Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Читать онлайн книгу.

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow


Скачать книгу
mej prośby Stalinowi”.

      W jego oczach pojawiły się łzy. Siedzieliśmy w milczeniu. Kobułow też. Potem Mierkułow rzekł do Mierieckowa: „Dobrze. Idźcie już. Zameldujemy jak trzeba”.

      Po wyjściu aresztowanego Kobułow usiłował udowodnić, że Mierieckow się wykręca od odpowiedzialności itd. Nie wytrzymałem: „Zameldujemy do KC i niech tam zdecydują!”79.

      Po godzinie zadzwonił Mierkułow: „Przyjdź, zobaczysz notatkę do KC”. Kiedy wszedłem do niego, zastałem już tam Kobułowa.

      Notatka do KC WKP(b) do tow. Stalina zwięźle informowała, że przesłuchany w śledztwie Mierieckow oświadczył, iż jego wcześniejsze zeznania nie odpowiadają rzeczywistości, że oczerniał sam siebie, nie jest wrogiem władzy sowieckiej i prosi o wysłanie go na front. Zgodziłem się z treścią i notatkę wysłano do adresata.

      Około północy Mierkułowa z Mierieckowem wezwano na Kreml. Stalin oraz inni członkowie GKO uprzejmie powitali Mierieckowa, trochę z nim porozmawiali, po czym wódz spytał, jak on się zapatruje na oddelegowanie w charakterze przedstawiciela Stawki na Front Północno-Zachodni, czyli Wołchowski, znany mu jeszcze z wojny fińskiej. Mierieckow wyraził zgodę i został natychmiast uwolniony.

      O godzinie 1 po północy Mierkułow wezwał mnie z Kobułowem i poinformował o tym wydarzeniu. Rozkazał Kobułowowi, by zwrócił Mierieckowowi na godzinę 7 rano wszystkie jego dokumenty, to znaczy order, książeczkę wojskową itp.

      Kobułow aż zzieleniał ze złości i powiedział, że to wszystko wywieziono już do Kujbyszewa. Na to Mierkułow odrzekł, że trzeba pojechać do sekretariatu Prezydium Rady Najwyższej i odtworzyć wszystkie niezbędne papiery. Dowiedziałem się później, że Kobułow do bladego świtu załatwiał niezbędne formalności i o 7 rano zdążył wręczyć potrzebne dokumenty Mierieckowowi, który tego dnia wylatywał na front.

      Pisałem wyżej, że „wszystko wywieziono do Kujbyszewa”. Chodzi o to, że już w sierpniu, kiedy sytuacja na kierunku smoleńskim stała się niezwykle niebezpieczna, nasz resort oraz inne też otrzymały polecenie, by archiwa, papiery wartościowe oraz kosztowności z Kremla, słynny Skarbiec Diamentowy oraz złoto wywieźć do Kujbyszewa, do którego z ramienia NKGB i NKWD oddelegowano zastępcę ludowego komisarza spraw wewnętrznych Obrucznikowa*80.

      Bombardowanie Berlina

      W sierpniu 1941 roku niespodziewanie otrzymałem decyzję Politbiura o mianowaniu mnie członkiem Rady Wojennej Sił Lotniczych Armii Czerwonej. Jak zawsze nikt mnie o zgodę nie pytał i nie interesował się, czy cokolwiek rozumiem w sprawach lotniczych81.

      Po godzinie zadzwonił Bułganin*, wtedy kierownik Gosbanku ZSRR, i zapytał: „Otrzymałeś decyzję?”. Mówię: „Otrzymałem”. – „Ja też. No to jedziemy”.

      „A co my tam będziemy robili?” – dopytuję się. „Gospodarz wie lepiej” – śmieje się. „Jedź sam – upieram się – zorientujesz się, o co chodzi, i mnie powiadomisz”. Zgodził się.

      Zadzwonił pod koniec dnia i mówi: „Wywalczyłem tam dwa gabinety dla nas obu, ze wspólnym sekretarzem. Jedziemy”. Umówiliśmy się na wieczór.

      Dołączył do nas dowódca sił lotniczych P.F. Żygariew*, dobrze mi znany. Zadzwonił do głównodowodzącego i ustalił godzinę spotkania82.

      Po przywitaniu się z Żygariewem Stalin poinformował, że zdecydowano wzmocnić siły lotnicze i dlatego oddelegowują Bułganina z Sierowem, którzy „wam pomogą”. Po chwili zastanowienia rzekł: „Niemcy nadlatują nad Moskwę i zrzucają bomby. Czy możemy zbombardować Berlin?” – i popatrzył na Żygariewa.

      Paweł Fiodorowicz wobec wodza najodważniejszy nie był. Odpowiedział z gotowością: „Możemy”. „No więc – kontynuował Stalin, spoglądając na zebranych – zorganizujcie potężny nalot na Berlin, niech i oni odczują, jak to jest. Przygotujcie i zameldujcie”.

      W gabinecie Żygariewa zaczęliśmy rozważać sytuację, liczyć, ile mamy bombowców zdolnych dolecieć bez dodatkowego tankowania do Berlina i z powrotem. Okazało się, że niezbyt wiele. W dodatku trzeba je ściągać z oddalonych lotnisk, by wypełniły swoją misję.

      Obliczono, że około 50 samolotów możemy posłać nad Berlin z Dietskiego Sioła koło Gorkiego i jeszcze z 2–3 lotnisk. Bombowiec DB-3 o pułapie lotu 3000–4000 metrów osiągał szybkość 370 km/godz., podczas gdy niemieckie Ju-88 – 580 km/godz. na pułapie 5000 metrów. Porównanie nie wypadało na naszą korzyść.

      Rozkaz głównodowodzącego należy jednak wykonać. Ustaliliśmy, kto i za co odpowiada, określiliśmy terminy gotowości i zaczęliśmy naciskać na odpowiednie guziki. Podjąłem się organizacji niezakłóconego systemu łączności wysokiej częstotliwości, ponieważ wchodziło to w zakres moich obowiązków od pierwszych dni wojny, jak również pracy służby meteorologicznej sił lotniczych.

      Po ściągnięciu w wielkiej tajemnicy samolotów z wymienionych lotnisk zameldowaliśmy Stalinowi o gotowości do wykonania zadania. Wódz wydał rozkaz bombardowania Berlina.

      W nocy nie spaliśmy. Z pokładu prowadzącego samolotu meldowano: „Minęliśmy Mińsk, Warszawę… Ostrzału brak. Podchodzimy do Königsbergu… Nieznaczny, potem silny ogień obrony przeciwlotniczej. Podchodzimy do Berlina, nad miastem masa reflektorów przeciwlotniczych… Jesteśmy na kursie do zrzutu bomb…”. Słuchaliśmy tego z zadowoleniem.

      I naraz się zaczęło. Prowadzący meldował: „Silny ogień przeciwlotniczy”. Samolot płonie… jeden, drugi, trzeci. Łączność się urwała. Pojedyncze załogi meldują, że wracają, pod Königsbergiem ponownie silny ogień wrogich zenitówek. Niektórzy piloci zdążyli nadać, że atakują ich messerschmitty. Nastroje minorowe.

      Rankiem podliczono, ile załóg wróciło. Rozpacz. W Dietskim Siole wylądowało siedem samolotów, do Gorkiego żaden nie dociągnął, kilka musiało lądować po drodze. Wynik misji – opłakany.

      Nasze lotnictwo dalekiego zasięgu okazało się za słabe, do tego wzdłuż wybrzeża Bałtyku dostało się pod ostrzał własnej artylerii i okrętów wojennych83.

      Należało zameldować Stalinowi o wynikach. Wieczorem zadzwoniliśmy do niego.

      Wódz przekazał: „Jeszcze dzisiejszego wieczora porozmawiamy. Przyprowadźcie ze sobą jednego z dowódców lotnictwa dalekiego zasięgu” – i odłożył słuchawkę. Żygariew zaproponował kandydaturę pułkownika Gołowanowa*, dowódcy pułku lotniczego.

      Kiedy wieczorem zadzwonił Poskriobyszew, sekretarz Stalina, Żygariew zabrał nas wszystkich ze sobą, ponieważ bał się iść sam. Gdy weszliśmy, w sekretariacie zobaczyłem ogromnego, prawie dwumetrowego podpułkownika w mundurze lotnika.

      Stalin oschle się z nami przywitał. Nie chciał słuchać o „wynikach” bombardowania Berlina. Żygariew przedstawił mu Gołowanowa. Stalin od razu go spytał: „Czego potrzeba, by obronić nasze bombowce przed myśliwcami przeciwnika?”.

      Podpułkownik dość odważnie, by nie powiedzieć więcej, z miejsca wypalił: „Towarzyszu Stalin, dajcie mi ochronę eskadry naszych myśliwców, a strat nie poniosę”.

      Wódz zwrócił się do nas: „Widzicie, słusznie mówi towarzysz Gołowanow. Tak należy uczynić. Pomyślcie, jak to zorganizować, i zameldujcie do Głównego Komitetu Obrony”. Po namyśle dodał: „Może należy utworzyć osobne lotnictwo dalekiego zasięgu?”. Na tym spotkanie zakończono.

      Po wyjściu


Скачать книгу

<p>79</p>

Oficjalna historiografia dotychczas utrzymywała, że aresztowanego w sprawie spisku wojskowo-faszystowskiego przyszłego marszałka Kiriłła Mierieckowa zwolniono 26 sierpnia 1941 r. po interwencji Stalina, do którego skierował osobistą prośbę. Opowieść Sierowa wnosi jasność – to jego wstawiennictwo uratowało jednego z najwybitniejszych sowieckich dowódców.

Już we wrześniu 1941 r., po wyjściu z więzienia dowodząc 7. Specjalną Armią, Mierieckow dokonał czynu, zdawałoby się, niemożliwego – powstrzymał natarcie Finów na rzece Swir. Wkrótce zostanie dowódcą Frontu Wołchowskiego, a następnie Karelskiego, odegra decydującą rolę w przełamaniu niemieckiej blokady Leningradu, wyzwoli Karelię, terytoria za kręgiem polarnym, część Norwegii. To Mierieckow postawi kropkę w historii II wojny światowej, gromiąc Japończyków w Mandżurii, za co otrzyma order „Zwycięstwo”.

<p>80</p>

W miarę zbliżania się linii frontu do stolicy postanowiono ewakuować na dalekie zaplecze archiwa, skarby moskiewskiego Kremla, Skarbiec Diamentowy, cenne metale i kamienie szlachetne, znaczną część zasobów muzealnych. 4 lipca 1941 r. do Tiumienia specjalnym pociągiem wywieziono z mauzoleum ciało Lenina. 5 lipca rozpoczęto ewakuację pracowników partyjnych i państwowych z rodzinami. Już w październiku 1941 r. do Kujbyszewa, funkcjonującego na prawach zapasowej stolicy, oraz do innych miast na zapleczu ewakuowano 75% pracowników centralnego aparatu NKWD oraz stosowną dokumentację – kartoteki, akta, teczki itp.

<p>81</p>

Nie do końca wiadomo, czym kierował się Stalin, mianując Sierowa członkiem Rady Wojennej lotnictwa. Może chodziło o plany bombardowania Berlina, o czym powiemy dalej, i odpowiednie sprawdzenie personelu lotniczego.

<p>82</p>

Narada u Stalina miała miejsce 3 lipca 1941 r. Sierow wszedł do gabinetu o 23.40 razem z Bułganinem i Żygariewem, dowódcą sił lotniczych, oraz jego zastępcami Ruchlem i Pietrowem. O północy dołączył do nich Żukow, dowódca marynarki wojennej Kuzniecow oraz przyszły główny marszałek lotnictwa Gołowanow. Opuścili gabinet o godzinie 0.50.

<p>83</p>

Bombardowanie Berlina przez lotnictwo sowieckie miało przede wszystkim charakter akcji demonstracyjnej. Owszem, miał to być odwet na Niemcach, ale z drugiej strony miano wykazać narodowi sowieckiemu, że lotnictwo nasze istnieje wbrew kłamstwom propagandy Rzeszy o jego całkowitym unicestwieniu. Pierwszego takiego wylotu dokonano 7 sierpnia siłami 15 bombowców Frontu Bałtyckiego. Z powodu zaskoczenia przeciwnik nie zestrzelił żadnego samolotu. Bombardowania trwały do 5 września. Ogółem dokonano dziewięciu nalotów, 33 samoloty zrzuciły na Berlin 21 ton bomb, stracono 17 załóg.