej sośnie siedzi sroka,

      Skrzeczy, że aż boli głowa,

      Wtem, dostrzega kątem oka,

      Że się zbliża do niej krowa.

      Lecz nie koniec niespodzianek,

      Czy ma krowa dość swej doli?

      Z kwiatków ma na rogach wianek,

      I na sosnę się gramoli.

      Sroka w takim była szoku,

      Że na niższą gałąź spadła,

      A tymczasem krowa z boku,

      Na gałęzi sobie siadła.

      – No cześć krowa – skrzeczy sroka,

      – Może zabrzmi to niemiło,

      Lecz ta sosna jest wysoka,

      We łbie ci się przewróciło?

      – Taki widzisz zamiar miałam,

      Bo czasami coś się przyśni,

      I na drzewo się wdrapałam,

      Żeby sobie pojeść wiśni.

      – Łeb jak sklep, a głowa ciasna,

      Choć mój wykład nic nie zmieni,

      To nie wiśnia tylko sosna,

      A wiśnie – są na jesieni.

      – Spoko sroka, nie psuj wiosny.

      Po co robisz tyle krzyku?

      Lubię świeży zapach sosny,

      A wisienki – mam w słoiku.

      ***

      Słówko jeszcze do dodania:

      Na serio, czy dla zabawy,

      Nigdy nie wyrażaj zdania,

      Nim nie poznasz całej sprawy.

      Pierwszy raz małego mola

      Mały mol wyleciał z szafy,

      Na swój pierwszy w życiu lot,

      Bardzo chciał uniknąć gafy,

      I trafienia nosem w płot.

      Nie minęło wiele czasu,

      Mały zuch do szafy wraca,

      Po cichutku, bez hałasu,

      Bo skończona na dziś praca.

      Stary mol dostrzega malca:

      Wie, że dobrze się skończyło,

      Lecz się zwraca do zuchwalca

      No mów młody, jak tam było?

      – Chyba dobrze – mówi malec,

      – Wszyscy na mnie wskazywali,

      Unosili w górę palec,

      Biegli za mną i klaskali.

      Stary tylko głową kręci:

      – Kiedy klaszczą to nie zwalniaj,

      Nie podziwem oni zdjęci,

      I przypadkiem się nie kłaniaj.

      ***

      Życia czeka cię kwiecistość,

      Lecz zwiedzając obce kraje,

      Wiedz, że zwykle rzeczywistość,

      Nie jest taka, jak się zdaje…

      O lisku co znalazł pracę

      Szukał lisek jakiejś pracy,

      Ale w lesie bezrobocie.

      W telewizji wszystko cacy,

      Lecz zwierzęta są w kłopocie.

      Nie wystarczą dobre chęci,

      Nic nie znaczy wykształcenie,

      Każdy głową tylko kręci,

      Bo pracownik dziś nie w cenie.

      Łatwo popaść jest w zwątpienie,

      W sytuacji stresującej,

      Wreszcie znalazł zatrudnienie,

      W jakiejś firmie sprzątającej.

      Szef na rejon liska zabrał,

      Sens roboty mu wykłada,

      Szybko go w fartuszek ubrał,

      I na koniec tak powiada:

      – Trochę trzeba się nakrzątać,

      Ma być czysto w całym biurze,

      Wszystko trzeba tu wysprzątać,

      Na początek wytrzyj kurze.

      Lis rozgląda się w około,

      Wyraz pyska ma ponury,

      Wreszcie śmieje się wesoło:

      – Toż tu nie ma żadnej kury.

      O mądrej sowie, bystrym zajączku i głodnym wilku

      Dnia pewnego, mądra sowa,

      Miała dość już zamieszania,

      Aż ją rozbolała głowa,

      Od myślenia i gdybania.

      Drapie skrzydłem się po czole:

      No i po co się forsować?

      Nie wyrobię w tym mozole,

      Będę teraz leniuchować!

      Siadła sobie na gałęzi,

      Głowę skrzydłem zasłoniła,

      Cichuteńko sobie rzęzi:

      – No i po com tak goniła?

      Wszystko o czym trzeba wiedzieć,

      To się ze wszystkiego chachać.

      Czy nie lepiej sobie siedzieć,

      I pazurkiem sobie machać?

      Kicał zając polną dróżką,

      Dostrzegł sowę kątem oka,

      Kilka


Скачать книгу