Noah jest bardziej. Simon James Green
Читать онлайн книгу.wygolone włosy łonowe, żeby przejść do jego totalnie gigantycznego… Noah przełknął ślinę. Kurde, naprawdę, teraz? To było… O matko.
– Bardzo fajnie… – powtórzył rozkojarzony. – E… Harry, czy mogę ci pomóc znaleźć to, czego tu szukasz?
Spanikowany Noah usiadł na ławce obok Harry’ego i położył sobie plecak na kolanach, tak jakby to miało pomóc w poszukiwaniach.
– Wiem, że gdzieś to wrzuciłem – powiedział Harry w głąb torby.
– Już się wytarłeś, Pierre? – spytał Noah, także patrząc w torbę Harry’ego. – Jeśli tak, proszę, ubierz się. Proszę.
Pierre upuścił ręcznik na podłogę, rozciągnął się i podszedł do miejsca, gdzie wisiały jego ubrania.
– Przepraszam. Moi rodzice są naturystami. Wychowali mnie bez poczucia wstydu wobec nagości.
– Cóż – odparł Noah. – To bardzo na czasie. Z pewnością nie ma wstydu błysnąć odrobiną odsłoniętej kostki lub kokieteryjnym nadgarstkiem, ale tutaj w Zjednoczonym Królestwie nauczono nas, że bycie nagim jest grzeszne i złe. Albo komiczne. Więc nigdy, przenigdy tego nie rób. To ważna różnica kulturowa. Zapamiętaj.
– Ha, ha, ha, ha! – roześmiał się Pierre, chwytając swoją koszulkę i ją wkładając.
Noah zwrócił się do Harry’ego:
– Wkłada T-shirt przed bokserkami – szepnął.
– Co? Dziwne… – odparł nieuważnie Harry.
– Świeci tym, ile się da! – syknął Noah.
– Mam! – oznajmił Harry, wyciągając telefon z triumfalnym uśmiechem i przerzucając w pośpiechu powiadomienia. – Wiedziałem, że nie zostawiłem go w pudełku. Wrzuciłem go tutaj!
Noah znów zerknął na Pierre’a, który najwyraźniej był zajęty właściwym naciągnięciem skarpetek, zanim teatralnym gestem wydobył parę bokserek.
– Wreszcie! – sapnął Noah.
Pokręcił się nieswojo na ławce i rozważył sytuację. To, że przystojny, dobrze zbudowany, wilgotny Pierre został przypisany do Harry’ego, i to, że czuł się komfortowo, będąc cały czas nieubranym, i do tego miał ponadprzeciętne chłopięce organy, wcale nie znaczyło, że do czegokolwiek dojdzie między Pierre’em a Harrym, bo Harry był lojalny i wiarygodny i był dobrym chłopcem.
Nie miał się czym martwić.
Ale z jakiegoś powodu martwił się wszystkim.
A co, jeśli Harry’emu znudzi się czekanie, aż Noah zdobędzie wreszcie ciało akceptowalne do jakiejś formy tenteges i osłabi swój opór wobec niemożliwie francuskiego i agresywnie nagiego Pierre’a?
Pojawiło się zagrożenie. A zagrożeniem należy się zająć.
– Mam pomysł – zaczął Noah. – Taki pomysł, że skoro moi rodzice idą dziś na randkę – żółć podniosła mu się do gardła – to ty i Pierre musicie wpaść do mnie na kolację!
– O, jasne – odparł Harry, kończąc pisanie wiadomości.
– Więc tak, to będzie coś specjalnego. Niezwykle specjalnego. To menu degustacyjne pozwalające odkryć wszystko, co Wielka Brytania ma do zaoferowania, jeśli chodzi o kulinarną doskonałość. To coś bardzo ekscytującego! – powiedział Noah, natychmiast żałując tych słów.
Menu degustacyjne? Kurde, jak niby on ma to skombinować?
– Brzmi świetnie – stwierdził Pierre. – Słyszałem, że wasza kuchnia bardzo się poprawiła w ostatnich latach.
Noah uniósł brew, wyczuwając obelgę ukrytą w słowach Pierre’a.
– Nawet Przewodnik Michelin uznaje nas za światowych mistrzów kuchni, a dziś wieczorem ukażę wam pełen wachlarz naszych dokonań.
Zamknij się, zamknij się. Dlaczego jeszcze to nakręcasz?
Pierre włożył bokserki, strzelając gumką o brzuch.
– Jaram się tym – powiedział, mrugając.
– Brzmi wspaniale – dorzucił Harry.
– Świetnie. Za chwilę sam się przebiorę i zobaczymy się później. To widzimy się o dziewiętnastej na amuse-bouche6. – Noah uśmiechnął się, choć nie miał pojęcia, co to takiego; usłyszał to słowo w MasterChefie.
Pierre naciągnął dżinsy.
– Widzisz, ubrałem się!
– Gratulacje! – odparł Noah.
– Dobra, idziemy. Na razie – powiedział Harry, wstając i chowając telefon do kieszeni, po czym wziął plecak z kolan Noaha.
– Na razie, skarbie – odpowiedział, zręcznie unosząc mokry ręcznik, który ktoś porzucił na jego kolanach.
– Też cię kocham – odparł Harry, pochylając się i cmokając go w policzek. – Ooo! – Uśmiechnął się, widząc zawartość otwartego plecaka Noaha. – Przyniosłeś tę bluzę do szkoły!
– Mówiłem ci – odparł Noah. – Zawsze będę miał ją ze sobą.
– Ooo! – wtrącił Pierre. – Jak patrzę na was, to żałuję, że nie mam chłopaka!
Noah przewrócił oczami, gdy Pierre i Harry wyszli z szatni. Super, Pierre był singlem. Singlem gotowym do zabawy, bez wątpienia!
Ponieważ szatnia opustoszała, Noah odrzucił ręcznik i wziął swój telefon z pudełka na cenne przedmioty (które leżało na ławce, gotowe do obrabowania, więc Harry mądrze zrobił, darując je sobie), i napisał wiadomość do matki:
MAMO, WIEM, ŻE Z PIENIĘDZMI KRUCHO, ALE PILNIE POTRZEBUJĘ TYCH SKŁADNIKÓW NA DZIŚ NA PROSZONĄ KOLACJĘ: PRZEGRZEBKI, PANCETTA, KALAFIOR, JAGNIĘCINA, MIĘTA, ZIELONY GROSZEK, ZIEMNIAKI, TRUFLE, GRUSZKI BERGAMOTY, COŚ, ŻEBY ZROBIĆ BEZĘ, SMAKOWITE PTIFURKI I TROCHĘ SERA. Z POWAŻANIEM, NOAH (TWÓJ SYN)
Dobra, wiedział, że ogarnięcie tej całej listy przez jego bezużyteczną matkę będzie nie lada wyczynem, ale nawet z niektórymi wymienionymi składnikami będzie w stanie upichcić kolację roku. Jak nie dekady!
Da radę. Cholera, da radę!
Rozdział dziewiąty
– To moja ulica – wyjaśnił Noah ponurej Evie, prowadząc ją do domu. – Została objęta gminnym projektem zagospodarowania we wczesnych latach osiemdziesiątych, zachęcającym młode rodziny do przeprowadzki do tych tanich domów, żeby ożywić okolicę. Niestety pomysł padł w latach dziewięćdziesiątych, kiedy odkryto, że oczyszczalnia nielegalnie zrzucała tysiące litrów nieoczyszczonych ścieków w rzekę Fobb, i od tej pory miasteczko było znane jako gniazdo korupcji i katastrofy ekologicznej. Ale my, fobberzy, jesteśmy dumnym ludem i jakoś sobie z tym poradziliśmy… Znaczy ja nie, bo jeszcze się wtedy nie urodziłem. To było dawno temu… – Noah wskazał domy. – Pewnie można by powiedzieć, że są zaprojektowane w stylu modernistycznym, bez ozdób, ale są praktyczne. Podwójne okna z białego plastiku zostały dodane później.
Wzrok Evy przemknął po identycznych domach wzdłuż ulicy.
– Za ładne to nie jest. Jakby Le Corbusier się tu zesrał.
Noah zacisnął zęby. Normalnie by przytaknął, ale ona mówiła o jego ulicy. Nie mógł pozwolić, żeby ta niemiecka oszustka zepsuła mu dzisiejszą kolację, więc musiał utrzymać
6