Powrót bogini Część 2. P.C. Cast

Читать онлайн книгу.

Powrót bogini Część 2 - P.C.  Cast


Скачать книгу
co szczególnie i nieodmiennie mnie frapuje w modelowym facecie, a mianowicie zdecydowane linie i muskularne twardości w zadziwiający sposób współgrające z gładkością i miękkością w innych miejscach. Teraz wręcz z lubością przesunęłam ręką po męskim ramieniu, wyczuwając jego siłę. Poza tym, nie ukrywam, zachwycał mnie fakt, że wystarczyło wpuścić do moich ust język Clinta, by całe to mocarne ciało zostało doprowadzone do stanu drżenia.

      Tak samo drżał ClanFintan…

      Gdy tylko to pomyślałam, poczułam się, jakbym oberwała obuchem w głowę. Natychmiast wysunęłam się z ramion Clinta, drżącą ręką przetarłam oczy i nerwowo zaczęłam odgarniać włosy z twarzy.

      – Jestem… – Przerwałam, ponieważ musiałam popracować nad oddechem, który był stanowczo zbyt szybki. Zresztą podobny problem miał również Clint. – A więc… – podjęłam po krótkiej chwili – …nie chcę! To znaczy chcę. Tak, pragnę czuć na sobie twoje ręce, twoje usta na moich ustach. A wiesz dlaczego? Bo jesteś do niego tak strasznie podobny! – wyrzuciłam z siebie. – Tak bardzo, że mimo woli chcę tego, ale… – Teraz już i mówiłam, i patrzyłam błagalnie. – Clint, przecież jestem mężatką! I to nie ty jesteś moim mężem! – Mój głos nabrał mocy podczas wydawania tego oświadczenia.

      – Jesteś mężatką w innym świecie, Shannon. Nie w tym – zauważył rezolutnie.

      Na co oczywiście cała aż się zjeżyłam.

      – Czy dobrze usłyszałam? – Znacie ten ton. Niby zdziwienie, a tak naprawdę oburzenie i skrajna pretensja. – Jak rozumiem – ironizowałam okrutnie – gdybym należała do ciebie, nie miałbyś nic przeciwko temu, żebym spała z nim? Bo co za problem, skoro by to się działo w tamtym świecie? – Milczał, czyli dotarło. – Sam widzisz, Clint. Faktów nie zmienisz. Niezależnie w którym świecie przebywam, jestem jego żoną. Na pewno nie twoją.

      W tym momencie do kuchni wparował tata z gromkim pytaniem na ustach:

      – O czym ty, u diabła, mówisz, Shannon?!

      Clint i jak zadygotaliśmy nerwowo jak ludzie przyłapani na gorącym uczynku. Miałam też ogromne trudności ze spojrzeniem ojcu w oczy.

      – Dzień dobry, tato! – zaświergotałam, lecz wyszło to raczej żałośnie.

      – Dzień dobry. Chyba pora przewrócić bekon na drugą stronę. – Pomaszerował do kuchennego stołu i usiadł w takim miejscu, żeby mieć na oku Clinta, po czym wydał następne polecenie: – Możesz mi też nalać kawy.

      – Już się robi. – Migiem wykonałam oba polecenia.

      – Dzięki, Bugs – mruknął tato, odbierając kubek.

      – Bardzo proszę – odmruknęłam, zajęta przekładaniem jajek do patelni.

      Tata wypił łyk kawy i odchrząknął.

      – A więc… Długo zastanawiałem się nad tym, co mi wczoraj powiedziałaś, i bardzo bym skłamał, gdybym stwierdził, że wszystko jest dla mnie oczywiste. Znam cię jednak nie od dziś i wiem, że we wszystko, co mówiłaś, wierzysz święcie, czyli musi być w tym ziarno prawdy. Nie tylko patrzysz, ale i widzisz, nie tylko słuchasz, ale i słyszysz, a także wyciągasz wnioski, bo nie jesteś istotą bezrozumną. Muszę więc, choć to szaleństwo, choć w pewnym stopniu uwierzyć w to szaleństwo, i nie ukrywam, że jestem niezmiernie ciekaw dalszego ciągu. – Znów upił kawy, po czym spojrzał na Clinta. – Najpierw chciałbym się dowiedzieć, kto jest twoim mężem i dlaczego zamiast z nim jesteś tutaj z tym oto człowiekiem.

      Ostatnią kwestię powiedział ostrożnie, ze sporą dozą niepewności. Wiadomo, ojcowie nigdy nie są mocni w sprawach dorosłości córek, ich mężów czy dzidziusiów.

      Zamieszałam jajka i spojrzawszy na tatę przez ramię, przekazałam głosem raczej beznamiętnym:

      – Jestem żoną Wielkiego Szamana i wojownika, który jest także przywódcą swego ludu. Nazywa się ClanFintan. Nie ma go tutaj, ponieważ istnieje w tym drugim świecie.

      Trzeba przyznać, że tata wcale nie zbladł jak ściana, tylko słuchał w wielkim skupieniu. Co więcej, miał też pewne uwagi:

      – Chwileczkę! Powiedziałaś, że znikłaś stąd zaraz po tym wypadku, czyli mniej więcej przed pół rokiem. Owszem, przez ten czas można kogoś poznać na tyle, by zacząć się zastanawiać nad narzeczeństwem, ale to stanowczo za krótko, by wychodzić za mąż – stwierdził autorytatywnie.

      – To małżeństwo było zaplanowane wcześniej, ponieważ w Partholonie mężem Wcielenia Bogini zawsze jest Wielki Szaman. Kiedy po wypadku ocknęłam się w tamtej rzeczywistości właśnie jako Wcielenie Bogini, okazało się, że jestem już zaręczona. Zresztą te zaręczyny były jednym z powodów, dla których Rhiannon uciekła z Partholonu.

      – Rhiannon?

      – Tak nazywa się kobieta, której miejsce w Partholonie zajęłam. Sama zresztą tego chciała. A ona tutaj podszywa się pode mnie! – Wyłożyłam bekon na złożone papierowe ręczniki, żeby trochę ociekł, i z szafki koło zlewu wyjęłam trzy talerze. – Śniadanie gotowe. Siadamy do stołu! – Powiedziałam to z akcentem czystej mieszkanki Oklahomy, ponieważ tubylcza wymowa bardzo się przydaje, kiedy pod swoją dyrygenturą masz Okie rodzaju męskiego. Tata i Clint karnie zasiedli do stołu. Ja też, bardzo zadowolona z sytuacji w moim żołądku. Cisza, spokój, czyli być może dane mi będzie spożyć poranny posiłek bez żadnych zakłóceń.

      Tata, już po przełknięciu pierwszego kęsa, przystąpił do kontynuowania przesłuchania:

      – Czyli wpakowałaś się w to wszystko dlatego, że niejaka Rhiannon uciekła do innego świata, to znaczy tu, do Oklahomy, żeby nie wyjść za tego gościa? Za tego szamana?

      – Nie, nie tak – powiedział Clint. – Rhiannon opuściła tamten świat przede wszystkim dlatego, że jest zwyczajnym tchórzem i egoistką, a poza tym zapragnęła takiej władzy, jaką można zdobyć w tym świecie. A miała już o nim jakie takie pojęcie.

      Tato przez moment przeżuwał w milczeniu, wpatrując się z zadumą w Clinta, wreszcie spytał:

      – A jakim sposobem ty zostałeś w to wszystko wciągnięty?

      – Kiedy sprowadziłem Shannon tu z powrotem…

      – Ty? No proszę… A można widzieć, dlaczego?

      Tym razem ja uprzedziłam Clinta:

      – Myślę, że najlepiej będzie, jak spokojnie i dokładnie ci wszystko opowiem, zdarzenie po zdarzeniu, całą historię od samego początku.

      – Oczywiście, że tak będzie najlepiej. Cały zamieniam się w słuch.

      Uśmiechnęłam się cieplutko do taty, który zawsze wykazywał się wielką otwartością umysłu, i przystąpiłam do relacjonowania wydarzeń z minionego półrocza. Tata słuchał z zapartym tchem, o czym nawet nie muszę mówić, bo to oczywiste. Nie przerywał, zadał tylko kilka pytań na temat centaurów i zmiany postaci. Z satysfakcją przy tym zaznaczam, że zestawem koń plus człowiek był wyraźnie zafascynowany.

      Clint również słuchał z wielką uwagą, czemu się nie dziwiłam. Rhiannon bez wątpienia przedstawiła mu swoją wersję, natomiast ja aż do tej pory miałam możność udzielenia mu tylko dość skąpych informacji.

      Snułam więc swoją opowieść:

      – …ClanFintan z wojownikami powrócił z Warowni na kilka dni przed świętem Samhain, podczas którego Epi miała być pokryta. Ma to całemu Partholonowi zagwarantować płodność. Była bardzo niespokojna, dlatego razem z ClanFintanem postanowiliśmy zabrać ją w plener. Byliśmy pewni,


Скачать книгу