Złota klatka. Camilla Lackberg
Читать онлайн книгу.s>
Redakcja: Anna Brzezińska
Projekt okładki: Scandinavian Design Group
Adaptacja okładki: Magda Kuc
Zdjęcia na okładce: © Erik Undéhn
Zdjęcie autorki: © Magnus Rangvid
Korekta: Maria Osińska, Beata Wójcik
Opieka redakcyjna: Katarzyna Słupska, Tomasz Szymański
Copyright © 2019 Camilla Läckberg
First published by Bokförlaget Forum, Sweden
Published by arrangement with Nordin Agency AB, Sweden
Copyright for the Polish translation © by Inga Sawicka, 2019
Copyright for the Polish edition © by Wydawnictwo Czarna Owca, 2019
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark).
Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku.
Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione.
Wydanie I
ISBN 9788381430265
Wydawnictwo Czarna Owca Sp. z o.o.
ul. Alzacka 15a, 03-972 Warszawa
Redakcja: tel. 22 616 29 20; e-mail: [email protected]
Dział handlowy: tel. 22 616 29 36; e-mail: [email protected]
Księgarnia i sklep internetowy: tel. 22 616 12 72; e-mail: [email protected]
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer.
Dla Christiny
CZĘŚĆ 1
– A może ona jest tylko ranna? – odezwała się Faye.
Wpatrywała się w stół, nie była w stanie znieść ich spojrzeń.
Chwila wahania, potem głos, w którym słychać ubolewanie:
– Okropnie tam dużo krwi. Jak na tak nieduże ciało. Ale nie chcę gdybać, dopóki nie wypowie się lekarz sądowy.
Faye kiwnęła głową. Podali jej wodę w przezroczystym plastikowym kubku, podniosła go do ust, ale tak się trzęsła, że kilka kropli spłynęło jej po podbródku i dalej na bluzkę. Policjantka, blondynka o miłych niebieskich oczach, nachyliła się i podała jej papierową serwetkę.
Faye wycierała powoli. Na jedwabnej bluzce zostaną brzydkie plamy od wody. Chociaż to akurat było już bez znaczenia.
– Nie ma wątpliwości? Jakichkolwiek?
Policjantka zerknęła na swego kolegę i pokręciła głową. Starannie ważyła słowa:
– Jak już powiedziałam, lekarz przygotuje ocenę na podstawie oględzin miejsca zbrodni. Jednak na tym etapie wszystko wskazuje na to, że pani były mąż Jack zabił waszą córkę.
Faye zamknęła oczy i wydała zduszony szloch.
Julienne wreszcie zasnęła. Włosy rozrzucone na poduszce. Oddech spokojny. Faye pogłaskała ją po policzku, ostrożnie, żeby nie obudzić.
Jack miał tego wieczoru wrócić z podróży biznesowej do Londynu. A może z Hamburga? Nie pamiętała. Wróci do domu zmęczony i zestresowany, ale Faye zadba, żeby się porządnie odprężył.
Ostrożnie zamknęła drzwi, by nie obudzić Julienne, na palcach wyszła do przedpokoju i upewniła się, że drzwi wejściowe są zamknięte. W kuchni przesunęła dłonią po trzymetrowym blacie. Z białego marmuru. Kararyjskiego, rzecz jasna. Niestety bardzo niepraktycznego, bo porowaty marmur chłonął wszystko jak gąbka i już były na nim brzydkie plamy. Jack nie przyjmował do wiadomości, że można było wybrać coś praktyczniejszego. Kuchnia w ich mieszkaniu przy Narvavägen kosztowała prawie milion koron, na niczym nie oszczędzali.
Faye sięgnęła po butelkę amarone i postawiła na blacie kieliszek. Kieliszek na blacie, bulgot nalewanego wina – tak w skrócie wyglądały jej wieczory bez Jacka. Ostrożnie napełniła kieliszek, żeby nie narobić jeszcze więcej plam na marmurowej powierzchni, i zamknąwszy oczy, podniosła go do ust.
Przygasiła światło ściemniaczem i wyszła do przedpokoju, gdzie wisiały czarno-białe zdjęcia jej, Julienne i Jacka. Dzieła Kate Gabor, nieoficjalnej fotografki dworu następczyni tronu, co roku portretującej królewskie dzieci, hasające wśród jesiennych liści w białych delikatnych ubrankach. Faye z Jackiem zdecydowali się na zdjęcia latem. Przedstawiały ich w figlarnych pozach nad samą wodą. Julienne w środku, jasne włosy powiewające na wietrze. Oczywiście w białych ubraniach. Faye w prostej bawełnianej sukience od Armaniego, Jack w koszuli i podwiniętych spodniach od Hugo Bossa, Julienne w koronkowej sukieneczce z kolekcji dziecięcej Stelli McCartney. Chwilę przed sesją zdjęciową pokłócili się. Już nie pamiętała o co, tylko tyle, że była to jej wina. Jednak na zdjęciach nie było po nich nic widać.
Faye weszła po schodach na górę do gabinetu Jacka. Gdy stanęła przed drzwiami, zawahała się, ale otworzyła. Pokój znajdował się w wieży z widokiem na wszystkie strony świata. Niezwykłe rozwiązanie w niezwykłym budynku, jak podkreślił agent nieruchomości, kiedy pięć lat temu pokazywał im to mieszkanie. Była wtedy w ciąży z Julienne i miała mnóstwo oczekiwań na przyszłość.
Uwielbiała ten pokój. Dzięki tej przestrzeni i światłu wpadającemu przez okna miała wrażenie, jakby unosiła się w powietrzu. A teraz, gdy na zewnątrz panowała zwarta ciemność, sklepione ściany otaczały ją jak ciepły kokon.
Sama urządziła ten gabinet, podobnie jak resztę mieszkania. Wybrała tapety, regały na książki, biurko, zdjęcia i obrazy na ścianach. Jack był zachwycony. Nigdy nie kwestionował jej gustu i był bezgranicznie dumny, kiedy goście prosili o numer telefonu do architekta wnętrz.
W takich chwilach pozwalał jej błyszczeć.
Pozostałe pokoje zostały urządzone nowocześnie, były jasne i przestrzenne, gabinet Jacka był bardziej męski. Cięższy. Poświęciła mu więcej uwagi niż wszystkim innym pomieszczeniom razem wziętym, łącznie z pokojem Julienne. Jack miał tu spędzać dużo czasu i podejmować ważne decyzje, mające wpływ na przyszłość ich rodziny. Mogła przynajmniej stworzyć mu azyl pod chmurami.
Z zadowoleniem przesunęła dłonią po jego biurku, ciężkim i masywnym. Wylicytowała je w domu aukcyjnym Bukowskis, kiedyś było własnością Ingmara Bergmana. Jack nie był znawcą Bergmana, wolał filmy akcji z Jackie Chanem albo komedie z Benem Stillerem, ale podobnie jak ona lubił, kiedy za meblem stała jakaś historia.
Oprowadzając gości po swoim domu, zawsze uderzał dwukrotnie ręką w blat biurka i jakby mimochodem wspominał, że kiedyś stało u sławnego reżysera. Zawsze kiedy to mówił, uśmiechała się, bo ich spojrzenia się spotykały. To była jedna z tysięcy rzeczy, które ze sobą dzielili. Porozumiewawcze spojrzenia, chwile – drobne i te ważniejsze – które składają się na związek.
Usiadła na fotelu przed komputerem, zrobiła pół obrotu i jej twarz znalazła się naprzeciw okna. Padał śnieg, który na ulicy, daleko w dole, zamieniał się w błoto. Spojrzała tam – jakiś samochód przedzierał się przez ciemny lutowy wieczór. Przy Banérgatan kierowca skręcił w stronę centrum i zniknął. Na moment zapomniała, po co tu przyszła, dlaczego siedzi w gabinecie Jacka. Tak łatwo było zagubić się w ciemnościach, dać się zahipnotyzować płatkami śniegu, które opadały wolno, przecinając mrok.
Zamrugała, wyprostowała się na fotelu i odwróciła, znalazła się na wprost wielkiego ekranu Apple’a, który wybudził się po poruszeniu myszą. Ciekawe, co Jack zrobił z podkładką, którą dała mu pod choinkę, tą z fotografią jej i Julienne. Zamiast