Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka
Читать онлайн книгу.kusząco. Pozwól mi się zastanowić.
– Jestem do środy, najpóźniej o siedemnastej muszę wyruszyć – położył rękę na moim kolanie. – Wieczorem mam spotkanie na kolacji biznesowej, na którą z przyjemnością poszedłbym z tobą.
– Bardzo bym chciała, jednak potrzebuję to przemyśleć.
– Poczekam.
Do końca zabawy siedzieliśmy nierozłączni. Zrobiło się późno i wszyscy zaczęli się rozchodzić. Pomogliśmy Amandzie uporządkować wszystko i my również poszliśmy. Kamil odprowadził mnie pod drzwi, przytulił czule i pocałował.
– Do jutra.
– Do jutra – odpowiedziałam.
Weszłam do domu i od razu byłam pewna, że chcę z nim pojechać. Był najwspanialszym mężczyzną jakiego znałam. Usłyszałam jak odjechał, więc wysłałam mu SMS. Natychmiast odesłał: „cieszę się, do jutra”. Dobranoc mój ukochany – odpowiedziałam mu w myślach i dalej prowadziłam ze sobą niemy dialog. Jak tu jutro z babcią zagadać? Co ja się nią przejmuję? Przecież dla niej my jesteśmy parą od lat i nie będzie to dla niej żadną niespodzianką, że jedziemy razem do Krakowa. Pewnie byłaby zdziwiona, gdybym nie pojechała. W ten sposób ze spokojną głową poszłam spać.
Rano, tak jak przypuszczałam, babcia nie wykazała żadnego zdziwienia. Zaraz po śniadaniu zaczęłam robić przegląd swoich rzeczy. W trakcie przyszła Amanda.
– Hej, jak wam się podobało na grillu? – Przysiadła na jedynym wolnym miejscu.
– Cześć. Wiadomo było super. – Stanęłam odkładając bluzkę, którą przed chwilą oglądałam.
– Jak dwa gołąbeczki siedzieliście, stroniąc od reszty towarzystwa.
– Czyżby wyrzut?
– Skądże, tylko spostrzeżenie. A co ty właściwie robisz? – Przyjrzała się wnętrzu pokoju. – Wyjeżdżasz? – spytała zaskoczona widząc wszędzie porozrzucane rzeczy.
– Tak i nie. Za dwa dni jadę z Kamilem do Krakowa.
– Fiu, fiu. Takie buty. – Wywróciła oczami.
– Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
– Ależ nie wyobrażam – to był sarkazm. – Jestem pewna, że zadbałaś, żeby wszystko było jak należy.
– Skąd ta pewność? Może to on chciał?
– Wiesz co? Znam was oboje. Twój wykład na temat „pszczółki – kwiatki to po ślubie”, chyba wszyscy zapamiętali.
– Masz rację i co z tego? – zapytałam zaczepnie.
– Nic. Sam fakt, że jedziecie razem. Nikogo do siebie nie zapraszał ani do domu, ani do pracy. A właśnie, widziałaś jego dom? Zżera mnie ciekawość, jak wygląda i gdzie jest. To co, widziałaś? Opowiadaj – powiedziała ponaglająco.
– Nie, nie byłam i naprawdę mało mnie to interesuje. – Nie podzielałam jej ciekawości.
– Nie zaprosił cię? – spytała podchwytliwie, a ja chciałam pominąć milczeniem jej pytanie. – Nie, no oczywiście. Wszyscy by się dali pociachać, żeby zobaczyć jak mieszka Kamil…
– Wszyscy, czyli ty – roześmiałam się. – A poważnie, Kamil powiedział, że wynajmuje coś w pobliżu. O swoim domu nie wspominał.
– Dobra – machnęła ręką – mniejsza o to. Co bierzesz ze sobą?
– No właśnie mam problem. Pakowałam się z myślą o spędzeniu czasu tutaj. Owszem mam kilka ładnych ciuchów, ale nic na tyle wyjściowego, żeby było odpowiednie na kolację w interesach.
– Kolacja z Kamilem brzmi super. Pewnie zabierze cię do jednej z tych ekskluzywnych restauracji. Aż ci zazdroszczę. – Kręciła się niewygodnie na stołku.
– No tak, całkiem mi przeszła ochota na wyjazd. W co ja się ubiorę? – Odgarnęłam ciuchy na bok kanapy i usiadłam.
– Nie przejmuj się. Nawet w dżinsach wyglądasz bosko – powiedziała szczerze, jednak czułam, że nie wypadałoby.
– Nie chcę mu narobić wstydu. – Ani sobie, pomyślałam.
– Na pewno nie narobisz. Zobacz, ta sukienka jest niczego sobie – podniosła jedną z moich ulubionych. – Mogę ci trochę pomóc?
Szło nam całkiem nieźle. Śmiałyśmy się. Przykładałam do siebie różne rzeczy i wymyślałyśmy dokąd mogłabym w nich pójść. Kino, park, pizzeria, a nawet romantyczna kolacja przy świecach w ogródku restauracji, ale nie padło słowo ekskluzywna restauracja. Wymieniałyśmy rzeczy, które powinnam mieć na taki wyjazd i w marzeniach nie ograniczałyśmy się. Wyszła z tego fantastyczna zabawa, także prawie zapomniałam o super restauracji, o której napomknęła Amanda. W tym momencie zadzwonił Kamil.
– O której możemy się spotkać? – W tle było słychać rozmowy.
– Może po obiedzie? Jestem z Amandą. – Zerknęłam na koleżankę.
– To zapraszam was obie na obiad. – Podjął szybko decyzję.
Amanda jak tylko usłyszała o zaproszeniu, natychmiast się zgodziła. No, a jak ona to i Paweł. Krótki telefon potwierdził wspólne spotkanie. Z Amandą spędziłyśmy razem przedpołudnie. Jak nam się znudziło przerzucanie ciuchów na wszystkie strony, poszłyśmy do ogrodu babci. Podgryzłyśmy owoce prosto z drzew i robiłyśmy to, co dziewczyny lubią najbardziej, czyli rozmawiałyśmy. Nie miałyśmy przed sobą tematów tabu. Uwielbiałam to poczucie bliskości dusz i pełnego zrozumienia, które sobie wzajemnie dawałyśmy.
Potem dołączył do nas Paweł i usiedliśmy razem na werandzie. Piliśmy wodę gazowaną z świeżo zerwaną miętą z ogródka babci, przyprawioną cytryną i pomarańczą. Amanda z Pawłem siedzieli przytuleni do siebie, aż miło było patrzeć na nich. A od patrzenia stęskniłam się za Kamilem, więc gdy przyjechał, tym bardziej się ucieszyłam. Podbiegłam do niego i wtuliłam na moment.
– Witaj skarbie. Cześć gołąbeczki – rzucił nad moim ramieniem w ich stronę.
Amanda z Pawłem przywitali się z nim. Nalałam dla niego nasz orzeźwiający napój, który z chęcią przyjął. Jego oczy patrzące na mnie sprawiały, że czułam się wyjątkowa. Jeszcze chwilę posiedzieliśmy, aż skończyła się woda.
– Możemy jechać? – zadał pytanie Kamil i nie czekając na odpowiedź podniósł się z ławki.
Pojechaliśmy na podwójną randkę, jak to nazwała Amanda. Jedzenie było na pewno dobre, choć nie pamiętam co jadłam, za to atmosfera przy stoliku była niezapomniana. Wspólne wspomnienia z wakacji, gwarantowały naszej czwórce udanie spędzony czas. Po obiedzie poszliśmy na lody i spacer. Słuchaliśmy ulicznego grajka. Przyglądaliśmy się przechodniom, próbując w śmieszny sposób, zgadnąć co tutaj robią. Zanim się obejrzeliśmy był czas na kolację, po której spontanicznie wyszło kino. Późnym wieczorem Kamil odwiózł nas do domów. Najpierw Amandę i Pawła, a na końcu mnie.
– Wyglądasz prześlicznie. – Pogładził mnie po policzku.
– Dziękuję. – Uśmiechnęłam się na jego komplement.
– Mmm, mam na ciebie apetyt – powiedział sugestywnie.
– Czyżby kolacja nie wystarczyła? – przekomarzałam się.
– Na pewno nie – powiedział w taki sposób, że