Boznańska. Non finito. Angelika Kuźniak

Читать онлайн книгу.

Boznańska. Non finito - Angelika Kuźniak


Скачать книгу
stroju Beduina. W swoim mieszkaniu na rogu Świętego Jana i Rynku Głównego prowadził wykłady z historii sztuki. Olga portretowała go w pracowni przy Wolskiej.

      FRANCISZEK MĄCZYŃSKI

      Architekt, trzecia osoba dramatu miłosnego. Zaprojektował między innymi Dom pod Globusem na rogu ulic Długiej i Basztowej w Krakowie. Dzisiaj mieści się tam siedziba Wydawnictwa Literackiego. Jest też autorem projektu gmachu Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie – Pałacu Sztuki przy placu Szczepańskim 4.

      LUDWIK PUGET

      Rzeźbiarz. Pan Lulo. Przez jakiś czas administrował kamienicą Boznańskich. Nie ostatni raz był „dozorcą domu”. Podczas drugiej wojny światowej skonstruował dzwonek na drucie przy bramie, bramę zamknął na klucz i brał od każdego – gość nie gość, rodzina nie rodzina – 20 groszy za otwarcie. Na drzwiach u siebie przybite miał dwie wizytówki. Na jednej napisane: Baron Ludwik Puszet du Puget, artysta rzeźbiarz, dzwonić raz. A na drugiej: Ludwik Puszet, dozorca domu, dzwonić dwa razy.

      FRANCISZEK KSAWERY PUSŁOWSKI, ps. Sawa

      Tłumacz, kolekcjoner. Niezbyt skory do wydawania pochlebnych opinii o innych. Nazywał Boznańską Mademoiselle Oleńciuś. Studiował filozofię i historię sztuki w Berlinie. Olga namalowała jego portret w mundurze oficera ułanów polskich.

      W kwietniu 1914 roku Ksawery pisał do Boznańskiej: „Niechże mi Pani coś opowie o moim portrecie. Spodziewałem się, że dostąpi tego zaszczytu i zostanie wystawiony. Czuję się bardzo dumny, gdyż jeszcze bardziej dumny musi być mój wizerunek, i będę brzęczał jak natrętna mucha, krążąc wokół Pani triumfalnego rydwanu”.

      WŁADYSŁAW EMANUEL PUSŁOWSKI, ps. Nelo

      Syn Zygmunta Pusłowskiego. Starszy brat Franciszka. Ukończył studia matematyczne na Sorbonie. Olga miała do niego niezwykłą słabość. Bywał w jej pracowni na Wolskiej.

      ZYGMUNT PUSŁOWSKI, ps. „Pusio”

      Ojciec Franciszka Ksawerego i Władysława Emanuela. Jego trzeci syn Włodzimierz popełnił samobójstwo. Właściciel dóbr i zakładów przemysłowych, kolekcjoner i mecenas sztuki. Bibliofil. Człowiek nader kulturalny. Przyjaźnił się z ojcem Marcela Prousta. Ekscentryk. Interesował się spirytyzmem, a także skandalami z życia słynnych dam francuskich. Zbierał o nich anegdoty.

      ARTUR RUBINSTEIN

      Pianista. W pracowni Boznańskiej przy Boulevard Montparnasse dawał minikoncerty. Boznańska namalowała dwa jego portrety.

      W jej pracowni równocześnie portretował go Roman Kramsztyk. Obrazy Olgi zaginęły podczas drugiej wojny światowej. („Mój portret en pied był wspaniały i natychmiast też przystąpiła do malowania następnego, z półprofilu”).

      Zachowało się kilka listów między Boznańską a Rubinsteinem. W jednym z nich pianista usprawiedliwia swoją nieobecność na umówionym posiedzeniu: „Jestem nieznośny, że tak późno piszę – nie mogłem tego wcześniej uczynić. Cały dzień jakiś nieudany. Czy można przyjść jutro? Przyjdę, na wszelki wypadek”. Z jego pamiętnika wiadomo, że najstarsza córka zaprzyjaźnionego małżeństwa rumuńskiego, Marguerite – z rodziną tą spędzał czas na wspólnym muzykowaniu – pewnego ranka pojawiła się z walizeczką w hotelu, w którym mieszkał, bo chciała z nim zostać na zawsze. Rubinstein przez wiele godzin ją pocieszał i namawiał, skutecznie, do zmiany decyzji.

      MARCIN SAMLICKI

      Malarz, kolorysta. Świadek istotny. W zeznaniach precyzyjny i konkretny. Zostawił po sobie pamiętnik, w którym opisywał spotkania z Boznańską. Pozował Oldze „jako umrzyk do czoła – to do nosa – ust – do cienia na twarzy”.

      IZABELA STACHOWICZ, ps. Czajka

      Pisarka. Była pierwowzorem Heli Bertz z powieści Witkacego Pożegnanie jesieni: „[…] św. Teresa zmieszana pół na pół z żydowską sadystką, mordującą w kokainowym podnieceniu białogwardyjskich oficerów”.

      Świadek z dużym poczuciem humoru. Spostrzegawczy.

      ZOFIA STRYJEŃSKA

      Malarka. Świadek o niebywale ciętym języku. I równie ciętym poczuciu humoru.

      JAN SZYMAŃSKI

      Radca Ambasady Polskiej w Paryżu. Opiekował się Olgą w ostatnich latach jej życia. Świadek doskonały, wyrażał się jasno i rzeczowo. Choć – autorka zachowała należytą czujność – lubił wyolbrzymiać sprawy.

      JERZY WALDORFF

      Pisarz, publicysta, krytyk. I ta jego skromność! „Po polsku mówiłem o wiele lepiej niż cały rząd wraz z prezydentem Bierutem na czele”[1] – opowiadał. Zgoda. Jego zeznania są barwne i sugestywne.

      [Aby uprościć relację, niektórzy świadkowie zostali pozbawieni imienia i nazwiska].

      Olga Boznańska w swojej paryskiej pracowni. Boulevard Montparnasse 49, 1936

      Początek lat trzydziestych ubiegłego wieku.

      Pracownia. Mrok

      Wystarczało lekkie szarpnięcie klamki, by drzwi ustąpiły. Pierwszym, co uderzało po ich otwarciu, był słodkawy, duszący zapach półzwiędłych kwiatów. I ostry papierosowego dymu. Według wiarygodnych zeznań świadków (świadek Adam Gerżabek, świadek Jerzy Waldorff oraz świadek Marcin Samlicki) zapach stawał się bardziej intensywny, kiedy po pokonaniu trzech schodków przechodziło się z pierwszego, pozbawionego okien pomieszczenia, do pracowni.

      Mrok zacierał kontury przedmiotów. Ustawione gęsto, bezładnie, pokryte warstwą kurzu i pajęczyn („zwisały szarymi girlandami” – Waldorff), sprawiały, że ogromna pracownia wydawała się niewielką norą.

      W ciemnościach krzątała się drobna postać. Z „sinoczarnym wałem włosów wysoko w kok zaczesanym” (zeznanie Zofii Stryjeńskiej), z jakimś „accroche-cœur (zalotny loczek) przy uszach” (świadek anonimowy) oraz „gunią na szczupłych ramionach klamrą spiętą” (Konstancja Dygatowa), co chwilę znikała za stosem rupieci. Świadkowie (Stryjeńska, Gerżabek) są zgodni: kobieta „niczym posąg wyjęty na chwilę z ciemności piramidy” przypominała „któregoś z Ramzesów”.

      Twarz miała bladą, pokrytą „zielonkawym makijażem” (zeznanie Alicji Halickiej, malarki), przesadnie upudrowaną, „co czyniło ją – zdaniem Artura Rubinsteina – podobną do pierrota”. Zmęczoną nieco. „Trochę mysią” (Jarosław Iwaszkiewicz, pisarz), ze śladami egzemy i skórą delikatnie napiętą na chudych kościach policzkowych. Czoło kobiety – według świadków – „fałdowało się w coraz dalsze, półkoliste kręgi, jak obręcze na wodzie po wrzuceniu do niej kamieni”. Oczy miała nieduże, głęboko osadzone. Nad nimi „wyraziste brwi, jak półksiężyce” (Bertha Fenberg, dziennikarka amerykańska). Malowała je „węglem lub czymś w tym rodzaju”.

      W kąciku jej ust tlił się papieros. Według Jana Szymańskiego paliła „nerwowo, namiętnie”. Około trzydziestu papierosów dziennie. Właściwie powinna trzymać obok siebie wiadro z wodą na niedopałki. Rzadko – a wtedy było to dość powszechne – używała lufki. Głęboko się zaciągała.

      Zgięta wpół, może nie z trudnością, ale jednak z niejakim wysiłkiem, wygarniała popiół z żelaznego pieca, który stał na środku pracowni. Świadek Gerżabek zauważył, że jeśli piec „źle się rozpalał, normalnie spokojna i opanowana, potrafiła […] w irytacji bić piec pogrzebaczem i kopać nogą”.

      Zmęczona siadała na krześle, na którym zazwyczaj, z cygarem, siadywał jej świętej pamięci ojciec. Przy oknie.

      Naftowa


Скачать книгу