Ostatni, który umrze. Tess Gerritsen
Читать онлайн книгу.Przyjaciółką.
– Nieprawda. Nawet pani nie znam.
Zastanowiła się nad jego słowami i musiała przyznać, że ma rację. Nie jest jego przyjaciółką. Jest policjantką, która potrzebuje czegoś od niego i gdy tylko to dostanie, przekaże go opiece społecznej.
– Masz rację, Teddy – przyznała. – Nie jestem prawdziwą przyjaciółką. Jestem detektywem. Ale chcę ci pomóc.
– Nikt nie może mi pomóc.
– Ja mogę. I zrobię to.
– Więc pani też zginie.
Powiedział to tak beznamiętnie, że Jane przeszły ciarki po plecach. „Pani też zginie”. Spojrzała na chłopca. Nie patrzył na nią, spoglądał posępnie w przestrzeń, jakby widział przyszłość pozbawioną wszelkiej nadziei. Miał szkliste niebieskie oczy, jak z innej planety. Jego rzadkie jasnobrązowe włosy były rozwichrzone jak wąsy kukurydzy, a pojedynczy lok opadał na blade, wydatne czoło. Miał bose stopy i gdy kołysał się w przód i w tył, dostrzegła pod palcami jego prawej nogi plamy zaschniętej krwi. Przypomniała sobie ślady pozostawione na podeście schodów, w pobliżu ciała ośmioletniej Kimmie. Teddy musiał przejść przez kałużę krwi, by uciec z domu.
– Naprawdę mi pani pomoże? – spytał.
– Tak. Obiecuję.
– Nic nie widzę. Zgubiłem je i teraz boję się wrócić, żeby ich poszukać.
– Czego poszukać, Teddy?
– Okularów. Chyba są w moim pokoju. Musiałem je tam zostawić, ale nie pamiętam…
– Znajdę ci je.
– To dlatego nie mogę pani powiedzieć, jak on wyglądał. Nie widziałem go.
Jane zamilkła, bojąc się mu przerwać. Bojąc się, by z powodu tego, co powie lub zrobi, chłopak znów nie zamknął się w swojej skorupie. Czekała, ale słyszała tylko plusk wody w fontannie.
– O kim mówisz? – spytała w końcu.
Popatrzył na nią, a w jego oczach zalśnił błękitny płomień.
– O człowieku, który ich zabił. – Głos mu się załamał, a słowa więzły w gardle, gdy mówił coraz bardziej piskliwym głosem. – Chciałbym pani pomóc, ale nie mogę. Nie mogę…
Wiedziona instynktem macierzyńskim rozłożyła nagle ręce i chłopak przylgnął do niej, przyciskając twarz do jej ramienia. Obejmowała go, czując, że jego ciało jest jak worek kości, wstrząsany tak potężnymi konwulsjami, że mógłby się rozsypać, gdyby go nie trzymała. Mógł nie być jej synem, ale w tym momencie, gdy do niej przywierał, a jego łzy wsiąkały w jej bluzkę, czuła się jego matką, gotową ochronić go przed wszystkimi potworami tego świata.
– On nigdy nie daje za wygraną. – Głos chłopca, który wtulał usta w jej bluzkę, był tak przytłumiony, że prawie go nie słyszała. – Następnym razem mnie znajdzie.
– Nieprawda. – Wzięła go za ramiona i delikatnie odsunęła od siebie, by spojrzeć mu w twarz. Jego długie rzęsy rzucały cień na blade jak kreda policzki. – Nie znajdzie cię.
– On wróci. – Teddy skrzyżował ramiona na piersi, uciekając myślami w jakieś odległe, bezpieczne miejsce, gdzie nikt nie mógł do dopaść. – Zawsze wraca.
– Teddy, możemy go złapać i powstrzymać tylko wtedy, gdy nam pomożesz. Gdy mi powiesz, co zdarzyło się ostatniej nocy.
Zobaczyła, jak szczupła klatka piersiowa Teddy’ego się unosi. Ciężkie, bolesne westchnienie, jakie wydał, nie pasowało do chłopca w jego wieku.
– Byłem w swoim pokoju – wyszeptał. – Czytałem jedną z książek Bernarda.
– I co się potem stało? – zachęciła go Jane.
Teddy skupił na niej przerażone spojrzenie.
– Potem się zaczęło.
* * *
Gdy Jane wróciła do rezydencji Ackermanów, wywożono na wózku ostatnie ciało – zwłoki któregoś dziecka. Jane przystanęła w holu, gdy wózek ją mijał, skrzypiąc kołami na lśniącym parkiecie, i nie mogła pozbyć się wrażenia, że pod folią leży jej córka Regina. Odwróciła się, czując dreszcze, i zobaczyła schodzącego po schodach Moore’a.
– Czy chłopiec coś ci powiedział?
– Tylko tyle, że nie widział niczego, co mogłoby nam pomóc.
– Więc osiągnęłaś dużo więcej niż ja. Miałem przeczucie, że do niego dotrzesz.
– Nie jestem znów aż tak ciepła i puszysta.
– Ale z tobą rozmawiał. Crowe chce, żebyś była dla tego chłopca osobą pierwszego kontaktu.
– Mam być teraz oficjalnie dziecięcym psychologiem?
Wzruszył ramionami, jakby się usprawiedliwiając.
– Crowe tu dowodzi.
Spojrzała w kierunku schodów, na górne piętra, gdzie panował teraz dziwny spokój.
– Co się tam dzieje? Gdzie są wszyscy?
– Sprawdzają gosposię, Marię Salazar. Ma klucze i hasło do systemu alarmowego.
– To chyba oczywiste.
– Okazuje się, że ma też narzeczonego z przeszłością.
– Kto to jest?
– Niejaki Andres Zapata, nielegalny imigrant. Ma kartotekę w Kolumbii. Włamania. Przemyt narkotyków.
– Stosowanie przemocy?
– Nic nam o tym nie wiadomo, ale mimo wszystko…
Jane skupiła uwagę na wiszącym na ścianie zegarze, którego nie przeoczyłby żaden szanujący się włamywacz. Przypomniała też sobie zasłyszaną wcześniej informację, że w sypialni znaleziono portmonetkę Cecilii i portfel Bernarda, a szkatułka z biżuterią pozostała nietknięta.
– Jeśli to było włamanie, co zabrał złodziej? – zastanawiała się.
– W tak dużym domu, z tyloma cennymi przedmiotami do wyboru? – Moore pokręcił głową. – Tylko gosposia mogłaby nam powiedzieć, co zginęło.
Ale jest podejrzana.
– Idę na górę do pokoju Teddy’ego – oznajmiła Jane, wchodząc na schody.
Moore nie poszedł za nią. Kiedy dotarła na drugie piętro, nikogo tam nie było. Nawet ekipy dochodzeniowej. Wcześniej tylko rzuciła okiem na drzwi pokoju Teddy’ego. Teraz weszła do środka i uważnie go obejrzała. Panował tam nienaganny porządek. Na biurku przy oknie leżała sterta książek, wiele starych i najwyraźniej lubianych przez chłopca. Przejrzała ich tytuły: Antyczne techniki sztuki wojennej, Wstęp do etnobotaniki, Podręcznik kryptozoologii, Aleksander w Egipcie. Nie były to lektury, jakich spodziewałaby się po czternastolatku, lecz Teddy Clock różnił się od wszystkich chłopców, których znała. Nie oglądał telewizji, ale obok książek stał otwarty laptop. Nacisnęła klawisz i na ekranie pojawiła się ostatnia strona z internetu, którą oglądał. W wyszukiwarce Google było zapisane pytanie: Czy Aleksander Wielki został zamordowany?
Sądząc po uporządkowanym biurku i starannie ułożonych książkach, chłopiec był pedantem. Wszystkie ołówki w szufladzie leżały zaostrzone jak włócznie gotowe do boju, spinacze i zszywacz znajdowały się w oddzielnych przegródkach. W wieku zaledwie czternastu lat miał już zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Powiedział jej, że o północy siedział