Biografie ulic. Jacek Leociak
Читать онлайн книгу.poruszania się, stwarza większy komfort życia dla społeczności, która komunikuje się ze sobą. Jest znakiem zwycięstwa nad przeciwnościami: łączy dwa brzegi, dwie krawędzie i tworzy przestrzeń wspólną – przestrzeń spotkania. Most wyobrażamy sobie przede wszystkim jako coś, co spaja oderwane części w całość, umożliwia przezwyciężenie tego, co dzieli.
Dla mieszkańców getta most utracił ów pozytywny walor. Był dowodem na to, że znaleźli się w jakimś absurdalnym układzie przestrzennym. Przypominał upokarzającą i degradującą sytuację zamknięcia. Uświadamiał, że między gettem a resztą świata mają być zerwane wszelkie połączenia. Most w getcie był zatem znakiem podziału i zniewolenia.
Takie rozwiązanie komunikacyjne – drewniany most przerzucony nad „aryjską” ulicą – Niemcy po raz pierwszy zastosowali w getcie łódzkim, a potem przenieśli do Warszawy. W getcie warszawskim były cztery drewniane mosty dla pieszych. Wymieniam je w kolejności ich powstawania. Pierwszy był most nad ulicą Mławską, w północno-wschodniej części getta, zbudowany prawdopodobnie w lutym 1941 roku. Pod tą właśnie datą znajdujemy o nim wzmiankę w Kronice getta warszawskiego Emanuela Ringelbluma: „Na Mławskiej zbudowano drewniany most, który łączy jedną ulicę getta z drugą”. Następny most, nad ulicą Przebieg (między placem Muranowskim a Bonifraterską), zbudowano w połowie 1941 roku. „Na ulicy Przebieg – czytamy u Ringelbluma – zbudowano drewniany most ze względu na chrześcijański internat, znajdujący się na końcu tej ulicy. Roztacza się stamtąd widok na Wisłę i Żoliborz. Mnóstwo Żydów stoi tam przez cały dzień i patrzy na tamten, wolny świat”. Ów roztaczający się widok na „wolny świat” jest kluczowy dla symboliki mostu w getcie. Kolejny most, a raczej kładkę dla pieszych, skonstruowano najprawdopodobniej późną jesienią 1941 roku nad częścią ulicy Żelaznej przy skrzyżowaniu z ulicą Leszno. Stało się to konieczne ze względu na zmiany granic getta w tym okresie. Otóż jeszcze w kwietniu 1941 roku do getta włączono gmach „Collegium” (przed wojną było tu Prywatne Gimnazjum Męskie nr 89) przy Lesznie 84 róg Żelaznej, gdzie mieścił się punkt etapowy dla wyjeżdżających do obozów pracy, a potem Arbeitsamt – Urząd Pracy Judenratu. W listopadzie 1941 roku gmach znalazł się poza granicami, został jednak otoczony parkanem i był traktowany nadal jako część getta. Jedyna droga do budynku wiodła przez kładkę dla pieszych, przerzuconą między żydowską (parzystą) stroną ulicy Żelaznej i stojącym już po aryjskiej (nieparzystej) stronie Żelaznej gmachem „Collegium”.
Most nad ulicą Chłodną przy skrzyżowaniu z Żelazną to konstrukcja największa i najbardziej znana. Łączył on tzw. duże getto (na północ od Chłodnej) i tzw. małe getto (na południe od Chłodnej).
Most nad Chłodną. Widok od skrzyżowania z Żelazną w kierunku wschodnim. W tle wieże kościoła św. Karola Boromeusza.
Fot. PAP / DPA
Skrzyżowanie Chłodna–Żelazna. Stan sprzed budowy mostu – charakterystyczne duże natężenie ruchu oraz tłok na przejściu. Rok 1941.
Fot. bpk, 30009587
Skrzyżowanie Chłodna–Żelazna było jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w getcie warszawskim. Ulica Chłodna wdzierała się „aryjskim” klinem w obszar getta, rozdzielając je na dwie części. W tym okresie zachodnia granica getta sięgała aż do ulicy Wroniej, co oznaczało, że odcinek Chłodnej leżący na zachód od Żelaznej i dochodzący do Wroniej pozostawał w obrębie getta. Układ komunikacyjny był tam wyjątkowo skomplikowany. Żeby przedostać się z małego do dużego getta, trzeba było przekroczyć Chłodną. Nie było innej drogi. Przejście to nazywano „Dardanelami” (Makower) albo „Scyllą i Charybdą” (Adler). Skrzyżowanie Chłodna–Żelazna było stale oblegane przez tłumy przechodniów. Tworzyły się zatory i korki, długo oczekiwano na możliwość przejścia przez jezdnię. Żydzi przedostający się przez ów przesmyk między obu częściami getta narażeni byli na szykany i bicie. Żandarmi kierujący ruchem często w przemyślny sposób znęcali się nad przechodniami. Tak wspomina to miejsce Władysław Szpilman:
Idąc Żelazną, już z daleka widziałem tłum rojący się na rogu Chłodnej. (…) Niemieckie warty (…) nudziły się. Jedną z ich ulubionych zabaw były tańce. Ściągano z pobliskich przecznic żydowskich ulicznych grajków, (…) potem z oczekującego na przejście tłumu dobierano ludzi, którzy zdawali się najśmieszniejsi… i kazano im tańczyć walca. Grajkowie ustawiali się pod murem domu, na jezdni tworzyło się puste koło, jeden z żandarmów obejmował batutę, tłukąc orkiestrę, jeśli grała za wolno, a inni pilnowali sumiennego wykonywania pląsów. (…) Przejście przez Chłodną otwierało się i zamykało i znów otwierało, a nieszczęśnicy musieli dalej podrygiwać w takt walca, zasapani, płaczący ze zmęczenia, dobywający resztek sił, daremnie oczekujący zmiłowania.
Mur na ulicy Chłodnej i kładka łącząca małe i duże getto przy ulicy Żelaznej. Rok 1942
Fot. Mieczysław Bil-Bilażewski, Muzeum Powstania Warszawskiego (MPW)
Ruchoma brama na skrzyżowaniu Chłodna–Żelazna (tzw. żelazne wrota). W głębi filar drewnianego mostu. Rok 1942.
Fot. USHMM, 73004A
Żelazne wrota. Z prawej narożna kamienica Chłodna 23, z lewej fragment mostu. Czerwiec 1942.
Fot. Amthor, BArch, Bild 101I-270-0298-10
Od wiosny 1941 „aryjski” ruch na Chłodnej zmienił swój charakter z cywilnego na wojskowy. W związku z przygotowaniami do wojny ze Związkiem Sowieckim Niemcy przerzucali z zachodu na wschód tabory wojskowe. „Teraz dniem i nocą przejeżdżały przez Chłodną na wschód niekończące się szeregi aut pancernych, czołgów, sanitarek, zmotoryzowanej artylerii, aut z piechotą; od czasu do czasu trochę artylerii i trochę pieszego wojska. Nieraz trzeba było czekać godzinami na możność przedostania się z jednego getta do drugiego” – pisał w ukryciu po aryjskiej stronie lekarz z getta Henryk Makower. Po korekcie granic jesienią 1941 roku cała zachodnia część Żelaznej odpadła od getta, tym samym ulica Chłodna – już na całej swej długości – stała się „aryjska”. Chłodną i częścią Żelaznej toczył się ruch „aryjski”. Raz jedną, raz drugą ulicę przegradzały ruchome żelazne wrota, wstrzymując bądź przepuszczając ludzi i samochody. W ten sposób żelazne wrota zapamiętała Maria Wisłowska – naoczny świadek: „Na środku ulicy Żelaznej, naprzeciw cukierni Sommera, stanął dziwny twór, owoc «genialnej» niemieckiej pomysłowości: cztery bramy, ustawione prostopadle względem siebie, zamknięte tworzyły żelazną klatkę jak w menażerii. Otwierały się tylko parami, udzielając przelotu tramwajom i pieszym wzdłuż ulicy Chłodnej – jezdnia była cała «aryjska» – lub też, gdy pozostałe bramy były zamknięte – przepuszczały przez ulicę Żelazną żydowskie riksze. Dla pieszych ruch był niedozwolony. Przez cały dzień otwierało się i zamykało to żelazne pudełko na rogu Chłodnej i Żelaznej”.
Po zmianie granic getta jesienią 1941 roku Miron Białoszewski wprowadził się do opuszczonej przez Żydów kamienicy przy Chłodnej 40. W jego wierszu Jerozolima, opublikowanym w piśmie „Akademik” w 1946 roku, żelazne wrota na skrzyżowaniu Chłodnej i Żelaznej przeistaczają się w biblijną bramę oddzielającą naród wybrany – oczekujący przejścia – od reszty świata.
Naprzeciw siebie zatrzaśnięte,
żelaznym chwieją się lamentem
drzwi Małego Getta
drzwi