Między Światami. Beata Pawlikowska
Читать онлайн книгу.bohater obchodzi piętnaste urodziny. Jego tata zabiera go na farmę nad jeziorem, gdzie mieszkają rodzice jego nowej żony. Piękne miejsce, ciepli, troskliwi ludzie. Jest tort urodzinowy, wszyscy śpiewają „Sto lat”, jest moment, żeby pomyśleć marzenie, zdmuchnąć świeczki i przyjąć życzenia.
Uściski, ucałowania, uśmiechy i trzy urodzinowe prezenty.
Piętnastoletni chłopiec w Stanach Zjednoczonych dostaje na urodziny swoją pierwszą Biblię, na której jest złotymi literami wygrawerowane jego imię i nazwisko.
Dostaje też swój pierwszy ciemny garnitur z błękitną koszulą i krawatem – żeby mógł godnie reprezentować swoją rodzinę podczas ważnych wydarzeń.
I trzeci prezent. Chłopiec dostaje swoją pierwszą strzelbę. Jego dziadek z dumą mówi, że to jest rodzinna tradycja. Jego ojciec dostał tę strzelbę od swojego ojca, a potem przekazał ją jemu. A teraz on z radością przekazuje strzelbę w ręce najmłodszego pokolenia.
Oczywiście nikt nie mówi, że z tej strzelby należy strzelać do ludzi.
Ale nikogo nie dziwi, że w tym ciepłym, katolickim, bardzo religijnym domu Pismo Święte leży tuż obok karabinu. Być może to jest dziwne tylko dla mnie, ale zawsze mi się wydawało, że ideą Boga było kierowanie się w życiu wyłącznie dobrem i miłością, które z całą pewnością wykluczają zadawanie cierpienia i śmierci, a zawierają w sobie przebaczenie, życzliwość i uczciwość.
To jest dla mnie zrozumiałe w tak samo oczywisty i naturalny sposób, jak piąte przykazanie, które jasno mówi: „Nie zabijaj”. Bezwarunkowo i we wszystkich sytuacjach.
Rozdział 15
To było w Indiach. Przyjechałam pociągiem do słynnej miejscowości Gaya w stanie Bihar. Właściwie sławna jest Bodh Gaya, czyli osada położona dwanaście kilometrów dalej na południe. To najważniejsze i najbardziej święte miejsce dla wyznawców buddyzmu.
Byłam akurat niedaleko i pomyślałam, że warto zatrzymać się tam na kilka dni, obejrzeć i poczuć je własnym sercem. I może zrozumieć coś istotnego o sobie, o życiu, o Bogu.
Zatrzymałam się w hotelu niedaleko dworca i od razu następnego dnia wcześnie rano rikszą pojechałam do Bodh Gaya.
Kiedyś nazywało się Uruvela i właśnie tutaj, w szóstym wieku przed naszą erą zagubiony w życiu hinduski książę usiadł pod drzewem i postanowił siedzieć tak długo, aż zrozumie o co w tym wszystkim chodzi.
Siedział przez kilka tygodni, zatopiony w głębokiej medytacji, w słońcu i deszczu, w dzień i w nocy, aż w końcu doznał olśnienia i wstał. Nazywał się Siddhartha Gautama, ale jest lepiej znany jako Budda.
To właśnie tutaj, w Bodh Gaya rósł święty figowiec, pod którym Budda medytował. Później dookoła niego zbudowano specjalne kamienne barierki, aż w końcu jeden z władców kazał to drzewo ściąć. Pozostały jednak wielkie buddyjskie świątynie, do których przybywają pielgrzymi, a obok jednej z nich jest nawet nowy święty figowiec wyhodowany podobno z gałązki zdjętej z figowca rosnącego na Sri Lance, który miał wyrosnąć z fragmentu oryginalnego drzewa, pod którym siedział Budda.
Przybyłam więc i ja. Incognito i neutralnie. Nie w celach religijnych czy wyznaniowych, ale po to, żeby zobaczyć jak wygląda i poczuć jego moc.
To było bardzo zdumiewające doświadczenie.
No bo pomyśl.
Buddyzm to nie religia, lecz filozofia. Lekka i czysta. Pracuj nad sobą, bądź życzliwy, staraj się nie krzywdzić żadnej żywej istoty. Unikaj przemocy także pod postacią pożywienia, czyli bądź wegetarianinem. Zachowaj umiar we wszystkich sferach życia. Wystrzegaj się zarówno nadmiernej ascezy, jak i wielkich luksusów. Żyj spokojnie i skromnie, dbaj o czystość swoich myśli i czynów.
Wyobrażałam sobie, że najświętsze miejsce buddyzmu będzie czymś w rodzaju dużego natchnionego ogrodu, gdzie stoją dawne kamienne świątynie i gdzie snują się pogodni mnisi oraz równie optymistyczni przybysze z daleka.
Wysiadłam z rikszy.
Bodh Gaya jest wcale niemała. Wokół tej pierwszej świątyni i drzewa wyrosły dziesiątki innych. Wszyscy chcieli zaznaczyć swoją obecność w świętym miejscu, powstawały więc klasztory i kaplice tybetańskie, chińskie, japońskie, birmańskie, tajskie, wietnamskie, chińskie i inne. Tak jakby każdy naród chciał osobiście podkreślić, że też jest ważny, więc musi koniecznie być obecny ze stałym przedstawicielstwem mnichów, ołtarzy i obrazów.
Ale to jeszcze byłam gotowa zrozumieć. Być może buddyjski mnich potrzebuje w ten sposób utrzymać łączność ze źródłem. Może symbolicznie to pomaga w osiągnięciu doskonałego stanu skupienia uwagi na tym, co jest najważniejsze. A może nawet w tym miejscu kryje się jakaś tajemna moc i dlatego zbudowano tutaj tak dużo nowych świątyń i klasztorów.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.