Cicha noc. Małgorzata Rogala
Читать онлайн книгу.17591ae8-b4ab-522c-835b-762694b950cd.jpg" alt="CNCover.jpg"/>
Copyright © Małgorzata Rogala, 2019
Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2019
Redaktor prowadzący: Szymon Langowski
Redakcja: Monika Orłowska
Korekta: Maria Moczko | panbook.pl
Skład i łamanie: Stanisław Tuchołka | panbook.pl
Projekt okładki i stron tytułowych: Magdalena Zawadzka
Zdjęcia na okładce: Alison Archinuk | Trevillion Images
Avesun, Potapov Alexander | Shutterstock
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej: Dariusz Nowacki
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.
eISBN 978-83-66431-54-6
CZWARTA STRONA
Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o.
ul. Fredry 8, 61-701 Poznań
tel.: 61 853-99-10
www.czwartastrona.pl
Ewentualne podobieństwo
do istniejących osób
lub rzeczywistych zdarzeń
jest dziełem przypadku.
17 grudnia 2015 (czwartek)
ROZDZIAŁ 1
Do odlotu pozostała godzina. Sławek poprawił uchwyt sportowej torby, która wisiała mu na ramieniu, i objął Agatę.
– Już pora – powiedział, przyciągając ją do siebie.
Szkolenie CEPOL-u na temat zwalczania cyberprzestępczości odbywało się w Budapeszcie i było adresowane nie tylko do policyjnych informatyków, ale i do śledczych, by wyposażyć ich w umiejętności w zakresie wykorzystywania zaawansowanych technologii w prowadzeniu dochodzeń. Podinspektor Wolski, biorąc pod uwagę poziom znajomości języka angielskiego u swoich podwładnych, skierował na szkolenie Tomczyka i Kalickiego. Chudy, który dwa lata wcześniej zaliczył podobny kurs i bardzo go sobie chwalił, przekonał kolegę, że warto wziąć w nim udział nawet za cenę dzielenia przez kilka dni pokoju z nielubianym współpracownikiem.
– Niedługo wrócę. – Sławek musnął wargami usta Agaty.
– Wiem. Na święta będziesz już w domu. – Chciała jeszcze coś dodać, ale po chwili zrezygnowała. To nie był dobry moment, żeby przypominać Tomczykowi o obietnicy, którą złożył kilka miesięcy temu, gdy przełożony odwołał ją z zasłużonego urlopu. Miły pobyt na Mazurach w towarzystwie dawno niewidzianej przyjaciółki został przerwany decyzją podinspektora Wolskiego, który nakazał podwładnej powrót do Warszawy i poprowadzenie wraz z Tomczykiem śledztwa w sprawie zabójstwa córki sędziego.
– Mam nadzieję, że Kalicki nie będzie mi wchodził w drogę – powiedział policjant, wypuszczając Górską z uścisku. – Mamy wspólny pokój, a nie znoszę skurwysyna.
– O wilku mowa – mruknęła Agata, spoglądając ponad ramieniem mężczyzny. Podkomisarz Grzegorz Kalicki po wejściu do hali odlotów postawił na podłodze torbę i wyjął z kieszeni telefon, ale stał zbyt daleko, żeby można było usłyszeć rozmowę, której przebieg wywołał na jego twarzy grymas złości, a ręce pobudził do gwałtownej gestykulacji. – Słyszałam plotki, że jeżeli ty i ja mamy razem zostać w wydziale, będziesz pracować z Kalickim na co dzień, więc może potraktuj to wszystko jak chrzest bojowy. – Agata parsknęła śmiechem i po chwili spoważniała. – Żartuję! Chyba wrócę na stare śmieci, rozmawiałam już z Wolskim. – Znów odbiegła spojrzeniem do Kalickiego, a później przeniosła je na młodego mężczyznę, który stał nieopodal podkomisarza w leniwej pozie i popijał kawę z papierowego kubka. Coś w jego wyglądzie wydało jej się znajome, więc wytężyła wzrok. Jednak wysiłek spełzł na niczym, ponieważ ów człowiek znajdował się zbyt daleko, by mogła dostrzec rysy jego twarzy, zwłaszcza że częściowo zasłaniał ją daszek czapki. Agata ponownie spojrzała na Kalickiego i zdała sobie sprawę, że kolega skończył telefonować i właśnie zmierza w ich stronę. Od czasu, gdy go spoliczkowała, w odwecie za nieuczciwe postępowanie, minął ponad rok. Choć emocje dawno opadły, niechęć tkwiła w niej wciąż jak zadra. Grzegorz nigdy jej nie przeprosił, ale trzymał się z daleka i od niej, i od Tomczyka, który nie ukrywał, że z przyjemnością wyśle go na oddział chirurgii szczękowej, jeśli tylko tamten da mu stosowny pretekst.
– Pogadamy przez Skype’a – powiedziała Agata, unosząc rękę w pożegnalnym geście. – Miłego lotu.
– Zaczekaj. – Sławek ponownie otoczył ją ramionami. – Nie myśl, że zapomniałem. Co powiesz na wypad w góry między świętami a sylwkiem? Ukryjemy się w małej chatce, napalimy w kominku i wyłączymy telefony aż do Nowego Roku.
Czytał w jej myślach, bez dwóch zdań.
– Brzmi dobrze – powiedziała Górska, czując radość wypełniającą każdą komórkę jej organizmu. – Nawet lepiej niż dobrze. – Zarzuciła Tomczykowi ręce na szyję i na chwilę przylgnęła do niego całym ciałem. – Idę, bo Kalicki już coraz bliżej. – Zmrużyła oczy w uśmiechu. – Nie pozabijajcie się tam.
Dochodząc do wyjścia, Agata zerknęła kątem oka w stronę bramek, ale policjanci już zniknęli z jej pola widzenia. Poszła więc na parking, nucąc pod nosem Last Christmas, wsiadła do służbowego mondeo i skierowała się w stronę centrum.
* * *
Oparty o ścianę, z jedną ręką wciśniętą do kieszeni kurtki, małymi łykami popijał kawę z papierowego kubka i obserwował Górską. Robił to od kilku tygodni, od chwili, gdy zobaczył ją w jednym z centrów handlowych. Widok policjantki tak go zelektryzował, że z trudem powstrzymał głośne przekleństwo. Wszedł za nią do sklepu i czekał z zaciśniętymi zębami, aż wybierze coś ze świątecznej tandety, pod którą już od początku grudnia uginały się półki. Później podążył jej śladem i niebawem pogratulował sobie cierpliwości i spokoju; to, co zobaczył, wynagrodziło mu wszystkie doznane krzywdy. Dalsza obserwacja przyniosła nowe dane, dlatego teraz wiedział, że policjant, którego Górska żegnała na lotnisku, jest nie tylko jej współpracownikiem, ale także, co można było wywnioskować z ich zachowania, kimś bliskim. Jeszcze nie miał pomysłu, jak wykorzysta tę wiedzę, ale był pewny, że pośpiech nie jest wskazany. Zemsta najlepiej smakuje na zimno, przekonał się o tym wiele razy i dlatego emocje trzymał na wodzy. Na razie wrzucił do skrzynki pocztowej wiadomość i miał nadzieję, że koperta bez znaczka, zaadresowana na nazwisko policjantki, lada chwila trafi w jej ręce. Żywił przekonanie, że odpowiednie słowa przekazane tradycyjną drogą wzbudzą większy niepokój niż informacja wysłana drogą elektroniczną. Wkładając do skrytki papierowy list, dawał znać, że jest blisko, że zna jej adres, że może stali obok siebie w sklepie albo minęła go przed wejściem do klatki schodowej. Uradowała go myśl, że dokładnie tak było.
Teraz, kiedy zobaczył, że Górska idzie w jego stronę, leniwym ruchem odwrócił twarz w stronę szyby, zgniótł opróżniony papierowy kubek i wycelował nim do kosza. Gdy policjantka minęła go i wyszła na zewnątrz hali, wolno ruszył za nią w stronę lotniskowego parkingu. Znów poczuł zadowolenie na myśl, że jego auto stoi w pobliżu jej samochodu, a ona nie ma o tym pojęcia.
* * *
Teren przed wejściem do centrum handlowego oszałamiał bogactwem dekoracji. Korony pobliskich drzew, pełne świetlnych punktów, przywodziły na myśl rozgwieżdżony nieboskłon, kilkumetrowa choinka mieniła się złotem i czerwienią, z głośnika umieszczonego nad obrotowymi drzwiami płynęły tony Let it Snow, a w powietrzu tańczyły drobne płatki śniegu. Baśniową scenerię uzupełniał siedzący w saniach święty mikołaj, który co pewien czas potrząsał dzwonkami