Nie chcę być tylko kochanką. Maureen Child

Читать онлайн книгу.

Nie chcę być tylko kochanką - Maureen Child


Скачать книгу
age target="_blank" rel="nofollow" href="#fb3_img_img_21e42059-6368-5db4-ae6f-bc544f45dc5d.jpg" alt="Okładka"/>

      Maureen Child

      Nie chcę być tylko kochanką

      Tłumaczenie:

      Julita Mirska

      ROZDZIAŁ PIERWSZY

      – Już o tym rozmawialiśmy. – Ethan Hart oparł łokcie na biurku. Może powołanie brata do zarządu nie było najlepszym pomysłem?

      Gabriel wstał z fotela.

      – Nie, nie rozmawialiśmy. Ty zdecydowałeś.

      Unosząc brwi, Ethan napotkał jego wzrok.

      – Skoro tak dobrze pamiętasz naszą ostatnią rozmowę, dlaczego znów wracasz do tematu?

      – Bo mimo twojego uporu mam nadzieję cię przekonać.

      – Mojego uporu? – Ethan parsknął śmiechem.

      – Do diabła! Próbuję zrobić coś pożytecznego. Dla firmy, nie dla siebie!

      – Posłuchaj, Gabe. – Ethan dźwignął się na nogi. – Firma prosperuje. W zeszłym roku sprzedaliśmy czternaście milionów kilogramów słodyczy. Po co mamy ryzykować?

      – Bo ryzyko popłaca. Nasz pradziad zaryzykował i od tego się wszystko zaczęło.

      – Tak, Joshua Hart stworzył firmę. I każde kolejne pokolenie dbało o jej renomę. Jesteśmy jedną z pięciu najlepszych wytwórni czekoladek na świecie. Co chcesz osiągnąć, wprowadzając nowości?

      – To, żebyśmy byli najlepszą, a nie jedną z pięciu. Świat idzie naprzód, Ethan. Zmieniają się gusty. Powinniśmy rozszerzyć asortyment. Dzięki temu przyciągniemy młodszych klientów, którzy zostaną z nami przez dziesiątki lat.

      Ethan popatrzył na brata z miłością, a zarazem irytacją. Całe życie się o niego troszczył. Gabriel był niespokojną duszą, ryzykantem, poszukiwaczem nowych wrażeń. Ethan wiele razy wyciągał go z opresji. Okej, nie miał nic przeciwko temu. Niech Gabe żyje, jak chce, ale niech nie naraża firmy na utratę dobrego imienia.

      – Chcesz założyć własny biznes i sprzedawać czekoladki z oregano, proszę bardzo, ale do Heart Chocolates się nie mieszaj. Klienci wiedzą, na co mogą u nas liczyć.

      – Na spokój i nudę.

      – Sukces to nuda? Sprawdzone wyroby to nuda?

      – Jesteśmy współwłaścicielami, Ethan. Ojciec zostawił firmę nam obu. Chcę mieć prawo głosu.

      – Masz.

      – Ale ostateczna decyzja należy do ciebie.

      – Tak, bo ja tu rządzę.

      Ethan rozumiał brata; Gabe pragnął się przysłużyć, odcisnąć swój ślad. Ale na jego zapędach mógłby ucierpieć wizerunek Heart Chocolates.

      Łatwo wprowadzać nowości, lecz łatwo też zniechęcić stałych klientów o tradycyjnym guście przyzwyczajonych do konkretnych produktów.

      – Nie dajesz mi o tym zapomnieć.

      – Wiem, że chcesz dobrze, ale mam obowiązek chronić reputację, którą budowaliśmy latami.

      – A uważasz, że ja chcę ją zniszczyć? – Gabe otworzył szeroko oczy.

      – Nie, po prostu nie ogarniasz całości; widzisz jeden aspekt, a resztę pomijasz. – Ethan ledwo nad sobą panował. Postanowił zmienić taktykę. – Wprowadzenie nowej linii wymagałoby rozbudowanej, a zatem i znacznie droższej kampanii reklamowej.

      – Pam mówi, że niekoniecznie.

      – Pam?

      – Pam Cassini. To piekielnie inteligentna osoba. Zakłada własną firmę PR i ma mnóstwo świetnych pomysłów.

      – Sypiasz z nią – zauważył Ethan, ciekaw, jaki wpływ na Gabe’a ma jego nowa dziewczyna.

      – A co cię to…

      Rozmowę przerwało pukanie. Po chwili do gabinetu weszła Sadie Matthews, asystentka Ethana, która zmierzyła obu mężczyzn krytycznym spojrzeniem.

      – Wojna skończona?

      – A gdzież tam – mruknął Gabriel.

      – O co chodzi, Sadie?

      – Słychać was na całym piętrze – powiedziała, zamykając drzwi.

      Ethan z trudem oderwał od niej wzrok. Była mądra i niezwykle kompetentna, piękna, seksowna, o krótkich blond włosach, niebieskich oczach i pełnych wargach. Ale stanowiła owoc zakazany. Pracowała w firmie od pięciu lat, a on był facetem z krwi i kości, wrażliwym na kobiece wdzięki. Nauczył się jednak nie patrzeć na nią jak na atrakcyjną kobietę; traktował ją jak każdą inną podwładną.

      – Parę osób założyło się, który z was wygra tę rundę.

      – Parę… Kto? – Ethan łypnął na brata.

      Sadie potrząsnęła głową.

      – Nie powiem. Aha, nowy dystrybutor czeka w twoim gabinecie – poinformowała Gabe’a. – Byliście chyba umówieni? Ale mogę mu powiedzieć, że toczysz zażartą walkę z bratem, więc…

      Gabriel zazgrzytał zębami.

      – Nie, już idę – odrzekł, znikając za drzwiami.

      – Naprawdę czeka? – spytał Ethan, gdy zostali sami. – Czy wymyśliłaś to, żeby przerwać nam kłótnię?

      – Czeka. – Podeszła do okna. – Ale gdyby nie czekał, to bym coś wymyśliła.

      – Mój brat doprowadza mnie do szału.

      Stanął obok Sadie. Za oknem rozciągał się widok na Pacyfik. Styczeń w południowej Kalifornii bywał chłodny i ponury, ocean zlewał się z niebem, fale niestrudzenie zawłaszczały brzeg. Gdzieniegdzie śmigali na deskach miłośnicy surfingu, kilka łodzi z kolorowymi żaglami sunęło w oddali. Na ogół widok ten działał na Ethana kojąco, ale dziś wojna z Gabrielem wyjątkowo go zdenerwowała.

      – Wciąż upiera się przy zmianach? – spytała Sadie.

      – Tak, w dodatku teraz wspiera go jakaś baba.

      – Pomysł może przynieść korzyści.

      – I ty, Brutusie?

      Sadie wzruszyła ramionami.

      – Zmiany nie zawsze są złe.

      – Z mojego doświadczenia wynika, że zawsze. – Ignorując dreszcz, który przebiegł mu po plecach, obrócił ją twarzą do siebie, po czym cofnął się. – Ludzie ciągle coś zmieniają. Samochód, dom, fryzurę, poglądy. A ja uważam, że ważny jest constans. Trzeba znaleźć to, co ci odpowiada i się tego trzymać.

      – Masz rację, ale niekiedy…

      Okręciwszy się na pięcie, Ethan wrócił do biurka, usiadł i sięgnął po sprawozdanie finansowe.

      – Jeżeli bierzesz stronę Gabe’a, w porządku, ale nie chcę o tym słyszeć. Nie mam ochoty na kolejną kłótnię.

      – Czasem robi się rzeczy, na które nie ma się ochoty.

      – Jakie?

      Biorąc głęboki oddech, Sadie wręczyła mu pojedynczą kartkę papieru.

      – Odchodzę z pracy.

      – Nie możesz. Za dwadzieścia minut mamy zebranie.

      – Ethan…

      Utkwił w niej spojrzenie. Może się przesłyszał? Dlaczego chciała odejść? To nie miało sensu.

      – Nie zgadzam się.

      – Przeczytaj.

      Przebiegł wzrokiem po tekście.

      – To śmieszne. – Wyciągnął kartkę w jej stronę. – Nie przyjmuję twojej rezygnacji.

      Kusiło ją, by zabrać wypowiedzenie


Скачать книгу