Pięćdziesiąt twarzy Greya. Э. Л. Джеймс

Читать онлайн книгу.

Pięćdziesiąt twarzy Greya - Э. Л. Джеймс


Скачать книгу
biznesmen. Kiwam głową i oddaję mu kartę. – Świetnie. Wobec tego być może do zobaczenia jutro. – Odwraca się, aby wyjść, po czym się zatrzymuje. – Och, jeszcze jedno, Anastasio. Cieszę się, że panna Kavanagh nie mogła przeprowadzić tego wywiadu. – Uśmiecha się, po czym sprężystym krokiem opuszcza sklep, przewieszając sobie reklamówkę przez ramię.

      A ja zostaję, drżąca masa szalejących kobiecych hormonów. Długo wpatruję się w drzwi, za którymi zniknął, nim wreszcie wracam na Ziemię.

      Okej, podoba mi się. Proszę bardzo, przyznałam to sama przed sobą. Nie jestem już w stanie się ukrywać przed własnymi uczuciami. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Podoba mi się ten mężczyzna, i to bardzo. Ale wiem, że to sprawa przegrana, i wzdycham z żalem zaprawionym kroplą goryczy. Jego pojawienie się tutaj to jedynie zbieg okoliczności. No ale chyba wolno mi go podziwiać z daleka, prawda? Co w tym złego? A jeśli znajdę fotografa, jutro będę miała szansę na dalsze podziwianie. Przygryzam wargę i przyłapuję się na tym, że uśmiecham się jak uczennica. Muszę zadzwonić do Kate i zorganizować sesję zdjęciową.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Kate szaleje z radości.

      – Ale co on robił u Claytona? – Jej ciekawość aż emanuje z telefonu. Znajduję się właśnie w czeluściach magazynu, starając się udawać obojętność.

      – Akurat znalazł się w okolicy.

      – Uważam, że to zbyt duży zbieg okoliczności, Ana. Nie sądzisz, że przyszedł, aby się z tobą spotkać?

      Serce podskakuje mi na tę myśl, ale to krótkotrwała radość. Nudna i rozczarowująca rzeczywistość jest taka, że przyjechał tutaj w sprawach służbowych.

      – Odwiedzał wydział rolniczy WSU. Sponsoruje jakieś badania – mamroczę.

      – No tak. Przekazał na rzecz wydziału dwa i pół miliona.

      O kurczę.

      – Skąd wiesz?

      – Ana, jestem dziennikarką i sporządzam właśnie sylwetkę tego człowieka. Wiedza na ten temat to mój obowiązek.

      – Okej, Carlo Bernstein, nie gorączkuj się tak. No więc chcesz te zdjęcia czy nie?

      – Pewnie, że chcę. Pytanie, kto je zrobi i gdzie.

      – Możemy jego zapytać gdzie. Mówił, że zatrzymał się w okolicy.

      – Możesz się z nim skontaktować?

      – Mam numer jego komórki.

      Kate aż się zachłystuje.

      – Najbogatszy, najbardziej nieuchwytny i tajemniczy kawaler w całym stanie Waszyngton ot tak dał ci numer swojej komórki.

      – Eee… tak.

      – Ana! Podobasz mu się. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – oświadcza zdecydowanie.

      – Kate, on jedynie próbuje być miły. – Ale nawet gdy wypowiadam te słowa, wiem, że to nieprawda. Christian Grey nie bawi się w bycie miłym. Uprzejmym – może. A cichy głosik szepcze: „Być może Kate ma rację”. Swędzi mnie skóra na myśl, że może, takie maleńkie „może”, jednak mu się podobam. Bądź co bądź powiedział, że cieszy się, iż to nie Kate przeprowadziła z nim wywiad. Obejmuję się radośnie ramionami i kołyszę z boku na bok, przez krótką chwilę ciesząc się ewentualnością, że mu się podobam. Kate sprowadza mnie jednak na ziemię.

      – Nie wiem, kto zrobi te zdjęcia. Levi, z którym normalnie współpracujemy, nie może. Wyjechał na weekend do domu do Idaho Falls. Wkurzy się, kiedy się dowie, że stracił okazję cyknięcia fotki jednemu z największych przedsiębiorców w kraju.

      – Hmmm… No a José?

      – Świetny pomysł! Ty go poproś, dla ciebie zrobi wszystko. Potem zadzwoń do Greya i dowiedz się, gdzie chce zrobić te zdjęcia. – Kate w stosunku do José zachowuje się irytująco nonszalancko.

      – Myślę, że to ty powinnaś do niego zadzwonić.

      – Do kogo, José? – pyta drwiąco.

      – Nie, Greya.

      – Ana, to ciebie coś z nim łączy.

      – Łączy? – pytam piskliwie. – Ledwie go znam.

      – Ale przynajmniej znasz. I wygląda na to, że on ma ochotę poznać cię bliżej. Po prostu do niego zadzwoń. – Po tych słowach rozłącza się.

      Czasami zachowuje się strasznie apodyktycznie. Marszczę brwi i pokazuję mojej komórce język.

      Właśnie wysyłam José esemesa, kiedy do magazynu wchodzi Paul. Szuka papieru ściernego.

      – Mamy sporo klientów – mówi bez uszczypliwości.

      – Eee, sorki – bąkam i odwracam się, aby wyjść.

      – No więc skąd znasz Christiana Greya? – Paul stara się mówić w sposób nonszalancki, ale nie bardzo mu to wychodzi.

      – Musiałam przeprowadzić z nim wywiad do gazety studenckiej. Kate się rozchorowała. – Wzruszam ramionami, udając obojętność. Ze mnie także jest kiepska aktorka.

      – Christian Grey u Claytona. To ci dopiero – prycha zdumiony Paul. Kręci głową. – A tak z innej beczki, to masz ochotę wieczorem wybrać się na drinka albo coś w tym rodzaju?

      Zawsze, gdy przyjeżdża do domu, chce się ze mną umówić, a ja zawsze odmawiam. To już rytuał. Nie sądzę, aby spotykanie się z bratem szefa było dobrym pomysłem, poza tym Paul to taki fajny amerykański chłopak z sąsiedztwa, ale na pewno nie bohater literacki, choćby nie wiadomo jak wysilać wyobraźnię. „A Grey?” – pyta mnie podświadomość, unosząc brew. Uciszam ją.

      – Nie macie rodzinnej kolacji czy czegoś w tym rodzaju?

      – To jutro.

      – Może innym razem, Paul. Dziś muszę się uczyć. W przyszłym tygodniu mam egzaminy końcowe.

      – Ana, pewnego dnia w końcu się zgodzisz. – Uśmiecha się, a ja opuszczam magazyn.

      – Ale ja fotografuję miejsca, Ana, nie ludzi – jęczy José.

      – José, proszę? – mówię błagalnie. Przyciskając do ucha telefon, przemierzam nasz salon, patrząc przez okno na zapadający zmierzch.

      – Daj mi ten telefon. – Kate zabiera mi go i zamaszystym gestem przerzuca włosy przez ramię. – Posłuchaj mnie, José Rodriguez, jeśli chcesz, aby nasza gazeta napisała o otwarciu twojej wystawy, jutro zrobisz dla nas te zdjęcia, capiche? – Kate potrafi być wyjątkowo ostra.

      – Świetnie. Ana zadzwoni i poda ci miejsce i godzinę. W takim razie do jutra. – Zatrzaskuje mój telefon. – Załatwione. Teraz trzeba jedynie zdecydować, gdzie i kiedy. Dzwoń do niego. – Podaje mi telefon. A ja czuję ściskanie w żołądku. – Dzwoń do Greya, ale już!

      Patrzę na nią wilkiem i sięgam do kieszeni po jego wizytówkę. Kilka razy oddycham głęboko, a potem drżącymi palcami wystukuję numer.

      Odbiera po drugim sygnale.

      – Grey. – Wypowiada to chłodno i spokojnie.

      – Eee… panie Grey? Z tej strony Anastasia Steele.

      – Tak bardzo się denerwuję, że nie rozpoznaję własnego głosu.

      Przez chwilę panuje cisza. W środku cała się trzęsę.

      – Panna Steele. Jakże miło panią słyszeć.

      Ton jego głosu uległ zmianie. Myślę, że jest zaskoczony i wypowiadane


Скачать книгу