Królowa Saby. Ewa Kassala

Читать онлайн книгу.

Królowa Saby - Ewa Kassala


Скачать книгу
do mojego ucha – ale musisz zachować to w tajemnicy. Takie jest życzenie mojego ojca. Ja wiem, że ty na pewno nic nie powiesz, ale przyrzekłam tacie, że nikomu nie zdradzę tego, co zaraz usłyszysz. Jestem ciebie pewna bardziej niż siebie. Widziałam w snach, że zawsze będziesz mi wierna.

      Objęłam jej drobne ciałko. Wydawała mi się taka bezbronna!

      – Zawsze będę z tobą – zapewniłam szeptem.

      Objęła mnie, a po chwili usłyszałam:

      – Nie pierwszy już raz w snach widziałam władcę z dalekiego kraju, do którego udam się, gdy już zostanę królową. Jednak zanim to się stanie, w rzekach musi upłynąć jeszcze dużo wody, a ja powinnam się w tym czasie sporo nauczyć. Zanim go spotkam, wiele się wydarzy. Nie wiem jeszcze, gdzie on jest i w którą stronę powinnam podążać, ale mam pewność, że już teraz na mnie czeka, mimo że jeszcze nawet nie wie o moim istnieniu. Nasze spotkanie zmieni losy świata. Nie mam pojęcia jak, nie wiem, kiedy i nie wiem, co się wydarzy, ale mam pewność, że to nastąpi.

      Westchnęła, jakby była dorosłą kobietą.

      – Najpierw jednak zostanę królową Saby – zapewniła. – Mój ojciec to wie. Mówiłam mu. Prosił, żebym nie zdradziła nikomu, że mam wizje, bo to zaszkodzi sojuszom i pokojowi w Sabie. Książęta po cichu uważają, że któryś z ich synów w odpowiednim momencie pojmie mnie za żonę i razem będziemy władać w jego księstwie, albo że któryś z ich synów ma szansę na koronę. Dlatego są posłuszni ojcu. Tak jakby nie pamiętali, że mam przecież dwóch braci, z których każdy jest ważniejszym dziedzicem niż ja – powiedziała do siebie. – Widziałam w snach, że żaden z książąt nie będzie moim mężem. Jest mi przeznaczony władca z dalekiej krainy. Jednak nie mogę mówić o tym nikomu, bo to przecież tylko sny małej dziewczynki, jak mówi ojciec. On chciałby tak myśleć, a ja mam pewność, że to, co zdarza mi się widzieć nocami, to proroctwa. Wiem, że się spełnią. Gdy do mnie przychodzą, jest tak, jakby rozstępowało się niebo. Spływa na mnie jasność. Widzę wszystko wyraźnie. I za każdym razem coraz więcej.

      Słuchałam uważnie. Wszystko zaczynało składać mi się w całość. Oto miałam zaszczyt strzec księżniczki, o której wiedziałam, że kiedyś zasiądzie na tronie Saby. Dowiedziałam się o tym, rozsuwając zasłonę czasu. Nikal wezwał mnie, wiedząc o mojej wizji i o snach swojej córki. Dwa różne, niezależne źródła, czyli i Makeda, i ja, miały zbieżne widzenia. To nie mogły być już jedynie sny dziecka albo wizje kapłanki spoglądającej za zasłonę czasu. Nikal był doświadczonym władcą. Wiedział, że jeśli coś ma się wydarzyć z woli bogów, nawet jeśli to nam się nie podoba, należy porzucić nadzieję, że może się stać inaczej, niż oni sobie tego życzą.

      – Od dawna masz takie sny?

      – Gdy byłam mała, nie rozróżniałam jawy od rzeczywistości. Wtedy nocami często odwiedzała mnie matka. Jak wiesz, zmarła tuż po porodzie. Jednak wciąż czuję, że mnie nie opuściła. Ostatnio, od kiedy ty się pojawiłaś, odwiedza mnie rzadziej. Mówi, że teraz jestem w dobrych rękach.

      Byłam twarda, ale gdy to usłyszałam, po policzkach, zaskakując mnie samą, popłynęły łzy.

      – Mama cieszy się, że jesteś ze mną. Przypilnujesz mnie lepiej niż ona, bo umiesz walczyć, a ponoć ta umiejętność może okazać się w przyszłości przydatna nam bardziej, niż obie dziś sądzimy. Ja tego nie wiem, ale ona tak twierdzi, a jest bardzo mądra.

      – Makedo, jesteś niezwykłą dziewczynką – wyszeptałam, wiedząc, że to, co mówimy, zostanie między nami. – Będziesz kiedyś wspaniałą królową. Ale zanim tak się stanie, powinnyśmy uważać. Twój ojciec ma rację: nie mów o swoich wizjach nikomu. To mogłoby okazać się niebezpieczne dla państwa i dla ciebie.

      – Nikomu nie powiem, obiecuję – przyrzekła.

      Tak poznałam tajemnicę księżniczki Makedy.

      Królestwo Izraela, Jerozolima. W tym samym czasie

      Król Dawid był już stary. Nawet gdy go okrywano, odczuwał zimno. Jego słudzy mówili: „Trzeba będzie poszukać jakiejś młodej dziewczyny, niech będzie zawsze przy królu, niech dba o niego, niech w razie potrzeby śpi obok niego, rozgrzewając go w ten sposób”. I szukano po całym Izraelu takiej, która byłaby dostatecznie piękna. Znaleziono w końcu pewną Szunemitkę, imieniem Abisztag i przyprowadzono ją do pałacu. Była rzeczywiście śliczna. Troszczyła się o króla i obsługiwała go. On jednak nie zbliżał się do niej6.

      Królowa Batszeba polubiła Abisztag. Każdego dnia widziała jej starania, dobroć i cierpliwość. Dziewczyna była cicha, skromna, łagodnie uśmiechnięta, a przy tym zachowywała się tak, jakby przyszła na świat wyłącznie po to, by służyć Dawidowi. Patrząc na jej twarz, można było pomyśleć, że dbanie o króla jest jej radością, przeznaczeniem i najwspanialszym, co mogło spotkać ją w życiu. Równocześnie zupełnie nie miała świadomości swojej niezwykłej urody i wdzięku. Zdawała się nie dostrzegać zachwyconych nią spojrzeń. Skupiała się na opiece nad królem i poruszała się z nisko pochyloną głową.

      Gdy królowa poznała jej skromność, rozkazała, by została nieodłączną towarzyszką króla nie tylko w dzień. Także noce dziewczyna spędzała przy swoim panu, ogrzewając go swoim ciałem i czuwając przy nim nieustannie.

      W tym czasie także Salomon często bywał przy łożu chorego ojca. Prowadzili długie rozmowy, a w dniach, w których król miewał się gorzej, syn czytał mu stare zwoje. Zdarzało się też tak, że obaj milczeli albo spali: król w swoim łożu, a Salomon na ustawionym obok krześle. W takich chwilach Abisztag, wycieńczona nieustannym czuwaniem, też najczęściej zasypiała, układając się gdzieś w pobliżu.

      Pewnego ranka, gdy cała trójka po lekkim śniadaniu właśnie zapadła w sen, do komnaty cicho weszła Batszeba. Abisztag natychmiast uniosła głowę, a widząc królową, w popłochu wstała, poprawiła strój i nisko się ukłoniła. Salomon słysząc ruch, też otworzył oczy. Na szczęście wejście królowej nie obudziło Dawida.

      – Salomonie, chodź ze mną – szeptem rozkazała Batszeba. – Niezwłocznie! – Jednoznacznym gestem podkreśliła swe żądanie.

      – Ty zostań przy królu i nie odstępuj go na krok. – Spojrzała na Abisztag. – Nikomu nie pozwól podawać królowi niczego bez mojego pozwolenia. Żadnych napojów, pokarmów ani prezentów. Przed drzwiami zostaną wzmocnione straże, nie zdziw się, gdy przybędzie tu żołnierzy.

      Dziewczyna skinęła głową bez słowa. Rozumiała, że wydarzyło się coś niezwykłego, co w konsekwencji mogło stanowić zagrożenie dla życia króla.

      – Co się stało, matko? – Salomon zaczekał aż znajdą się za drzwiami komnaty.

      Królowa nawet nie przystanęła.

      – Musimy się spieszyć! Zaraz będą tu Natan i Sadok, już po nich posłałam. Chodźmy, opowiem ci wszystko w mojej komnacie.

      – Co się stało? Chcę wiedzieć teraz. Natan i Sadok mogą poczekać.

      – Synu… – Zatrzymała się, ujęła jego dłonie i spojrzała mu w oczy. – Synu – powtórzyła, a jej głos zdradzał i oburzenie, i trwogę. – Adoniasz ogłosił się królem!

      – Co takiego? – W pierwszej chwili nie uwierzył w to, co usłyszał. – Jak to!?

      – No właśnie! – Była wzburzona. – Idźmy, trzeba działać! Dziwić będziemy się później. – Odwróciła się i szybkim krokiem poszła w stronę


Скачать книгу

<p>6</p>

ST, 1 Krl 1,1–27, Dzieje Salomona.