Idealny narzeczony. Мелани Милберн

Читать онлайн книгу.

Idealny narzeczony - Мелани Милберн


Скачать книгу
jeśli mnie znowu pocałujesz, to sobie o tym przypomnisz.

      Czy ja kompletnie, totalnie już oszalałam?!

      Abby nie miała pojęcia, dlaczego to powiedziała. Jej słowa zatruły atmosferę jak chmura toksyn.

      A może i wiedziała dlaczego: chciała, żeby ją wtedy pocałował. Chciała tego od tamtego wieczoru.

      Prawdziwego pocałunku.

      Nie mogła oderwać wzroku ani myśli od jego ust. Są miękkie czy twarde? Jak smakują? Są słone, z nutką kawy lub mięty? A może znalazłaby na nich ślad brandy? Fantazjowała. Wyobrażała sobie, że chwyta ją za ramiona, przyciąga do swego szerokiego torsu i ucztuje na jej ustach, jak namiętni bohaterowie filmów kostiumowych, które tak lubiła oglądać.

      Luke zbliżył się i chwycił ją pod brodę. Poczuła jego ciepłe palce na skórze. Nie pamiętała, by jej kiedykolwiek wcześniej dotknął, nie licząc tamtego wieczoru. Zdawało jej się, że przestrzeń między ich ciałami wypełnia przedziwna energia, jakaś forma magnetycznego przyciągania.

      Zajrzała mu prosto w oczy i aż zadrżała. Z tej odległości mogła dostrzec każdy detal jego twarzy. Ponownie zaczęła się rozpływać w myślach o jego ustach.

      – Czytaj mi z ruchu warg – zażądał głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Nie idę na żaden bal. Zrozumiałaś?

      Czy kiedykolwiek widziała piękniejsze usta niż jego? Niestety, nie przypominała sobie, by się kiedykolwiek uśmiechał. Z drugiej strony, zawsze ją fascynowała ta jego tajemnicza powaga.

      Musiała go przekonać, by zmienił zdanie.

      Westchnęła, po czym rzuciła mu zawstydzone spojrzenie spod gęstych rzęs.

      – Okej, przyznaję, nieco ściemniałam na temat tamtego wieczoru. Nie pocałowałeś mnie. Nawet nie próbowałeś, ale…

      – To dlaczego mi wmówiłaś, że jednak to zrobiłem. – Luke puścił jej podbródek i zmarszczył czoło.

      Czuła, że policzki jej płoną.

      – Nie wiem…

      – Nie wiesz?! – Głos miał ostry jak brzytwa. Odczuwała boleśnie każde słowo.

      Przygryzła wargę.

      – Może byłam nieco zszokowana, gdy znalazłam cię w tak marnym stanie. Bezmyślnie uznałam, że jesteś pijany.

      – Ale dlaczego chciałaś, bym uwierzył, że na ciebie upadłem, gdy straciłem przytomność, podczas gdy w ogóle cię nie dotknąłem?

      – W zasadzie to mnie dotknąłeś.

      Oczy mu zapłonęły, jakby jej słowa go wzburzyły.

      – Gdzie ja cię…? – Urwał. Niedokończone pytanie zawisło w powietrzu.

      – Oparłeś mi rękę na biodrach, gdy pomagałam ci dojść do łóżka – odparła. – I położyłeś mi głowę na ramieniu. Patrzyłeś na mnie tak, jakbyś chciał mnie pocałować. – Nie była w stanie wspomnieć o tym, jak gładził jej twarz.

      – Jest wielka różnica między chęcią a prawdziwym czynem.

      Abby pod wpływem jego surowego spojrzenia ledwie powstrzymywała łzy. Przez te wszystkie lata nauczyła się nie płakać, ale teraz była bliska załamania.

      – Proszę, Luke, nie każ mi cię błagać. Naprawdę przepraszam za moje małe niewinne kłamstewko. Nie powinnam była tego mówić, ale ten bal jest naprawdę dla mnie ważny. To tylko jeden wieczór. Po wszystkim już nigdy nie poproszę cię o nic innego. Przysięgam.

      – Dlaczego ten bal jest dla ciebie taki ważny? Nie jest to po prostu kolejny z twoich spędów pozerów?

      Spęd pozerów? Tak właśnie ją postrzegał? Była dla niego tylko małą, płytką imprezowiczką, dla której świat kończył się na manikiurze i sztucznej opaleniźnie? Swoją drogą, obie rzeczy będzie musiała załatwić przed balem.

      – Rozumiem, że moja kariera wygląda dla ciebie komicznie, ale tak się składa, że kocham pisać dla magazynu, a jutro wieczorem mamy największą imprezę charytatywną w roku – odparła. – Będzie kilka rodzajów aukcji, licytacje o niejawne nagrody warte tysiące funtów, oraz uroczysta kolacja przygotowana przez kucharzy-celebrytów. Wszystko to, by zebrać pieniądze dla dzieci z rodzin patologicznych. Bilety na bal trzeba rezerwować na kilka lat naprzód. Nie mogę nie pójść, bo szef mnie wyleje, gdy tylko odkryje moje kłamstwo na temat narzeczonego. Nie mogę też pójść bez partnera, bo zostaliśmy wybrani najbardziej wpływową parą roku.

      Zmarszczył czoło.

      – W końcu będziesz musiała powiedzieć wszystkim, że nie jesteś w żadnym związku.

      Abby wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała ogłosić rozstanie, ale o ileż łatwiej byłoby namówić Luke’a, by podszył się pod jej narzeczonego? Mogłaby nawet po balu wrzucić na bloga i Tweetera porady dotyczące rozstań.

      Nie garnęła się do przyznania, że ona – ekspertka od spraw sercowych – jest singielką, w dodatku dziewicą.

      – Owszem, ale zrozum: potrzebuję narzeczonego na niby, by wreszcie się z nim rozstać. Kiedyś poznam kogoś właściwego. Może przy pomocy portalu randkowego. Póki co, muszę z kimś pójść na bal.

      Luke przewrócił oczami, po czym podszedł do drzwi salonu i ostentacyjnym gestem je otworzył.

      – Jeśli pozwolisz, mam jeszcze sporo pracy dzisiaj do zrobienia.

      Zrozumiała, że to jej ostatnia szansa, by na niego wpłynąć.

      – Proszę, proszę, proszę, zrób to dla mnie, Luke. To tylko kilka godzin. Możesz wyjść wcześniej, nikt nie będzie miał ci za złe. Pomyśl o tych wszystkich biednych dzieciach, którym pomożesz! By odmienić ich życie, wystarczy, że poudajesz mojego narzeczonego przez dwie godziny.

      Milczał, nie odrywając od niej wzroku. Trwało to tak długo, że w myślach zaczęła już układać słowa pisemnego wymówienia pracy. W końcu jednak wydał z siebie długie, ciężkie westchnienie.

      – No dobra, wygrałaś. Zabiorę cię na bal. Dwie godziny, nie dłużej. I obiecaj mi, że robimy to ten jeden, jedyny raz.

      Abby zalała fala ulgi. Musiała się powstrzymać przed uściskaniem go. Chciała go ucałować. Sama przed sobą ukrywała, jak bardzo.

      – Dobra, jasne. Oczywiście. Potrzebuję cię tylko na jeden wieczór. Obiecuję.

      Potem pobieżnie ustalili szczegóły dotyczące stroju oraz wspólnego wyjścia. Następnie odprowadził ją do drzwi.

      – Jeszcze jedno – dodał.

      Obejrzała się na niego.

      – Tak?

      Zdawało jej się, że nie może oderwać wzroku od jej ust.

      – Mogę odegrać swoją rolę, ale są pewne granice i liczę, że ty i twoje fantazje je uszanują. Zrozumiano?

      Ciekawiło ją, co miał przez to na myśli.

      – Nie myślisz chyba, że oczekuję, że naprawdę mnie poślubisz: to byłby absurd!

      – Dobrze wiedzieć – odparł zagadkowo. – Do jutra, Kopciuszku.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Gdy tylko zamknął za nią drzwi, zaklął siarczyście. Jak ta cholerna dziewucha namówiła go, by się zgodził na tę hucpę? Nie chodził na bale. Nie chodził na imprezy. Nie chodził nawet na uroczyste kolacje, chyba że firma go do nich zmuszała.

      A przede wszystkim nie chodził na randki.

      Od


Скачать книгу