Rebel Fleet. Tom 4. Flota Ziemi. B.V. Larson
Читать онлайн книгу.Tu Blake – wymamrotałem.
– Kapitanie? Mamy połączenie przychodzące z innego okrętu.
Usłyszałem głos Changa i zrozumiałem, że jest środek drugiej zmiany.
– Urgh może zaczekać – powiedziałem. – Wszyscy potrzebujemy przerwy.
– Przykro mi, kapitanie – powiedział Chang. – To nie Urgh, tylko admirał Fex.
Moje opadające powieki rozchyliły się gwałtownie.
– Już idę.
Podźwignąłem się na nogi, odkrywając przy tym, że padłem na koję bez zdejmowania munduru. Poczłapałem sennie do łazienki – miłym plusem bycia kapitanem jest fakt, że nie trzeba korzystać ze wspólnej umywalni. Ochlapałem twarz, aż przemókł mi kołnierz, a potem wysmarowałem skórę nanopianką, żeby pozbyć się brudu i zarostu. Wkrótce wyglądałem lepiej, niż się czułem.
Jednak kiedy otworzyłem drzwi kajuty, czekała mnie niespodzianka.
Mia stała w korytarzu. Odniosłem wrażenie, że przebywała tam od dłuższego czasu.
To było dziwne, bo Mia dzieliła ze mną kajutę. Byliśmy w związku od lat. Służyła na moim okręcie i dzieliła ze mną łoże, a ja nigdy nie miałem jej dość.
A jednak nie była do końca człowiekiem. Była rebelianckim Kherem typu kociego. Byliśmy biologicznie kompatybilni, ale pod względem psychologicznym nie nadawaliśmy do końca na tych samych falach.
– Mia? – zapytałem. – Co ty tu robisz?
– Pilnuję swojego samca.
– Yy…
– Spotkasz się z komandor Langston?
– Z kim? Co…? Znowu jesteś zazdrosna?
Mia pochodziła z planety Ral, miejsca niezbyt przyjaznego samicom jej gatunku. Samic było znacznie więcej, przez co ich partnerzy cieszyli się złą sławą skrajnie niewiernych.
– Czuwałam, kiedy spałeś – powiedziała.
– Czemu?
– Jeśli ona tu przyjdzie, zobaczę to. Tak samo, jeśli ty wymkniesz się do niej. Po to wyszedłeś?
Patrzyła na mnie wyczekująco swoimi szeroko otwartymi oczami.
– Nie, dziewczyno – powiedziałem, z uśmiechem kręcąc głową. – Odpuść sobie, dobra? Jak dotąd cię nie zdradziłem, a przecież jesteśmy razem od lat.
– I to mnie martwi. Tak długo się udawało, ale czy kiedyś nie skończy mi się szczęście?
– Czemu tak cię martwi Langston?
– Widziałam jej zainteresowanie. Widziałam, jak okazałeś jej względy, dając jej dowodzenie. Mnie nigdy nie zostawiłeś mostka. A ją posadziłeś w swoim fotelu już pierwszego dnia.
– Aha – mruknąłem, drapiąc się po karku.
Ominąłem ją i ruszyłem na mostek, który znajdował się zaledwie kilkadziesiąt kroków od kajuty kapitańskiej. Mia podążyła za mną.
– Słuchaj – powiedziałem. – Fex chce się z nami połączyć. Pilna sprawa. Czy to nie może zaczekać?
– Zmieniłam zdanie – rzuciła nagle.
Zmarszczyłem czoło i odwróciłem się.
– W jakiej sprawie?
Skrzyżowała ręce na piersi. Na jej twarzy malował się wyraz determinacji. Uniosła wysoko brodę.
– Ona nie może być twoją drugą dziewczyną. Na Ziemi przywykłam do specjalnego traktowania. Chcę być z tobą sama w łóżku.
– Yy… no dobra, załatwione. Ale pod jednym warunkiem.
Zrobiła wielkie oczy.
– Jakim?
– Że następnym razie będziesz ze mną w łóżku, zamiast sterczeć pod drzwiami jak doberman.
– Co to jest doberman?
– Coś, czym nie chcesz być.
Popatrzyła z namysłem, a potem mnie pocałowała.
– Dobrze. Poskromię swój gniew, nawet jeśli będziesz ją faworyzował i flirtował z nią przy ludziach. Ale pamiętaj, nie wolno ci jej zapraszać do naszego łóżka.
– Załapałem – przytaknąłem zmęczonym głosem.
Po kilku sekundach pocałunków znowu poczułem swędzenie. Sym naglił.
– Chodźmy – powiedziałem, ruszając truchtem na mostek – mamy bajzel do ogarnięcia.
– W jaki sposób?
– Pewnie w taki, że zrobimy z niego większy bajzel.
Weszliśmy na mostek, a wtedy wszyscy spojrzeli na nas ze zdziwieniem. Stanowiska były obsadzone ludźmi z nocnej zmiany. Widziałem kilka znajomych twarzy, jak choćby Changa. Innych w ogóle nie kojarzyłem.
– Kapitanie – odezwał się Hagen, ustępując mi fotel dowódcy – przydałaby mi się przerwa, ale pana nie było od…
– Proszę zaczekać jeszcze minutkę – powiedziałem. – Chcę odebrać transmisję na mostku. Fex musi widzieć mnie u władzy, a nie pod prysznicem.
– Aha, rozumiem. Stanę u pańskiego boku.
– Chang? – zawołałem. – Ustaw kamery na tryb szerokokątny, dobrze? A obraz Fexa daj na centralną konsolę.
Popiersie Fexa ukazało się pośrodku mostka, powiększone tak bardzo, że facet wydawał się trzykrotnie większy niż w rzeczywistości. Efekt robił niepokojące wrażenie.
– Fex, stary druhu! – powiedziałem przyjacielskim tonem. – Co mogę zrobić dla towarzysza broni, który u mojego boku walczył z Imperium na śmierć i życie?
Fex nie odezwał się od razu. Z wyglądu przypominał małpę, ale oczy miał ruchliwe i bardzo inteligentne. Jak na naczelnego, był wysoki i żylasty, cały pokryty krótką, ciemną sierścią. Kojarzył mi się z wychudzonym yeti.
– Kapitanie Blake – powiedział wreszcie – czemu uparcie mnie prowokujesz? Niczego się nie nauczyłeś od czasu, gdy ostatnio odwiedziłem Ziemię?
Fex miał na myśli swoją kampanię mającą na celu podporządkowanie sobie ludzkości – kampanię, która zakończyła się jego druzgoczącą porażką. Wykorzystując podstępne sztuczki, pomoc Ursahn i raczkującą jeszcze ziemską flotę, zdołaliśmy go odeprzeć.
Roześmiałem się serdecznie.
– Daj spokój, Fex. To twoje okręty Quoków uciekły przed nami. To raczej ty powinieneś się czegoś nauczyć.
Zapadła cisza. Znajdowaliśmy się ładnych parę jednostek astronomicznych od siebie. Należało liczyć się z opóźnieniem, nawet pomimo usprawnionego sprzętu łącznościowego, który pozwalał ominąć ograniczenia fal radiowych pełznących wolno jak ślimaki, czyli z prędkością światła.
Fex skrzywił się.
– Obelgi? Po pierwsze, uszkadzasz bezbronne statki, tchórzliwie unikając mojego zaproszenia do otwartej bitwy. Ignorujesz też moje wezwanie do poddania się. A zamiast tego masz do zaoferowania tylko obelgi i podstępy.
W tym momencie spochmurniałem i dałem Changowi znak, żeby zawiesił transmisję. Natychmiast wykonał polecenie.
– Czy kapitan Urgh słucha tej rozmowy? – zapytałem.
Chang zlustrował swoje wyświetlacze,