Stara Flota. Tom 3. Wiktoria. Nick Webb

Читать онлайн книгу.

Stara Flota. Tom 3. Wiktoria - Nick  Webb


Скачать книгу
do trzymania zwierząt na miejscu i chronienia myśliwych.

      – Dla was jest przezroczysta – wyjaśnił kierowca. – Ale nie dla zwierząt. Jest ustawiona pod takim kątem, że odbija niebo. Jesteście dla nich niewidzialni, moi drodzy.

      Mężczyzna wycofał się do pojazdu, a Isaacson wyjął strzelbę ze skrzyni. Wołodin tylko się przyglądał. Isaacson nie od razu zauważył, że ambasador nawet nie sięgnął po broń, lecz oparł łokcie na drewnianej poręczy platformy i wpatrzył się w barierę.

      – Nie zamierzasz polować?

      – To nie polowanie, Eamonie. Wolę… bardziej zasłużyć na swoją zdobycz.

      – Skoro tak lubisz. – Isaacson rozejrzał się po sawannie. Szybko dostrzegł w oddali samotnego słonia pijącego z niewielkiej sadzawki pod drzewem. – No i? Mówiłeś o trzeciej możliwości. Co dokładnie sugerowałeś?

      Wołodin się uśmiechnął.

      – Latami planowaliśmy zamach na Avery oraz przejęcie jej stanowiska przez ciebie. Powiedz mi jednak, Eamonie, gdybyś znalazł się na jej miejscu, co byś zrobił?

      „Byłbym prezydentem” – pomyślał Isaacson, ale zaraz się skrzywił. Prawie zapomniał, że Avery podsłuchiwała.

      – Wszystko odwrotnie niż ona. – Postarał się dać pokaz zarówno dla Wołodina, jak i dla Avery. Wołodin miał usłyszeć, że Isaacson nadal chce się pozbyć Avery, a Avery musiała być pewna, że jej marionetka przekonująco rozgrywa ambasadora. Cholera, trudno się było w tym zorientować…

      – Och, Eamonie, na pewno nie wszystko robiła źle. Powiedz, co byś naprawdę uczynił.

      Isaacson wymierzył w głowę słonia, który pochylał się nad wodą, nieświadomy niebezpieczeństwa.

      – Zanim zaczęła się wojna, Avery była najgorszą prezydent w ostatnim stuleciu. Niemal pozbawiła funduszy siły zbrojne. Podniosła podatki. Szkodziła rodzinom i firmom, które się liczyły. Próbowała zniszczyć nasz styl życia. Była okropna. – Isaacson usiłował sobie przypomnieć długą listę politycznych zarzutów stawianych Avery przez opozycję. Oczywiście ona przedstawiała to jako osiągnięcia. Tak naprawdę Isaacsona nie obchodziły takie szczegóły. Nienawidził Avery jako osoby i chciał jej stanowiska, ponieważ… cóż, chciał po prostu, żeby ludzie tytułowali go „prezydentem Isaacsonem”. Pragnął się znaleźć na szczycie, stać się osobą, której wszyscy się kłaniali.

      – Ja chcę tylko, żeby mój kraj przetrwał, Eamonie. Jak myślisz, co by się stało, gdybyś został prezydentem Zjednoczonej Ziemi, a ja byłbym prezydentem Konfederacji Rosyjskiej?

      Isaacson pociągnął za spust. Kula przebiła czaszkę słonia, z karku wystrzeliła fontanna krwi. Ogromne zwierzę zerwało się instynktownie, ale po paru krokach padło na bok.

      – Żartujesz, prawda?

      – Oczywiście, Eamonie. Ale co by się wtedy stało?

      Isaacson wzruszył ramionami i wymierzył w kolejny cel. Wiedział, że cena za każdego zabitego słonia będzie astronomiczna, ale mało go to obchodziło – rachunki i tak płaciła kancelaria prezydent Avery.

      – Przede wszystkim Rój nie miałby szans przeciwko nam dwóm. A potem, po wojnie, chyba wreszcie moglibyśmy osiągnąć pokój i nawiązać współpracę. Koniec z nieustanną podejrzliwością i działaniami utrudniającymi wszystko drugiej stronie. Ludzkość byłaby bezpieczna jak nigdy dotąd.

      – Właśnie, Eamonie. Naprawdę uważasz, że Rój to jedyne zagrożenie? Znikąd praktycznie pojawili się Dolmasi. A ostatnio dostaliśmy raporty wywiadu o waszym spotkaniu ze Skiohra. Cholera, nazwa Konkordat Siedmiu wskazuje, że w kosmosie istnieje co najmniej siedem ras rozumnych. A jeżeli jest siedem, na pewno znajdziemy więcej. Wydaje ci się, że Rój jest z nich najgorszy?

      Huknął kolejny strzał. I następny słoń padł. Isaacson wypatrzył kolejne zwierzę, kilkaset metrów dalej. Poruszało powoli pyskiem, gdy przeżuwało liście. Było tak oszołomione, że nie przejmowało się śmiercią towarzysza ani niczym innym.

      – Zakładam, że nie. Ale ze śmiertelnymi wrogami trzeba sobie radzić po kolei. Sądziłem, że twój rząd wie wszystko, co tylko można, o Roju i Konkordacie Siedmiu.

      – I tu się mylisz. Ale miałeś rację, gdy chodzi o nas, Eamonie. Mój rząd poddał się Rojowi, ponieważ chciał przetrwać. Nie oznacza to jednak, że poznaliśmy obcych. O Dolmasi dowiedzieliśmy się w tym samym momencie, co i wy. Tak samo o Skiohra. Chociaż jesteśmy w rodzinie, nie znaczy to, że znamy wszystkich krewnych. Poznaliśmy tylko brutalnego, pijanego ojca, który, jak podejrzewamy, chce nas zabić, gdy tylko wydrze nam to, czego mu potrzeba.

      Trzeci strzał. Trzeci martwy słoń. Isaacson widział już czwarte zwierzę w oddali, może trzysta metrów od niego. Zastanawiał się, czy automatyczna korekta trajektorii wystarczy, aby trafić. Ustawił się na pozycji.

      – Chcesz powiedzieć, że żałujecie decyzji, Jurij? Wolelibyście, żeby wasz rząd pozostał lojalny wobec ludzi? I wobec Zjednoczonej Ziemi?

      Wołodin ściszył głos, zerknął na prawo i lewo, mimo że byli zupełnie sami, nie licząc kierowcy w samochodzie.

      – Oczywiście, że żałujemy. Żałujemy od wielu miesięcy. Nie doceniliśmy Roju. A co więcej… – Urwał i popatrzył w niebo, jakby szukał dronów wywiadu. – Większość w naszych kręgach politycznych żałuje nawet wybrania Małakowa. To jego czwarta kadencja, jak wiesz.

      – Dążycie do wcześniejszych wyborów?

      – W pewnym sensie, Eamonie. Potrzebuję twojej pomocy. Jeżeli się uda, może się okazać, że my, czyli ty i ja, ocaliliśmy nasz gatunek.

      Czwarty strzał huknął nad sawanną. Zaraz potem czwarty słoń upadł, a Isaacson uśmiechnął się z satysfakcją.

      – Och? Jakiej pomocy?

      – Eamonie, pomóż mi zabić Małakowa.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAAAAAQABAAD//gBBSlBFRyBFbmNvZGVyIENvcHlyaWdodCAxOTk4LCBKYW1l cyBSLiBXZWVrcyBhbmQgQmlvRWxlY3Ryb01lY2gu/9sAhAACAQEBAQECAQEBAgICAgIEAwICAgIF BAQDBAYFBgYGBQYGBgcJCAYHCQcGBggLCAkKCgoKCgYICwwLCgwJCgoKAQICAgICAgUDAwUKBwYH CgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgr/wAARCAYa A+gDASIAAhEBAxEB/8QBogAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgcICQoLEAACAQMDAgQDBQUE BAAAAX0BAgMABBEFEiExQQYTUWEHInEUMoGRoQgjQrHBFVLR8CQzYnKCCQoWFxgZGiUmJygpKjQ1 Njc4OTpDREVGR0hJSlNUVVZXWFlaY2RlZmdoaWpzdHV2d3h5eoOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOk paanqKmqsrO0tba3uLm6wsPExcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4eLj5OXm5+jp6vHy8/T19vf4+foBAAMB AQEBAQEBAQEAAAAAAAABAgMEBQYHCAkKCxEAAgECBAQDBAcFBAQAAQJ3AAECAxEEBSExBhJBUQdh cRMiMoEIFEKRobHBCSMzUvAVYnLRChYkNOEl8RcYGRomJygpKjU2Nzg5OkNERUZHSElKU1RVVldY WVpjZGVmZ2hpanN0
Скачать книгу