Fjällbacka. Camilla Lackberg
Читать онлайн книгу.się po pokoju ostatni raz. Czegoś brakowało, ale nie mogła sobie uprzytomnić czego. Trudno, może sobie przypomni. Nie mogła zostać dłużej. Odłożyła klucz na miejsce. Uspokoiła się dopiero, gdy wsiadła do samochodu i uruchomiła silnik. Wystarczy sensacji na jeden wieczór. Porządny kieliszek koniaku powinien ją postawić na nogi i choć częściowo odegnać niepokój. Co też przyszło jej do głowy, żeby tam chodzić i węszyć? Nie mogła się samej sobie nadziwić.
Na miejscu, na podjeździe do garażu, stwierdziła, że od chwili kiedy wyjechała z domu, upłynęła zaledwie godzina. Zdziwiła się, bo wydawało jej się, że cała wieczność.
Sztokholm pokazał się tego dnia z najlepszej strony, ale Erice i tak to nie pomogło. W normalnej sytuacji cieszyłby ją widok z mostu Västerbron na mieniące się w słonecznym blasku wody Riddarfjärden. Ale nie tym razem. Spotkanie miało się odbyć o drugiej. Erika myślała o tym przez całą drogę, od samej Fjällbacki, ale nie przychodziło jej do głowy żadne rozwiązanie. Marianne wyłożyła bardzo jasno, jak przedstawia się jej sytuacja prawna. Otóż jeśli Anna z Lucasem będą nalegać na sprzedaż domu, Erika niestety będzie musiała się na to zgodzić. Było jeszcze inne wyjście: mogłaby ich spłacić, ale zważywszy na ceny nieruchomości we Fjällbace, nie posiadała nawet ułamka potrzebnej sumy. Po sprzedaży nie zostałaby wprawdzie z pustymi rękami, bo uzyskałaby zapewne parę milionów koron, ale nie chodziło jej o pieniądze. Żadna suma nie byłaby w stanie wynagrodzić jej utraty domu. Na samą myśl, że przyszły, pożal się Boże, właściciel, jakiś przybłęda ze Sztokholmu, mógłby rozebrać piękną werandę, żeby zainstalować okno panoramiczne, robiło jej się niedobrze. Nikt jej nie wmówi, że przesadza, bo widziała już niejeden taki przypadek.
Zatrzymała się w pobliżu kancelarii adwokackiej na Runebergsgatan na Östermalmie. Budynek był bardzo okazały, same marmury i kolumny. Erika przejrzała się jeszcze w lustrze w windzie. Ubrała się starannie, stosownie do okoliczności. Wprawdzie była tu pierwszy raz, ale nietrudno było zgadnąć, z jakiego rodzaju adwokatem zadaje się Lucas. W geście udawanej uprzejmości zaproponował jej, aby przyszła ze swoim pełnomocnikiem, ale Eriki nie było stać na adwokata.
Chciała się przedtem zobaczyć z Anną i dziećmi. Chętnie wypiłaby u nich kawę. Mimo rozgoryczenia z powodu zachowania Anny dla podtrzymania kontaktu z siostrą była gotowa zrobić wszystko.
Anna nie chciała się spotkać i wymówiła się, twierdząc, że byłoby to dla niej zbyt stresujące. Lepiej będzie spotkać się na miejscu, u adwokata. I zanim Erika zdążyła zaproponować spotkanie po wizycie u adwokata, Anna uprzedziła ją, że potem jest umówiona z przyjaciółką. Erika nie wierzyła, że to przypadek. Anna najwyraźniej jej unikała. Pytanie, czy robi tak, bo ona tak chce, czy też Lucas nie pozwala jej się spotkać z Eriką, kiedy sam jest w pracy i nie może kontrolować sytuacji.
Gdy Erika weszła, wszyscy byli już na miejscu. Patrzyli na nią z powagą, a ona, z przyklejonym uśmiechem, witała się z dwoma adwokatami Lucasa. Lucas kiwnął tylko głową na przywitanie, a Anna zaledwie odważyła się pomachać ręką zza jego pleców. Można było rozpocząć pertraktacje.
Nie trwały długo. Adwokaci wyjaśnili sucho i rzeczowo to, co Erika wiedziała już wcześniej: że Anna i Lucas mają prawo domagać się sprzedaży domu. Gdyby Erika chciała ich spłacić, ma do tego prawo. Jeśli natomiast nie chce albo nie może, po dokonaniu wyceny przez niezależnego rzeczoznawcę dom zostanie wystawiony na sprzedaż.
Erika spojrzała Annie prosto w oczy.
– Na pewno tego chcesz? Ten dom nic dla ciebie nie znaczy? Pomyśl, co przeżywaliby rodzice, gdyby wiedzieli, że ledwie odeszli, a my już go sprzedajemy. Na pewno tego chcesz, Anno?
Specjalnie podkreślała, że zwraca się wyłącznie do siostry. Kątem oka zobaczyła, że Lucas z rozdrażnieniem zmarszczył brwi.
Anna odwróciła wzrok, by strzepnąć niewidoczne pyłki z eleganckiej garsonki. Jasne włosy miała ściągnięte w koński ogon.
– Po co nam ten dom? Stare domy wymagają mnóstwa pracy, zresztą pomyśl, ile możemy za niego dostać. Jestem pewna, że rodzicom podobałoby się, że któraś z nas podeszła do sprawy praktycznie. Kiedy mielibyśmy korzystać z tego domu? Jeśli już, to wolelibyśmy z Lucasem kupić letni domek na Archipelagu Sztokholmskim, żeby mieć bliżej. A tobie po co? Co tam będziesz robić sama?
Lucas uśmiechnął się złośliwie i opiekuńczym gestem pogłaskał Annę po plecach. Anna nie odważyła się spojrzeć Erice w oczy.
Erika zwróciła uwagę na zmęczenie malujące się na jej twarzy. Anna bardzo zeszczuplała, garsonka wisiała na niej, marszcząc się na biuście i wokół talii. Miała podkrążone oczy. Erice wydawało się, że pod warstwą pudru na prawej kości policzkowej dostrzega coś sinego. W środku aż się zagotowała z gniewu i poczucia bezsilności. Wbiła wzrok w Lucasa, a on odpowiedział spokojnym spojrzeniem. Przyszedł prosto z pracy, w uniformie w postaci modnego garnituru w kolorze marengo, olśniewająco białej koszuli i błyszczącego ciemnoszarego krawata. Powierzchowność eleganckiego światowca. Erika pomyślała, że Lucas na pewno podoba się kobietom, chociaż ona dostrzegała w jego twarzy rys okrucieństwa. Była to twarz kanciasta, z ostro zaznaczoną szczęką i kośćmi policzkowymi. Dodatkowo tę kanciastość podkreślała fryzura, gładko zaczesane do góry włosy. Nie wyglądał na typowego rudawego Anglika, raczej na przeciętnego jasnowłosego Skandynawa o zimnych błękitnych oczach. Usta miał pełne, zarysowane jak u kobiety, co nadawało mu wyraz pewnej próżności i rozwiązłości. Erika zobaczyła, że Lucas zerka na jej dekolt, i instynktownie poprawiła żakiet. Zauważył to. Zirytowała się, bo nie chciała, by pomyślał, że może na nią działać w jakikolwiek sposób.
Po spotkaniu Erika odwróciła się na pięcie i wyszła, nie wdając się w żadne pożegnalne uprzejmości. Wszystko zostało powiedziane. Skontaktuje się z nią ktoś, kto wyceni dom, który następnie zostanie wystawiony na sprzedaż tak szybko, jak to będzie możliwe. Prośby nic nie pomogły. Przegrała.
Swoje mieszkanie w dzielnicy Vasastan Erika jakiś czas temu wynajęła sympatycznej parze doktorantów, więc nie mogła tam pojechać. Nie chciało jej się jeszcze ruszać w pięciogodzinną podróż powrotną do Fjällbacki, więc zostawiła samochód w piętrowym garażu przy Stureplan, aby przejść się do parku Humlegården. Chcia-ła zebrać myśli, a piękny park, prawdziwa oaza w samym centrum Sztokholmu, zapewniał idealne warunki.
Dopiero co spadł śnieg. Bielił się jeszcze na trawnikach. W Sztokholmie wystarczy dzień, dwa, by śnieg zamienił się w brudnoszarą breję. Erika usiadła na ławce, ale najpierw położyła na niej rękawiczki, dla ochrony przed zimnem. Nie wolno ryzykować zapalenia pęcherza. To ostatnia rzecz, której potrzebuje.
Zagłębiła się w rozmyślaniach, przyglądając się ludziom śpieszącym parkową alejką. Była jeszcze pora lunchu. Erika zdążyła już zapomnieć, jak stresujące może być życie w Sztokholmie. Wszyscy wiecznie zabiegani, jakby bezskutecznie coś ścigali. Nagle zatęskniła za Fjällbacką. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak dobrze jej tam było w ostatnich tygodniach. Wprawdzie miała na głowie wiele spraw, ale jednocześnie odnalazła spokój, jakiego nigdy nie zaznała w Sztokholmie. W Sztokholmie osoba samotna żyje w izolacji. We Fjällbace człowiek nigdy nie jest sam, co ma i dobre, i złe strony. Ludzie troszczą się o siebie, sąsiad pilnuje sąsiada i bliźniego swego. Bywa, że aż do przesady. Erice nie podobały się zwłaszcza plotki, ale obserwując ruch w śródmieściu Sztokholmu, pomyślała, że nie chce do tego wracać.
Wróciła myślami do Alex. Dlaczego w każdy weekend sama jeździła do Fjällbacki? Z kim się spotykała? I wreszcie pytanie za dziesięć tysięcy: kto był ojcem dziecka, którego się spodziewała?
Nagle