Pożądana . Морган Райс

Читать онлайн книгу.

Pożądana  - Морган Райс


Скачать книгу
żołądek na pół.

      Patrzyła na leżącego mężczyznę, z wytężonym wzrokiem utkwionym w jego szyi, widząc, jak pulsuje mu krew. W tym jednym momencie poczuła niewysłowioną chęć rzucenia się na niego i wypicia krwi. Odczucie to wykraczało poza jakiekolwiek pragnienie – przypominało raczej nakaz. Każda jej cząstka zmuszała ją niemal do zrobienia tego.

      Resztkami siły woli zmusiła się, by odwrócić wzrok. Prędzej umarłaby z głodu, niż skrzywdziła człowieka.

      Rozejrzała się wokół, zastanawiając się, czy gdzieś tu był jakiś las, miejsce, gdzie mogłaby zapolować. Widziała co prawda sporadyczne polne drogi i parki, jednak nic, co przypominałoby las.

      Dokładnie w tym momencie otworzyły się gwałtownie drzwi knajpy i z jej wnętrza wypadł, potykając się, jakiś mężczyzna – w zasadzie został wyrzucony przez jednego z obsługi. Mężczyzna, najwyraźniej pijany, zaczął kląć i krzyczeć na nich.

      Potem odwrócił się, a jego wzrok spoczął na Caitlin.

      Był dobrze zbudowany, a z oczu mu źle patrzyło.

      Caitlin spięła się. Znów zaczęła zastanawiać się, czy pozostały jej moce, jakiekolwiek.

      Odwróciła się i odeszła, przyspieszając kroku, ale wyczuła, że mężczyzna podążył za nią.

      Zanim zdążyła się odwrócić, może sekundę później, mężczyzna chwycił ją od tyłu w niedźwiedzim uścisku. Był szybszy i silniejszy, niż sobie wyobrażała. Wyczuła też jego paskudny oddech dolatujący znad ramienia.

      Oprych był jednak również pijany. Zataczał się, nawet trzymając ją w objęciu. Caitlin skupiła się, przypomniała sobie treningi, uchyliła się i zwaliła go z nóg, używając jednej z technik walki, których nauczył ją Aiden na Pollepel. Mężczyzna poleciał w dół i wylądował na plecach.

      Nagle w Caitlin odżyło wspomnienie Rzymu, Koloseum, jej walki na arenie z wieloma napastnikami naraz. Było takie sugestywne, że przez chwilę zapomniała, gdzie się znajduje.

      Doszła jednak do siebie w samą porę. Pijany mężczyzna zdołał wstać i ruszyć do ataku, słaniając się na nogach. Caitlin odczekała do ostatniej chwili, po czym zeszła mu z drogi i mężczyzna poleciał w przód, wprost na twarz.

      Był zamroczony i zanim zdążył stanąć ponownie na nogi, Caitlin pospiesznie oddaliła się. Była zadowolona, że mimo wszystko poradziła sobie z nim, jednak wydarzenie to wstrząsnęło nią do głębi. Zmartwiła się, że nadal niepokoiły ją przebłyski pamięci o przygodach w Rzymie. Nie czuła też swoich nadludzkich mocy. Była równie słaba, jak zwykły człowiek. Myśl ta przeraziła ją ponad wszystko. Rzeczywiście musiała teraz radzić sobie sama.

      Rozejrzała się dokoła, odchodząc od zmysłów z niepokoju, gdzie teraz powinna pójść, co robić. Nogi piekły ją od długiej wędrówki i zaczęła poddawać się rozpaczy.

      I wówczas to ujrzała. Podniosła wzrok i przed sobą zobaczyła ogromne wzgórze. Na jego szczycie wznosiło się wielkie, średniowieczne opactwo. Z jakiegoś powodu, którego nie potrafiła wytłumaczyć, czuła, że budowla przyciągała ją do siebie. Rozmiar wzgórza nie zachęcał do wspinaczki, ale nie miała innego wyboru.

      Wspięła się na nie, czując zmęczenie ponad wszystko, czegokolwiek do tej pory doświadczyła, żałując, że nie może latać.

      W końcu dotarła do frontowych drzwi opactwa i objęła wzrokiem masywne, dębowe podwoje. Miejsce wyglądało na antyczne. Nie mogła wyjść z podziwu, że kościół ten, chociaż był dopiero rok tysiąc siedemset osiemdziesiąty dziewiąty, wyglądał, jakby stał tu od tysięcy lat.

      Czuła, że coś, nie wiedząc co, przyciąga ją do niego. Nie wiedząc, gdzie indziej mogłaby się udać, zebrała się na odwagę i zapukała cicho.

      Nie było żadnej odpowiedzi.

      Spróbowała użyć klamki i ze zdziwieniem stwierdziła, że drzwi nie były zamknięte. Weszła do środka.

      Antyczne wrota zaskrzypiały, otwierając się powoli. Minęła chwila, zanim oczy Caitlin przyzwyczaiły się do ogromnej, zacienionej świątyni. Zlustrowała wnętrze. Jego rozmiary i panujący tu nastrój wywarły na niej silne wrażenie. Wciąż była jeszcze późna noc i ten prosty, surowy kościół, niemal w całości zbudowany z kamienia, ozdobiony witrażami, rozświetlały wszechobecne, wielkie, dopalające się świece. Na drugim, odległym końcu znajdował się prosty ołtarz, wokół którego umieszczono dziesiątki kolejnych świec.

      Poza tym wszystkim, kościół zdawał się opustoszały.

      Caitlin zastanowiła się, co ona w ogóle tu robi. Czy był jakiś wyjątkowy ku temu powód? Czy też jej umysł płatał figle?

      Nagle otworzyły się boczne drzwi i Caitlin obróciła się na pięcie.

      Ku swemu zaskoczeniu zobaczyła zakonnicę – niską, słabowitą, ubraną w zwiewne białe szaty i biały kaptur – która ruszyła w jej kierunku. Kobieta podeszła powoli wprost do Caitlin.

      Ściągnęła kaptur, spojrzała na nią i uśmiechnęła się. Miała ogromne, błyszczące niebieskie oczy i wyglądała na zbyt młodą, by być zakonnicą. Kiedy jej uśmiech się powiększył, Caitlin poczuła emanujące od niej ciepło. Wyczuła również, że zakonnica należała do jej rodzaju: była wampirem.

      – Siostra Paine – powiedziała cicho zakonnica. – To zaszczyt gościć cię tutaj.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Miała wrażenie, że wkroczyła w nierzeczywisty świat. Szła za zakonnicą prowadzącą ją długim korytarzem przez opactwo. Miejsce to było przepiękne i najwyraźniej tętniło życiem. Wszędzie krzątały się zakonnice w białych szatach, tak jakby gotując się do porannych posług. Jedna z nich szła, wymachując przed sobą karafką i roztaczając wokół delikatną woń, podczas gdy inne cicho i śpiewnie recytowały poranne modły.

      Po kilku minutach wędrówki w ciszy, Caitlin zaczęła się zastanawiać, dokąd zakonnica ją prowadziła. W końcu zatrzymały się przed pojedynczymi drzwiami. Zakonnica otworzyła je i ich oczom ukazał się niewielki, skromny pokój z widokiem na Paryż. Caitlin przypomniała sobie od razu izbę, w której spała, kiedy była w klasztorze w Sienie.

      – Na łóżku znajdziesz przebranie – powiedziała zakonnica. – Na dziedzińcu jest sadzawka, w której możesz się obmyć. I dodała, wskazując palcem – A to jest dla ciebie.

      Caitlin podążyła wzrokiem za palcem i zauważyła niewielki, kamienny piedestał w rogu pomieszczenia, na którym spoczywał srebrny kielich wypełniony białym płynem. Zakonnica uśmiechnęła się do niej.

      – Masz tu wszystko, czego potrzeba, by odpocząć i porządnie się wyspać. Później sama podejmiesz decyzję, co dalej.

      – Decyzję? – spytała Caitlin.

      – Powiedziano mi, że masz już jeden klucz. Będziesz musiała odszukać pozostałe trzy. Jednak decyzja o tym, czy podejmiesz się wypełnienia swojej misji i kontynuowania podróży zawsze należeć będzie do ciebie.

      – To dla ciebie.

      Wyciągnęła dłoń i wręczyła Caitlin cylindryczne puzderko wysadzane klejnotami.

      – To list od twojego ojca. Przeznaczony tylko dla twoich oczu. Strzegłyśmy go od stuleci. Nigdy nie został otwarty.

      Caitlin wzięła go ze zdziwieniem, czując jego ciężar na dłoni.

      – Naprawdę ufam, że będziesz kontynuowała swoją misję – powiedziała cicho. – Potrzebujemy cię, Caitlin.

      I nagle odwróciła się, gotowa odejść.

      – Zaczekaj! – krzyknęła Caitlin.

      Kobieta


Скачать книгу