Seria o komisarzu Williamie Wistingu. Йорн Лиер Хорст
Читать онлайн книгу.– powiedział i usunął zabezpieczenie z kolejnego pudła.
Ten karton nie był wcześniej otwierany. Wisting poszedł po nóż, żeby przeciąć taśmę.
– Tu są funty – oznajmił. – Brytyjskie banknoty pięćdziesięciofuntowe.
– Kiedy je wyemitowano? – spytał Mortensen i chwycił jeden plik, żeby sprawdzić to samodzielnie.
– W 1994 – odczytał Wisting.
Sięgnął ręką głębiej, żeby wydobyć inny plik, i odkrył, że spomiędzy dwóch banknotów wystaje jakiś przedmiot. Czarny przewód.
Wyłowił go dwoma palcami.
Był to oderwany fragment kabla z mniejszymi przewodami, czerwonym i niebieskim, które wystawały z uszkodzonego końca, oraz z małą metalową wtyczką na drugim końcu.
– Minijack – stwierdził Mortensen. – Do przesyłania sygnałów analogowych.
Wyjął torebkę strunową na dowody rzeczowe. Wisting przyglądał się przez chwilę małej wtyczce, po czym wrzucił ją do torebki.
– Bardzo rozpowszechniona – ciągnął technik, opisując torebkę. – Używana niemal we wszystkich słuchawkach nausznych, dousznych, radiostacjach…
Komisarz przytaknął. Było za wcześnie na wyciąganie wniosków i snucie hipotez, ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że chodziło o jakąś tajną operację, podczas której wszystko działo się bardzo szybko i coś poszło nie tak.
Podniósł kolejny plik.
– Tu też jest 1994 – stwierdził. – Na wszystkich banknotach, o ile się nie mylę.
Zmienił ustawienie waluty na liczarce i załadował pierwszy plik. Mortensen przeczytał o funtach brytyjskich na stronie Banku Anglii.
– Wygląda na to, że rok emisji odpowiada wzorowi banknotu. W 2011 ukazał się nowy banknot o nominale pięćdziesięciu funtów. Na wszystkich banknotach wyemitowanych między 1994 a 2011 jest rok 1994.
Po trzech kwadransach doliczyli się stu osiemdziesięciu sześciu tysięcy funtów.
– Trochę ponad milion dziewięćset tysięcy koron norweskich – obliczył technik.
Od kurzu unoszącego się w powietrzu Wistingowi zaschło w gardle. Dzbanek z mrożoną herbatą od Line stał na półce tuż obok drzwi. Kostki lodu dawno się rozpuściły. Poszedł do kuchni, przyniósł dwie szklanki i nalał im herbaty.
– Musimy coś zjeść – stwierdził. – Dzwonię po pizzę.
Czekając na jedzenie, zabrali się do przeglądania kolejnego kartonu. Ten zawierał banknoty euro o różnych nominałach.
– Kiedy właściwie wprowadzono euro? – spytał Wisting i wybrał nową walutę na liczarce.
Mortensen sprawdził w telefonie.
– Banknoty wprowadzono do obiegu w styczniu 2002 – odparł.
– To nam trochę zawęża przedział czasowy – skwitował komisarz. – Pieniądze pochodzą z okresu od stycznia 2002 do kwietnia 2005.
– Ale nadal nie wiemy, kiedy Clausen wszedł w ich posiadanie – zauważył Mortensen. – Wiemy tylko tyle, że to mogło być najwcześniej w 2003, gdy banknot studolarowy trafił do obiegu.
Dalej pracowali w milczeniu. Po półgodzinie usłyszeli, że przed domem zatrzymał się samochód.
– Pizza – rzekł Wisting.
W tej samej chwili liczarka wydała dźwięk, jakiego wcześniej nie słyszał, i zatrzymała się w środku pliku.
– Co się dzieje? – spytał technik.
Komisarz sprawdził.
– Kawałek papieru – powiedział i wyjął go z maszyny. – Musiał leżeć między banknotami.
Kartka była wielkości pudełka zapałek i miała dwie równe i dwie postrzępione krawędzie, jakby została oderwana z rogu większej kartki. Na jednej stronie znajdował się jakiś napis wykonany niebieskim długopisem.
Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Wisting podał kartkę Mortensenowi, zdjął rękawiczki i poszedł otworzyć dostawcy pizzy.
– To wygląda jak numer telefonu – powiedział technik, gdy Wisting wrócił do pokoju.
– Norweski?
– Osiem cyfr, bez numeru kierunkowego – odparł i sprawdził numer. – Zarejestrowany na Gine Jonasen w Oslo.
– Zjedzmy na dworze – zaproponował komisarz.
Mortensen włożył kartkę z numerem do plastikowej torebki i nadał jej numer. Potem aktywowali alarm, zamknęli salon i wyszli na taras po drugiej stronie domu.
Jedli prosto z pudełka, popijając pizzę colą w puszce. Od czasu do czasu dolatywały do nich przytłumione odgłosy miasta. Wisting zatrzymał wzrok na żaglówce wpływającej do zatoki przy Stavernsodden.
– Masz jakiś pomysł, o co może chodzić? – spytał.
– Tajne źródło pieniędzy w obcej walucie. Pieniędzy, dzięki którym władze mogą wykupić się z problemów. Pieniędzy, które trafiają do somalijskich piratów, talibów albo tak zwanego Państwa Islamskiego.
Wisting snuł wcześniej podobne domysły.
– Clausen był ministrem spraw zagranicznych w rządzie Himlego – powiedział. – Sekretarz partii poinformował go o pieniądzach. Himle z pewnością wiedziałby o tym, gdyby zginęły znaczne rezerwy pieniężne. Nie poszliby z tym do prokuratora generalnego, tylko zatroszczyli się, żeby posprzątać po Clausenie.
Mortensen sięgnął po kolejny kawałek pizzy.
– Nie znam się na polityce. Zresztą na pieniądzach też nie.
– Nie jestem pewny, czy odpowiedź znajdziemy w polityce. Chcąc rozwiązać tę sprawę, musimy porozmawiać z ludźmi, którzy go znali.
– Trudno to połączyć z tajnym śledztwem – zauważył Mortensen. – Poza tym we dwóch się z tym nie wyrobimy.
– Mogę włączyć do zespołu ludzi, których potrzebujemy.
– Masz na myśli kogoś konkretnego?
Wisting przytaknął, nie mówiąc nic więcej.
Gdzieś w ogrodzie świerszcz rozpoczął koncert. Dokończyli pizzę w milczeniu.
W końcu komisarz wstał.
– Wracamy do pracy? – spytał.
Mortensen skinął głową i zszedł za nim do salonu w piwnicy.
Wisting liczył pieniądze, natomiast Mortensen skupił się na odciskach linii papilarnych. Rozłożył płasko kartony, każdą powierzchnię pokrył środkiem chemicznym w sprayu i zostawił na kilka minut do wyschnięcia. Następnie położył na nich specjalne płótno i użył żelazka parowego, żeby ujawnić odciski palców.
Każda odbitka linii papilarnych została sfotografowana, zapisana i przygotowana do wprowadzenia do rejestru.
– Są tu stare i nowe odciski – skomentował. – Najnowsze należą prawdopodobnie do sekretarza partii, który znalazł kartony, a te najmniej wyraźne do Clausena. W każdym razie wyglądają na kilku- albo kilkunastoletnie.
Dalej pracowali w milczeniu. Tuż przed dwudziestą drugą zbliżali się do końca. Wisting widział już dno ostatniego kartonu, gdy nagle dostrzegł coś, co wystawało spomiędzy banknotów.
– Klucz – powiedział, sięgając po przedmiot.
Prawdopodobnie