Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Alice Lugen

Читать онлайн книгу.

Tragedia na Przełęczy Diatłowa - Alice Lugen


Скачать книгу
ten slogan nie był kłamstwem.

      Do czasu.

      W 1959 roku matka Ludmiły pracowała na stanowisku osobistej asystentki słynnego Nikołaja Semichatowa, cenionego inżyniera, którego zdolności miały pomóc ZSRR w wygraniu zimnej wojny. Semichatow konstruował i udoskonalał układy sterownicze wszystkich rakiet produkowanych przez ZSRR. Każda rzecz, jakiej się tknął, automatycznie stawała się tajemnicą państwową najwyższej wagi. Aleksandra Dubinina, ojca Ludmiły, wkład żony w pokonanie Ameryki napawał ogromną dumą. Sam przez długie lata cieszył się bezgranicznym zaufaniem partii, powierzającej mu kierownicze stanowiska w wielu fabrykach i instytucjach.

      Z małymi dziećmi i żoną przeprowadzał się do coraz to nowych mieszkań służbowych, przyznawanych wraz z kolejnymi awansami. Zanim rodzina osiadła w Swierdłowsku, objeździła odległe krańce kraju. Pracowitego, oddanego sprawie i lojalnego do szpiku kości towarzysza Aleksandra władze posyłały do gaszenia pożarów i porządkowania nieładu w państwowych zakładach. Dubininowie mieszkali między innymi na wyspie Kiegostrow, w Archangielsku nad Morzem Białym, w Krasnogorsku i na terenie dzisiejszego Kazachstanu. Ludmiła często zmieniała szkoły, otoczenie i znajomych. Jej ojciec w każdym nowym miejscu zastawał chaos i zostawiał porządek. Władze wychwalały jego pracę, hojnie nagradzając kolejne osiągnięcia. Tym samym towarzysz Dubinin coraz goręcej wierzył w marksizm, partię i swoją ojczyznę. Szacunek do komunizmu zaszczepił synowi i córce. Urocza, pełna talentów Ludmiła była jego oczkiem w głowie.

      Wykazywała duże zdolności do przedmiotów ścisłych. Studiowała na najbardziej prestiżowym wydziale Politechniki Uralskiej, w kuźni talentów produkującej niezbędnych krajowi inżynierów, kierowników i działaczy partyjnych. Dzięki znajomościom rodziców świat stał przed nią otworem. Po ukończeniu studiów mogła robić wszystko, czego tylko by zapragnęła. Żyła zgodnie z rodzinnym wzorcem: od 1952 roku należała do Komsomołu, interesowała się historią marksizmu. Pragnęła służyć ojczyźnie i wykorzystać swoją wiedzę techniczną na potrzeby zimnej wojny.

      Była dzieckiem, o jakim marzy każdy rodzic. Dbała o porządek w domu. Uczyła się pilnie. Pięknie śpiewała. Potrafiła robić doskonałe technicznie i artystycznie zdjęcia. Wygrywała zawody sportowe w biegach na krótkich dystansach. Przez cztery lata studiów nie opuściła ani jednego wykładu. Egzaminy zdawała w pierwszych terminach. Rówieśnicy bardzo ją lubili. Świetnie dogadywała się z młodszym bratem. Lubiła spędzać czas z rodziną i przygotowywać dla wszystkich posiłki.

      Ten idealny obraz mąciła jednak czarna plama. Rodziców niepokoiła pasja ukochanej córki.

      Luda już w pierwszym tygodniu studiów zapisała się do sekcji turystycznej na Politechnice Uralskiej. Przystąpienie do niej potraktowała ambicjonalnie. Pragnęła zostać najmłodszą w regionie dziewczyną, która otrzyma prestiżowy tytuł Mistrzyni Sportu ZSRR w Turystyce. Zdobywała coraz to nowe doświadczenia, uprawnienia i odznaki. Jeździła na wyprawy letnie i zimowe, narciarskie i piesze, coraz trudniejsze i bardziej niebezpieczne. Uzyskała uprawnienia do kierowania ekspedycjami turystycznymi. Wybrała się z ekipą na Ural Północny i zdobyła grzbiet Czistop, przekraczając granicę, na której kończyły się wszystkie dostępne mapy.

      Znajomi z sekcji lubili z nią podróżować. Dziewczyna była przyjazna i niebywale pracowita. Sprzątała, myła naczynia, gotowała posiłki, cerowała namiot, szyła kolegom ochraniacze na buty, potrafiła dobierać leki i udzielać pierwszej pomocy. Z owoców jej starań korzystali wszyscy. Kiedy zaczęła organizować własne wyprawy, chętnych nie brakowało. G. Batałow, należący do ekspedycji na Czistop, wspomina: „Luda była mądrym, twardym, wnikliwym i sprawiedliwym kierownikiem. Uważała na nowicjuszy, we wszystkim pomagała”18.

      Brat Ludmiły Igor podziwiał zaangażowanie i pasje siostry. W jego pamięci Luda zapisała się jako zapalona turystka, żyjąca podróżami i poświęcająca mnóstwo energii na szkolenie się i zdobywanie kolejnych uprawnień19.

fig043a.jpg

      Ludmiła Dubinina

      Rodzice nie byli zachwyceni. Ojciec obawiał się, że pasja odciągnie córkę od nauki, matka zamartwiała się o jej bezpieczeństwo. Wyprawy drugiej i trzeciej kategorii trudności stawały się coraz dłuższe; przez wiele dni z przebywającą na odludziu Ludą nie można było nawiązać kontaktu. Wypadek w Sajanach, gdy Ludmiłę przypadkowo postrzelił w nogę myśliwy, przepełnił rodzicielską czarę goryczy. Mimo to dziewczyna nie zamierzała rezygnować z turystyki. Wszak nie zdobyła jeszcze prestiżowego tytułu mistrzyni i nie zamierzała odpuścić.

      16 stycznia 1959 roku, tydzień przed początkiem wyprawy na Otorten, rodzina Ludmiły otrzymała od partii nowe eleganckie mieszkanie w prestiżowej okolicy. Aleksander Dubinin przebywał akurat w delegacji, brat Igor odbywał praktyki zawodowe. Matka nie poradziłaby sobie sama z przeprowadzką, więc poprosiła córkę o odwołanie udziału w ekspedycji.

      Luda wpadła w panikę. W żadnym wypadku nie mogła – i nie chciała – zrezygnować. Przecież to ona wymyśliła zdobycie Otortenu, od pierwszej chwili pomagała w organizacji wyprawy, potrzebowała jej w wykazie osiągnięć. Ponadto miała pełnić funkcję jej skarbnika.

      Zacisnęła zęby i rzuciła się w wir pracy: w ciągu siedmiu dni spakowała wszystkie rzeczy całej rodziny, przewiozła je wraz z ekipą robotników do nowego mieszkania, częściowo rozpakowała, zorganizowała transport mebli, zdała ostatnie egzaminy w zimowej sesji, zebrała wpisy w indeksie, składki od uczestników wyprawy, przygotowała budżet i listę niezbędnych produktów oraz zrobiła część zakupów spożywczych potrzebnych w drodze na Otorten. W ostatniej chwili przekonała matkę do zmiany zdania i rzuciła się do pakowania plecaka. Działała w wariackim pośpiechu, więc dopiero w pociągu zorientowała się, że nie zabrała ze sobą ciepłego swetra.

      Jedenaście tygodni później kompletnie załamany i zanoszący się od płaczu Aleksander Dubinin składał zeznania w śledztwie. Błagał prokuratora, aby winni śmierci jego córki stanęli przed sądem. Krzyczał: „[…] jak to możliwe, że w Związku Radzieckim […] stało się coś tak karygodnego? […] Jeśli pocisk zboczył z toru i nie trafił na wyznaczony poligon, resort powinien wysłać wywiad powietrzny na miejsce awarii, aby obejrzeć szkody i udzielić pomocy. Jak można było tego nie zrobić? To świadczy o bezdusznym stosunku pracowników ministerstwa obrony do ludzkiego życia”20.

      Powyższe zeznania, wraz z pozostałymi dokumentami dochodzenia, utajniono. Rodzice Ludmiły wiedzieli o tragedii znacznie więcej niż krewni pozostałych ofiar. Wiele wskazuje na to, że źródłem informacji byli ich wysoko postawieni w hierarchii partyjnej przyjaciele z Moskwy oraz prawdopodobnie Nikołaj Semichatow.

      W lutym 1959 roku Aleksander Dubinin przestał wierzyć w komunizm. Wkrótce znienawidził partię, ministerstwo obrony, inżynierów zimnej wojny na czele z Semichatowem, radzieckie wojsko, kosmodromy, poligony. A przede wszystkim Nikitę Chruszczowa, w którego dekretach upatrywał przyczyny tragedii i śmierci córki. Już nie chciał wygrać zimnej wojny, ale zakończyć ją jak najszybciej, aby zminimalizować liczbę jej ofiar. Zamiast wyścigu zbrojeń sugerował pokojowe negocjacje. Zaczął krytykować władze ZSRR. Opowiadał się za zaprzestaniem testów broni w zamieszkanych obwodach. Pragnął zmienić definicję tajemnicy państwowej, tak aby zwiększyć bezpieczeństwo obywateli. A nawet sugerował przeprowadzenie demokratycznego referendum na temat istotnych kwestii polityki zagranicznej państwa i strategii ministerstwa obrony. Głosił rzeczy tak niepojęte, że partyjni koledzy nie wiedzieli, co z nim począć.

      Ostatecznie uznano, że żałoba pozbawiła towarzysza Dubinina rozsądku i prewencyjnie odsunięto go na boczny tor.

       Rozdział


Скачать книгу