Zaczekaj na miłość. Ilona Gołębiewska

Читать онлайн книгу.

Zaczekaj na miłość - Ilona Gołębiewska


Скачать книгу
ręce, kręciło jej się w głowie. Ale zacisnęła zęby, wiedząc, że druga taka szansa już się nie powtórzy. Przysięgła sobie i dziecku, które nosiła pod sercem, że po tym pokazie zrobi sobie długi odpoczynek, a potem będzie pracowała tylko tyle, by zapewnić sobie i jemu w miarę przyzwoite życie.

      W pokazie, do którego ją wybrano, została tak zwaną jedynką, czyli modelką, która wychodzi na wybieg na końcu, w najważniejszej sukni z najnowszej kolekcji. Nie byle jakiej, bo była to suknia ślubna wykonana z najwyższej jakości koronek, z ręcznie przyszywanymi perłami. Inne modelki zerkały na Klarę z lekką zazdrością, ale też życzyły jej powodzenia i pewnego kroku. Na chwilę przed wyjściem na wybieg Klara poczuła mocny ból w dole brzucha. Pospiesznie wytłumaczyła sobie, że to zapewne stres i lada chwila minie. Ruszyła przed siebie, wyprostowana niczym struna. Szła dumnie, kołysząc biodrami i uśmiechając się promiennie. Z powodu mocnych świateł nie widziała publiczności, ale słyszała brawa, odgłosy aparatów fotograficznych i głośną muzykę. Ostatnie, co zapamiętała z tamtej chwili, to moment, kiedy dotarła niemal do końca wybiegu, przystanęła i przybrała idealną pozę do wyeksponowania sukni. Pociemniało jej w oczach, czuła, jak traci oddech i nie może zapanować nad ciałem. Osunęła się na wybieg. Z powodu bólu myślała, że właśnie umiera. Zamknęła oczy z przekonaniem, że patrzy na ten świat po raz ostatni.

      – Obudziłam się dopiero w szpitalu. Pielęgniarki jakoś dziwnie na mnie patrzyły, wciąż powtarzały, że będzie dobrze. Potem przyszedł lekarz i tak po prostu powiedział mi, że straciłam dziecko. Nie podał konkretnej przyczyny, ale ja wiem, że to moja wina.

      – Kochana moja… Przecież tak nie można się zadręczać. Jaka wina? Chciałaś dobrze, starałaś się za dwoje. Tylko czemu ani mnie, ani mamie nic nie powiedziałaś o swojej sytuacji? – zapytała Aniela. Serce jej się ściskało na myśl o tym, że jej wnuczkę spotkała taka tragedia.

      – Nie wiem, wstydziłam się. Nie samej ciąży, bo na wieść o niej ucieszyłam się tak bardzo, że nic więcej nie było mi do szczęścia potrzebne. Nie mogłam się pogodzić z tym, że Victor okazał się taką miernotą. Ja dałam się nabrać? Ja, która pozjadałam wszystkie rozumy i doradzałam innym, jak omijać życiowe przeszkody?

      – Przecież wiesz, że żadna z nas by cię nie oceniała. Pokochałaś go, zaufałaś mu, a on okazał się zwyczajnym draniem. Czy zainteresował się twoim zdrowiem, kiedy byłaś w szpitalu? Odwiedził cię?

      – Babciu, co ty mówisz… Przecież Victor do końca namawiał mnie, żebym pozbyła się naszego dziecka. Wyzywał mnie, oskarżał o to, że celowo zaszłam w ciążę, groził, że jeżeli dziecko się urodzi, to zrobi mi piekło na ziemi. Może dlatego poroniłam? Bo tego maleństwa nie chciał… A ja? Nie dbałam o siebie tak, jak powinnam, bardzo zawiniłam. A kiedy Victor dowiedział się o poronieniu, to nie dość, że zwyczajnie się z tego ucieszył, to jeszcze powiedział Majce, że to moja wina, bo zamiast myśleć o dziecku, wybrałam pracę i pieniądze. I przez to straciłam ciążę.

      – Co za podłość! Ten człowiek to zło w czystej postaci. Potwór! Kto tak postępuje wobec drugiego człowieka?

      – Nie wiem, jak mogłam się tak bardzo pomylić. Nie umiem sobie darować, że byłam tak zapatrzona w człowieka, który jest takim egoistą. Najpierw nie chciał dziecka, a kiedy je straciłam, stwierdził, że to wszystko moja wina. A potem znowu przepadł. Nawet się nie interesował, jak się czuję, czy sobie radzę, czy mam gdzie się podziać.

      – Niczego już nie zmienimy. Ale nie pozwolę na to, żebyś siedziała w domu i rozpaczała. Jedziesz ze mną na Lipowe Wzgórze, u nas na pewno nabierzesz chęci do życia.

      – Babciu, ale mnie już teraz się tego życia odechciewa… – przyznała Klara, łkając. – Być może w ogóle straciłam szansę, żeby zostać matką, powinnam skonsultować się z jakimś dobrym lekarzem, ale nie mam na to siły. W przyszłym roku kończę już trzydzieści lat, a mam wrażenie, że nic mi w życiu nie wyszło… – mówiła z wielkim żalem. Miała poczucie, że los i ludzie paskudnie ją potraktowali. – Nie mogę wrócić do Paryża. Wszystko mi przypomina o przeszłości, a do tego nie wypełniłam warunków kontraktu i już na pewno nikt mnie nie przyjmie do pracy przy żadnej kolekcji.

      – Dlatego nie czas na rozpaczanie, trzeba ułożyć sensowny plan. Zostanę tu z tobą kilka dni, załatwimy pilne sprawy, a potem wracamy na Lipowe Wzgórze. Znajdziemy dla ciebie dobrego lekarza, zapomnisz o tym draniu z Paryża i zaczniesz nowe życie.

      – Tylko błagam, nie mów o niczym mamie i Lilce. Niech to będzie nasza tajemnica. Tak mi będzie łatwiej, nie chcę, by ktoś ciągle na mnie zerkał i zastanawiał się, jak mogłam być tak głupia i nieodpowiedzialna – poprosiła Klara.

      – O nic się nie martw. To będzie nasza tajemnica.

      Między nami kobietami

      Aniela zaraz po przyjeździe do Warszawy uznała, że skoro córka i obie wnuczki wyjątkowo są na miejscu, trzeba koniecznie zorganizować rodzinne spotkanie. Zadzwoniła zatem do Sabiny i zaproponowała wspólny obiad, na co córka zgodziła się z wielką chęcią. Sabina zdziwiła się bardzo, że Klara przyleciała do Polski, a ona o niczym nie wie. Była podwójnie szczęśliwa, bo od tygodnia cieszyła się obecnością młodszej córki Lilki, która przyjechała w odwiedziny po zdaniu jesiennych egzaminów. Studiowała w Austrii na Wiedeńskim Uniwersytecie Muzyki i Sztuki Teatralnej. Marzyła o tym, by komponować muzykę filmową i teatralną. Miała doprawdy wielkie plany na przyszłość.

      Klara nie do końca podzielała entuzjazm babci Anieli. Czuła się źle, była obolała i najchętniej zakopałaby się pod ciepłą kołdrą i tak dotrwała do wiosny, niczym niedźwiedź. Babcia szybko wybiła jej ten pomysł z głowy. O poranku oznajmiła Klarze, że wychodzą na zakupy, bo już nie może patrzeć na to, że wnuczka nosi się tak niechlujnie, a do tego umówiła jej wizytę u fryzjera. Była to odpowiedź na marudzenie Klary, że nie pójdzie na rodzinny obiad, bo Sabina i Lilka szybko zauważą, że coś jest z nią nie tak. Zaczną drążyć temat, w końcu ona się rozpłacze i wygada wszystko to, co miało być tajemnicą. Upór babci sprawił, że odzyskała siły i postanowiła o siebie zadbać.

      Rodzinne spotkanie było udane, chociaż nie obeszło się bez szczegółowego wywiadu.

      – Ale czegoś tu nie rozumiem. Przecież mieliście w ramach nowej kolekcji ruszyć w świat z cyklem pokazów. I co? Wszystko zostało odwołane? – dociekała Sabina, czując, że córka coś przed nią ukrywa. Matka od razu zorientuje się, że dziecko ma jakieś sekrety.

      – Po prostu nastąpiła zmiana planów, a ja jako modelka nie zostałam w nich uwzględniona – tłumaczyła się Klara. Czuła się w tej sytuacji nieswojo.

      – Nie będziemy na to narzekać, prawda? – szybko weszła jej w słowo Aniela, widząc, że wnuczka potrzebuje pomocy. – Dziewczyna od kilku lat nic, tylko pracuje i pracuje, a tak przecież nie można. Musi odpocząć, uciec na trochę od tej ciągłej gonitwy. Postanowiłyśmy, że Klara przez jakiś czas pomieszka u mnie na Lipowym Wzgórzu – oświadczyła radośnie, co Sabina i Lilka skwitowały wymianą zdziwionych spojrzeń.

      – No nie wierzę… Porzucisz Paryż? – dopytywała zaskoczona Lilka.

      – Taki jest plan. Mam za sobą wyczerpujący pokaz, czeka mnie teraz dłuższa przerwa, więc co mi pozostaje? A poza tym stęskniłam się za Lipowym Wzgórzem, za babcią i za wami – dodała pospiesznie Klara, mając nadzieję, że takie wymówki uśpią podejrzliwość matki i siostry. Przecież Klara od lat powtarzała, że interesuje ją jedynie kariera modelki, mieszkanie za granicą i podróże. Pielęgnowanie przeszłości, rodzinnych tajemnic i sielskie życie na prowincji uważała za mocno przereklamowane, choć kochała rodzinny dwór.

      – Pozostaje się tylko cieszyć. Będziemy mieć więcej czasu dla siebie, pomożesz mi trochę


Скачать книгу