Ty i ja dwa różne światy. Elżbieta Kosobucka
Читать онлайн книгу.nie byłam z nim sama.
– Dobrze – powiedziałam z ociąganiem, na które w ogóle nie zwrócił uwagi.
Moje bagaże zniknęły w bagażniku dosłownie w parę sekund po moim dobrze, jakby nic nie ważyły, a ja od razu poczułam, jakbym chciała się wycofać.
– Chodź. – Przytrzymał mnie za ramię.
Otworzył samochód, a ja wsiadłam do niego. W środku było przyjemnie. Klimatyzacja sprawiała, że zewnętrzny upał nie miał tu wstępu. Dzieciaki coś z zapałem opowiadały swojej mamie. Mężczyzna wsiadł za kierownicę i rzucił:
– Zapnij pasy.
Poczułam się jak w pułapce. Zmieniłam zdanie, niech sobie podwozi matkę z dziećmi, ja poczekam na autobus. Chciałam wysiąść i zaczęłam szukać jak otworzyć drzwi, nieskładnie tłumacząc, że jednak rezygnuję. On, ignorując moje zachowanie, pochylił się w moją stronę i otoczył mnie swoim ramieniem. Na moment przestałam oddychać, potem nie wiadomo dlaczego, poczułam się bezpieczna jak w domu. Jego oczy schowane za okularami patrzyły na mnie, odbierając możliwość działania, a wtedy sięgnął po pasy bezpieczeństwa i zapiął je. Odniosłam wrażenie, jakby chciał mnie pocałować i o zgrozo ja też tego chciałam. Nie znałam faceta, a takie myśli w głowie.
– Dziękuję – wyszeptałam prawie bez tchu.
– Nie ma za co – powiedział wpatrując się we mnie dłuższą chwilę. Potem odsunął się, poprawił czapeczkę, nieznacznie unosząc jej daszek i ruszyliśmy. Spojrzałam przez okno. – Powiesz mi swoje imię? – spytał, a ja wróciłam wzrokiem do środka samochodu.
– Czy to ważne? – Czułam się głupio. Zamarzył mi się ten pocałunek i byłam pewna, że gdyby spróbował, nic bym nie zrobiła, poza poddaniem się mu. Ale to było tylko w mojej głowie.
– Chciałbym wiedzieć jak ma na imię taka piękna dziewczyna. – Cóż za krąglutki komplement. Przyglądałam się jego profilowi. Pomimo czapki nasuniętej nisko i okularów zasłaniających oczy, niewątpliwie był bardzo przystojnym mężczyzną. – Więc? – powiedział ponaglająco, nawet nie spoglądając w moją stronę.
Niedoczekanie, taki pewny siebie, a ja nie czułam się zbyt pewnie w takiej roli. Nie byłam przyzwyczajona do podobnych sytuacji. Mężczyźni raczej mnie nie interesowali, żaden poza Kamilem, przynajmniej do tej pory. Nie umiałam skorzystać z tak dogodnej okazji na flirtowanie z ideałem moich marzeń.
– Wymyśl sobie – powiedziałam to na głos? Przepraszająco dodałam – poznaliśmy się na przystanku, więc nie ma co się spoufalać.
– Spoufalać? – zdziwił się. – Chciałem tylko poznać twoje imię – po chwili dodał znacząco – przynajmniej na początek.
Nie miałam nic do dodania. Czułam się skonsternowana, zmieszana i padnięta.
– Po prostu będę ci wdzięczna… – tu wygrało zmęczenie i ziewnęłam – gdy dowieziesz mnie na miejsce – dokończyłam.
– Długa podróż za tobą, dziewczyno bez imienia. – Podsumował moją reakcję.
– Cała noc w pociągu, w którym nie zmrużyłam oka. Nie umiem spać w podróży.
Lekko wygięty w uśmiechu kącik ust, był jedyną reakcją na moje słowa. Skupiony na drodze, pewną ręką prowadził samochód.
– To, gdzie cię podwieźć?
– Do Słopnic. – Udzieliłam mu odpowiedzi.
– No to jedziemy. Zawiozę cię prosto pod dom. – Po tym stwierdzeniu uśmiechnął się szeroko. Wyglądał na zadowolonego.
Ukradkiem zerkałam na niego. Rozparty w fotelu, niesamowicie zadowolony, odprężony, spokojny, wyglądał doskonale. A ja czułam się bezpieczna i na miejscu. Cieszyłam się, że skorzystałam z jego zaproszenia. Odwróciłam wzrok od niego i przyglądałam się mijanemu krajobrazowi. Zaczęłam snuć domysły kim jest mój przystojny kierowca. Potem usadzona w miękkim siedzeniu samochodu, który mknął cichutko, patrzyłam na mijane drzewa i widoczne w oddali szczyty gór, i różne myśli krążyły po mojej głowie. Czułam się tak zmęczona i odprężona, że pomimo pokrzykiwania dzieci, zasnęłam.
Poczułam jak ktoś delikatni całuje moje usta – nieziemska pieszczota. Uśmiechnęłam się przez sen i przeciągnęłam, a potem zanim otworzyłam oczy, gorączkowo zaczęłam zastanawiać się, gdzie jestem. Początkowo nieprzytomna rozejrzałam się, aby po chwili przypomnieć sobie co tutaj robię. Zobaczyłam swój wzrok w odbiciu okularów mężczyzny. Zatrzymał samochód obok zagajnika na wjeździe do wioski i przyglądał się mi. To niemożliwe, żeby mnie pocałował, pomyślałam. To musiał być sen, a jednak wyglądał na tak zadowolonego, że nie byłam do końca pewna. Mam go spytać? Nigdy w życiu, bo jeśli to był sen, to się ośmieszę.
– Przepraszam, zdrzemnęłam się – próbowałam zebrać się w sobie – trzeba było mnie obudzić, a najlepiej nie pozwolić zasnąć.
– Po co? Marnie wyglądałaś – i dodał – poza tym właśnie cię obudziłem. – Wrzucił bieg i znowu ruszyliśmy.
– Dzięki, nie ma to jak trafny komplement. – Co miał na myśli mówiąc, że mnie obudził? Może ten pocałunek to nie był jednak sen?
– Żartowałem. Miło było patrzeć, jak śpisz obok. – Niby niewinne słowa, a ja zaczerwieniłam się.
Po chwili zatrzymaliśmy się. Zgasił silnik, a ja spostrzegłam, że stoimy przed domem mojej babci.
– Dobrze podwiozłem? – Lekkie uniesienie brwi świadczyło, że raczej nie miał wątpliwości.
– Tak. Ale jakim sposobem? – Mało powiedziane, że byłam zaskoczona.
– Po prostu, wiedziałem. – Uśmiechnął się.
– Skąd? – Zmarszczyłam brwi.
– Pogadamy, jak się wyśpisz. Pomogę z bagażami. – Unikał rozmowy, jakby miał coś na sumieniu.
– Bez przesady – to moja urażona duma się odezwała. – Dziękuję za wszystko, ale poradzę sobie.
Nie skomentował, tylko wysiadł z samochodu, a ja za nim. Próbowałam przebić się przez okulary i czapkę, której daszek teraz jeszcze szczelniej naciągnął na czoło. Czy to możliwe, żebym go znała? Skąd inaczej mógłby wiedzieć, do kogo przyjechałam? A może jednak babcia komuś powiedziała? Rozwiałam tym swoje wątpliwości, bo już byłam zbyt zmęczona, aby się nad tym zastanawiać.
– Dasz się zaprosić na sobotnią zabawę nad jeziorem? – Czekał z otworzeniem bagażnika.
– Szybki jesteś. – Zaskoczył mnie swoją propozycją.
– Naprawdę?
– Jeszcze nie dotarłam na miejsce. – Spojrzałam na dom babci, dając sobie czas do namysłu.
– Mogę poczekać. – Zaoferował, a ja uśmiechnęłam się w myślach na takie podejście.
W tym czasie usłyszeliśmy, że dzieci nieco się niecierpliwiły z przedłużającego się postoju. A co mi tam? Moje wakacje właśnie się zaczęły. Dowiedziałam się, że w najbliższą sobotę szykuje się zabawa nad jeziorem, na którą zostałam zaproszona przez niezłego przystojniaka. Nie mogłam się już na nią doczekać.
– Będzie mi bardzo miło. – Podjęłam decyzję.
– To jesteśmy umówieni. Będę około dwudziestej pierwszej.
– W takim