Czerwona kraina. Joe Abercrombie
Читать онлайн книгу.o jakiej słyszała, i że chciałaby jakoś pomóc Płoszce. Zapewne by ją przytuliła, gdyby ta nie siedziała na koniu. Potem dała jej trochę ciasta i spytała, czy rozmawiała z Hedgesem.
Hedges okazał się przebiegłym typkiem, który jechał na wymizerowanym mule, miał za mało sprzętu oraz nieprzyjemny zwyczaj patrzenia na Płoszkę od szyi w dół podczas rozmowy. Nigdy nie słyszał o Gredze Cantlissie, ale pokazał swoją niesprawną nogę, którą podobno zranił, dowodząc szarżą podczas Bitwy o Osrung. Płoszka wątpiła w prawdziwość tej opowieści. Jednakże matka zawsze jej powtarzała, że „warto szukać w ludziach tego, co najlepsze”, co stanowiło dobrą radę, nawet jeśli matka sama nigdy z niej nie korzystała. Dlatego Płoszka poczęstowała Hedgesa ciastem Luline Buckhorm, a on w końcu popatrzył jej w oczy i rzekł:
– Jesteś w porządku.
– Niech ciasto cię nie zwiedzie – odparła, ale kiedy odjeżdżała, Hedges nadal wpatrywał się w brudną dłoń, w której je trzymał, jakby znaczyło dla niego tak wiele, że nie mógł się zdobyć na zjedzenie go.
Płoszka krążyła wśród ludzi, dopóki nie zachrypła od dzielenia się swoimi kłopotami i nie rozbolały jej uszy od wysłuchiwania cudzych marzeń. Uznała, że Drużyna w większości składa się z pogodnych i szczodrych ludzi. Niektórzy byli nieco surowi, dziwaczni albo głupi, ale wszyscy pragnęli znaleźć lepsze jutro. Nawet Płoszka to czuła, pomimo twardego pancerza, jakim okryły ją czas i przeciwności losu, umęczenia pracą i niesprzyjającą pogodą, a także troski o przyszłość Pestki i Ro oraz przeszłość Owcy. Świeży wiatr wiejący jej w twarz oraz świeże nadzieje rozbrzmiewające jej w uszach sprawiły, że krążyła między wozami z głupkowatym uśmiechem, kłaniając się ludziom, których nie znała, i klepiąc po plecach tych, których dopiero co spotkała. Co jakiś czas przypominała sobie, co tutaj robi, a wtedy uśmiech znikał z jej twarzy, ale po chwili powracał, jak gołębie przeganiane ze świeżo obsianego pola.
Wkrótce przestała się tym przejmować. Gołębie mogą zrujnować uprawy, ale co złego jest w uśmiechu?
Dlatego postanowiła z nim nie walczyć. Tak czuła się lepiej.
– Mnóstwo współczucia – stwierdziła, kiedy już porozmawiała prawie ze wszystkimi, a słońce zmniejszyło się do złocistego paska przed nimi i Drużyna zaczęła rozpalać pochodnie, by pokonać kolejną milę przed rozbiciem obozu. – Mnóstwo współczucia, ale niewiele pomocy.
– Myślę, że współczucie to też coś – odparł Owca. Czekała na dalszy ciąg, ale on tylko siedział przygarbiony, kiwając głową w rytm powolnych kroków wierzchowca.
– Wydaje się, że większość z nich jest w porządku. – Paplała, żeby wypełnić pustkę, i irytowało ją, że musi to robić. – Nie wiem, jak sobie poradzą, jeśli pojawią się Duchy i dojdzie do najgorszego, ale nic do nich nie mam.
– Myślę, że nigdy nie wiadomo, jak ludzie sobie poradzą w trudnej sytuacji.
Zerknęła na niego.
– Tu się z tobą zgodzę.
Przez chwilę patrzył jej w oczy, po czym ze wstydem odwrócił wzrok. Otworzyła usta, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej, głęboki głos Słodkiego odbił się echem w zapadającej ciemności, oznajmiając koniec dnia.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.