O powstawaniu Polaków. Tomasz Ulanowski

Читать онлайн книгу.

O powstawaniu Polaków - Tomasz Ulanowski


Скачать книгу
klimatu spowodowane przez aerozole wulkaniczne (które zasłoniły planetę przed promieniowaniem słonecznym) dotknęło też ówczesne kultury europejskich Homo sapiens. Większość z tych, których ślady archeolodzy znaleźli pod warstwą pyłów pochodzących z Pól Flegrejskich, nie zostawiła ponad nią znaku życia.

      Nawet jednak jeśli erupcja superwulkanu zaszkodziła zarówno neandertalczykom, jak i ludziom współczesnym, to nie ulega wątpliwości, że Homo sapiens okazali się gatunkiem lepiej dostosowanym do gwałtownie zmieniających się warunków środowiskowych. Dowodem na to jesteśmy my sami – potomkowie ludzi, którzy przeżyli piekło zgotowane ówczesnej Europie przez Płonące Pola.

      Wraz z odrobiną neandertalskiego DNA przetrwały do dziś ciekawe cechy fizyczne, kodowane przez neandertalskie geny, które współcześnie należą do nas. A może raczej my do nich, skoro z biologicznego punktu widzenia jedynym celem życia jest przekazanie tego życia, a więc genów.

      Co zatem odziedziczyliśmy po neandertalczykach?

      Niektórzy z nas odziedziczyli czaszki bardziej wydłużone w stronę potylicy. W grudniu 2018 roku donosił o tym w piśmie „Current Biology”39 międzynarodowy zespół prowadzony przez uczonych ze słynnego Instytutu Antropologii Ewolucyjnej imienia Maxa Plancka w Lipsku (udział niemieckich naukowców w tym badaniu wzbudził złośliwe komentarze). Badacze przeanalizowali anatomię i DNA blisko czterech i pół tysiąca Europejczyków. Okazało się, że niektóre odziedziczone po neandertalczykach fragmenty genomu kodują budowę mniej zaokrąglonej potylicy. Ta wydłużona jest charakterystyczna dla Homo neanderthalensis, którzy mieli zresztą większe czaszki i mózgi od nas, a ta zaokrąglona – dla Homo sapiens. Może więc neandertalskie kobiety i mężczyźni nie odbiegali aż tak bardzo od naszego kanonu urody, jak się niektórym wydaje?

      Z innych badań wynika, że geny, które dostaliśmy w spadku po naszych kuzynach, mogły wpłynąć między innymi na nasz jasny kolor skóry i oczu (może to dzięki nim afrykańscy emigranci przystosowali się do mniejszej ilości światła słonecznego w Europie?), rude włosy, skłonność do depresji oraz cykl dobowy. Oczy niebieskie, szare czy zielone ma dziś ledwie niecałe dziesięć procent ludzi. Rudymi włosami cieszy się z kolei tylko pięć procent. Dzięki ci, neandertalczyku (?)! Ze znakiem zapytania, bo to wciąż nowinki badawcze, a skądinąd wiadomo, że na kolor oczu i inne cechy budowy ludzkiego ciała mogą wpływać bardzo różne rejony naszych genomów.

      Według profesora Bogusława Pawłowskiego40 neandertalskie geny prowokujące rudy kolor włosów i wysyp piegów do dziś mogą być związane z atrakcyjnym kobiecym zapachem. Czyżby neandertalki, choć grubokościste, ładnie mężczyznom Homo sapiens pachniały?

      Skoro jednak jesteśmy owocem seksu, jaki kilkadziesiąt tysięcy lat temu uprawiali nasi przodkowie z gatunków Homo sapiens i Homo neanderthalensis, to czemu genom każdego Polaka (i nie tylko) składa się dziś z zaledwie około dwóch procent neandertalskiego DNA? Czemu nie, powiedzmy, z pięćdziesięciu?

      Fakt, że w naszym DNA zachowała się tak niewielka liczba neandertalskich genów, świadczy o tym, że przez ostatnie dziesiątki tysięcy lat ten materiał genetyczny był z naszego gatunku sukcesywnie wypłukiwany. Gdyby nie był, bylibyśmy hybrydami z połową DNA po neandertalskiej mamie, a połową po sapiensowym tacie (albo na odwrót).

      Jak pisze profesor Reich, stopniowe usuwanie neandertalskiego DNA z genomu człowieka współczesnego mogło być spowodowane nie tylko mniejszą atrakcyjnością osobników noszących wyraźne cechy hybrydyzacji, lecz także ich mniejszą płodnością41.

      O której zdecydowała ta odrobina materiału genetycznego, która dzieliła oba gatunki.

      Choć wszystkich ludzi żyjących dziś na świecie dzieli mrowie kultur, łączy ich jednak aż 99,9 procent DNA. Kiedy porównamy blisko trzy miliardy par liter (A–T oraz G–C) budujących genom przeciętnych Polaków, Niemców czy Rosjan, to tylko w mniej więcej trzech milionach z tych par litery będą poprzestawiane. To doprawdy niewielkie różnice, zajmujące ledwie tysięczną część naszych genomów. Nie przeszkadzają nam w tym, żebyśmy łączyli się w pary, żyli długo, szczęśliwie i mieli płodne potomstwo.

      Przeciętnych Homo neanderthalensis i Homo sapiens łączyło 99,7 procent genomu. Z szympansem z kolei dzielimy dziś prawie 99 procent DNA, z gorylem 98, a z orangutanem 97 procent. Mamy też blisko 90 procent DNA wspólnego z… kotem domowym. Niby niewiele nas różni, a jednak.

      Ja wolę patrzeć na podobieństwa. Bo to one pokazują, że cała przyroda ożywiona jest ze sobą spokrewniona i wywodzi się od wspólnych przodków – mikroorganizmów, które narodziły się blisko cztery miliardy lat wcześniej.

      Jak? Oto jest pytanie.

      Ba, jesteśmy spokrewnieni nawet z przyrodą nieożywioną! Bo cała przyroda jest zbudowana z pierwiastków: wodoru, węgla, tlenu, azotu, żelaza i wielu innych, które narodziły się we wnętrzach najstarszych masywnych gwiazd i zostały rozsiane po Wszechświecie, kiedy życie tych gwiazd dobiegło kresu i eksplodowały fajerwerkami supernowych. Z gwiezdnego pyłu powstaliśmy i w gwiezdny pył się obrócimy.

      Szukanie różnic pomiędzy nami a neandertalczykami jest zatem trochę szukaniem dziury w całym. Naukowcy na przykład zastanawiają się, czy neandertalczycy potrafili mówić. Porównują budowę anatomiczną krtani obu gatunków, zastanawiają się, czy neandertalski gen FOXP2 (odpowiedzialny u nas za umiejętność mowy) mógł się różnić od naszego choćby ekspresją, czyli tym, jak był włączany i wyłączany przez tak zwane niekodujące rejony DNA.

      Zastanówmy się jednak: czy neandertalczycy mogliby stworzyć bogatą kulturę, której ślady archeolodzy znajdują do dziś, jeśli nie potrafiliby porozumiewać się za pomocą systemu głosek albo innych abstrakcyjnych znaków pozwalających na tworzenie całego wachlarza skomplikowanych komunikatów, przekazywanie informacji i gromadzenie wiedzy? Czy oprócz genów przekazywaliby sobie w spadku także memy?

      Profesor David Reich, jeden z pionierów rewolucji genetycznej burzącej obecnie spokojne fale archeologii (jak żartuje, w ostatnich latach do tej zacnej nauki wdarli się barbarzyńcy – jednak lekceważenie barbarzyńców zawsze było błędem), porównuje rekonstrukcję stosunków panujących między dawnymi populacjami ludzkimi do odbudowy pokoju zniszczonego przez eksplozję granatu.

      „Czy po wybuchu granatu w pomieszczeniu potrafilibyśmy zrekonstruować dokładną pozycję każdego z przedmiotów przed eksplozją, układając je niczym rozrzucone puzzle i studiując obecność odłamków w ścianach? – zastanawia się. – Czy wymarłe od dawna języki mogłyby zostać odtworzone po odkryciu jaskini ciągle wibrującej od echa słów wypowiedzianych w niej tysiące lat temu? Badania antycznego DNA umożliwiają dziś tego rodzaju staranną rekonstrukcję głębokich związków łączących wymarłe już ludzkie populacje”42.

      Według uczonego najbardziej zaskakującym odkryciem dokonanym dzięki rewolucji genetycznej w archeologii jest fakt, że choć dawne ludzkie wspólnoty różniły się od siebie równie mocno, jak te współczesne, to pęknięcia między nimi przebiegały w zupełnie innych miejscach. Jak pisze Reich, „dzisiejsze populacje są mieszankami tych dawnych, które same były mieszankami”43. Bo nasza „przeszłość była nie mniej skomplikowana niż teraźniejszość. A ludzkie populacje wielokrotnie się przekształcały”44.

      Jak to wyglądało w Europie, którą z geograficznego punktu widzenia można też nazwać Eurazją Zachodnią albo subkontynentem europejskim?

      Badania genetyczne pokazują, że emigrujący z Afryki Homo sapiens – już po bliskich


Скачать книгу