Wojna makowa. Rebecca Kuang
Читать онлайн книгу.siedem.
– W takim razie nauczę się na pamięć wszystkich. Co do jednej. Żeby zdać, więcej nie trzeba. Pozostałe przedmioty nie są wcale takie trudne; większość wykrusza się właśnie na klasykach. Sam mi to kiedyś powiedziałeś.
Oczy nauczyciela Feyrika zmieniły się w wąskie szparki, jego mina nadal wyrażała powątpiewanie, ale ze świeżym dodatkiem namysłu. Rin znała tę minę. Kalkulował. Podobnie wyglądał, kiedy próbował przewidzieć, ile może wygrać w dywizje.
W Nikan pozycja i powodzenie nauczyciela zależały od wyników osiąganych przez jego uczniów w keju. Pedagodzy, których podopieczni zasilali szeregi studentów wyższych uczelni, zyskiwali nowych klientów. Większa liczba uczniów oznaczała większe zarobki, a dla zadłużonego po uszy hazardzisty pokroju Feyrika liczył się każdy zwabiony dzieciak. Gdyby Rin dostała się do akademii, przypływ uczniów pozwoliłby mu spłacić najbardziej uprzykrzone długi.
– W tym roku niewielu jest u nas spragnionych wiedzy, prawda? – przycisnęła.
– Susza. – Skrzywił się. – To oczywiste, że nie przysyłają dzieci. Niewiele rodzin chce wydawać pieniądze na naukę, bo i tak marna szansa, że bachory zdadzą.
– Ale ja mogłabym zdać – powiedziała. – A kiedy już zdam, będziesz się mógł pochwalić uczennicą, która dostała się do akademii. Jak sądzisz, jak to wpłynie na twoją popularność?
– Rin. – Pokręcił głową. – Nie mógłbym od ciebie wziąć pieniędzy. Nie z czystym sumieniem.
W ten sposób dotknął problemu numer dwa. Dziewczyna wzięła się w garść i spojrzała nauczycielowi Feyrikowi prosto w oczy.
– Proszę się nie martwić. I tak nie miałabym czym zapłacić.
Cały aż się wzdrygnął.
– Za pracę w sklepie nie dostaję wynagrodzenia – podjęła Rin, nie pozwalając mu dojść do słowa. – Towar nie należy do mnie. Nie otrzymuję żadnego kieszonkowego. Chcę, żebyś przygotował mnie do keju za darmo, w dodatku w czasie dwa razy krótszym niż zwykle.
Nauczyciel Feyrik raz jeszcze pokręcił głową.
– Moja droga, nie mogę… to…
Czas wyłożyć ostatnią kartę. Rin wyciągnęła spod krzesła skórzaną torbę i rzuciła ją na stół. Coś wewnątrz przyjemnie miękko plasnęło o blat.
Czując na sobie rozgorączkowane spojrzenie nauczyciela, Rin wsunęła dłoń do środka i dobyła z torby ciężką, roztaczającą słodką woń paczuszkę.
Zaraz potem wyjęła kolejną. I jeszcze jedną.
– Opium najwyższej jakości. W sumie warte sześć taelów – wyjaśniła spokojnie. Sześć taelów równało się połowie sumy, jaką nauczyciel Feyrik zarabiał przez okrągły rok.
– Okradłaś Fangów – zauważył lekko nerwowym tonem.
– Przemyt to niełatwy fach. – Wzruszyła ramionami. – Fangowie wiedzą, jakie wiąże się z nim ryzyko. Paczki takie jak ta giną raz po raz. A do sędziego pokoju przecież nie pójdą.
Nauczyciel podkręcił długie wąsiska.
– Nie chcę z nimi zadzierać.
Jego obawy nie były pozbawione podstaw. Mieszkańcy Tikany nie drażnili ciotuni Fang – przynajmniej ci, którym zależało na osobistym bezpieczeństwie. Ciotunia Fang była kobietą cierpliwą i zarazem nieprzewidywalną niczym wąż. Potrafiła chować urazę przez całe lata, by zadać jadowity, zabójczy cios w najmniej spodziewanym momencie.
Rin jednak starannie zatarła za sobą ślady.
– Jeden z ich transportów został przed tygodniem skonfiskowany w porcie – powiedziała. – A ponieważ Fangowie nie mieli czasu przeprowadzić inwentaryzacji, oznaczyłam te paczki jako stracone. Nie znajdzie ich.
– Ale i tak mogą cię pobić.
– Niezbyt brutalnie. – Rin znowu wzruszyła ramionami. – Uszkodzonego towaru nikt za żonę nie weźmie.
Nauczyciel świdrował paczuszki chciwym spojrzeniem.
– Zgoda – powiedział wreszcie i sięgnął po opium.
Dziewczyna gwałtownym ruchem złapała torbę i cofnęła ją poza zasięg mężczyzny.
– Cztery warunki. Po pierwsze, będziesz mnie uczyć. Po drugie, będziesz mnie uczyć za darmo. Po trzecie, ucząc mnie, nie będziesz palić. I po czwarte, jeżeli komukolwiek powiesz, skąd to masz, dam znać wszystkim twoim wierzycielom, gdzie powinni cię szukać.
Feyrik przyglądał się Rin przez chwilę rozgniewanym wzrokiem, lecz ostatecznie potaknął skinieniem.
– Jeszcze jedno. – Odchrząknęła. – Chcę zatrzymać tę książkę.
– Byłabyś fatalną prostytutką. – Uśmiechnął się cierpko. – Ani trochę uroku.
– Nie – stwierdziła ciotunia Fang. – Jesteś nam potrzebna w sklepie.
– Będę się uczyć nocami – obiecała Rin – albo po godzinach.
Oblicze szorującej dno woka ciotuni Fang natychmiast się ściągnęło. W tej kobiecie wszystko było surowe: jej twarz stanowiła istny obraz zniecierpliwienia i irytacji; palce, czerwone wskutek wielogodzinnego sprzątania i prania; głos ochrypły od wrzasków, którymi hojnie częstowała Rin, swojego syna Kesegiego, najemnych przemytników i wujaszka Fanga, który leżał bezwładnie w zadymionym pokoju.
– Coś ty mu obiecała? – zapytała nabrzmiałym podejrzliwością tonem.
– Nic. – Rin zesztywniała.
Ciotunia Fang raptownie grzmotnęła wokiem o blat. Dziewczyna drgnęła, zdjęta nagłym strachem, że jej kradzież wyszła mimo wszystko na jaw.
– Co takiego niby nie podoba ci się w małżeństwie? – prychnęła ciotunia Fang. – Ja, kiedy szłam za twojego wuja, byłam młodsza niż ty teraz. Wszystkie dziewczyny z tej wsi wychodzą za mąż przed szesnastymi urodzinami. Masz się za lepszą od nich?
Ulga, jaka zalała Rin, była tak potężna, że dziewczyna musiała się w duchu napomnieć i pospiesznie przybrać stosownie skarconą minę.
– Nie. Nie mam się.
– Czyli co? Myślisz, że będzie ci u niego tak strasznie? – Ciotunia Fang obniżyła głos do złowieszczego szeptu. – O co tu naprawdę chodzi? Boisz się trafić do jego łóżka?
Rin nie zdążyła jeszcze nawet tej sprawy przemyśleć, lecz w tej chwili coś chwyciło ją za gardło.
Rozbawiona ciotunia Fang wykrzywiła kącik ust ku górze.
– Pierwsza noc jest koszmarem, to muszę przyznać. Weź sobie trochę waty do ust, to nie odgryziesz sobie języka. I nie płacz na głos, chyba że on ci każe. Trzymaj wzrok spuszczony i rób wszystko, co powie. Zostań jego niemą domową niewolnicą, dopóki ci nie zaufa. A potem? Potem podawaj mu opium. Zacznij od dosłownie odrobiny, chociaż pewnie kiedyś już palił. I codziennie zwiększaj porcje. Rób to nocą, zaraz po tym, jak z tobą skończy. Chodzi o to, żeby opium kojarzyło mu się z przyjemnością i władzą. Podawaj mu noc w noc więcej, aż uzależni się na dobre. Od opium i od ciebie. Niech narkotyk zniszczy jego umysł i ciało. Będziesz mieć wtedy za męża żywego trupa, ni mniej, ni więcej, ale posiądziesz w zamian jego bogactwa, pieniądze i wpływy. – Ciotunia Fang pochyliła głowę na bok. – Czy wtedy też tak przykro będzie dzielić z nim łoże?
Rin zbierało się na wymioty.
– Ale