Krew sióstr. Lazur. Krzysztof Bonk

Читать онлайн книгу.

Krew sióstr. Lazur - Krzysztof Bonk


Скачать книгу
ją, jako służącą? Ponoć jest twą małżonką.

      – Co siedem traw związało, jedno ostrze rozwiąże. – Wojownik z zadowoleniem poklepał głowicę topora za pasem.

      – Czyżbyś sugerował trawiasty rozwód z tym… szarym gałgankiem?

      – Poniekąd, bo w miejsce srebrnej królowej widzę dla siebie jej białą i skrzydlatą… następczynię.

      – Ciekawe.

      – Razem z jej smokami zapanuję na świecie nad wszystkim, co szare i białe. Ona dokona tego samego u mego boku razem z mymi wojownikami.

      – Coraz ciekawsze. Teraz przynajmniej wiem, co jest tu świętowane.

      – Przyznaję, że mam niezaspokojony apetyt. Choć nie tylko na władzę. – Obejmujący władczynię Srebron jeszcze mocniej na nią naparł, niemal się kładąc na niej.

      – Także się złakomiłam – westchnęła.

      – Zatem?

      – Chcę więcej mięsa, wina, oraz… przestrzeni.

      – Słuszny kierunek, poza przestrzenią. – Srebron się nieco odsunął od Alabaster, po czym przywołał do siebie najbliższego wojownika.

      – Nie on. Niech ona przyniesie i poda. – Wskazała na żonę Etrawy. – Niech poda nisko mi się kłaniając i na kolanach.

      – Może ma jeszcze ucałować twe lotosowe trzewiki? – Mężczyzna się uśmiechnął drwiąco.

      – Ucałuje je podczas zaślubin bieli z szarością lub w czasie… szarości pogrzebu. – Alabaster spojrzała mężczyźnie głęboko w oczy, sama się uśmiechając sprytnie. Rozchyliła wargi i spróbowała męskich ust. Tonąc w męskich ramionach, się zatraciła w tym pocałunku, podobnie zasiadający z nią na perłowym tronie mężczyzna. Kiedy przerwała upojne zbliżenie, zaskoczona stwierdziła: – Biało-szare widmo ślubu się właśnie przybliżyło.

      – A to dlaczego?

      – Bo oddalił zwiastun śmierci koloru szarego.

      – Czyżby takowej śmierci o czerwono-czarnym zabarwieniu? – Srebron otarł ze swych warg białą pomadkę, śledząc z zaciekawieniem wciąż rozchylone usta kobiety, ale obecnie o odmienionej barwie.

      – To byłby piękny zgon przez pocałunek. Nie bierz tego do siebie. – Alabaster beztrosko załopotała skrzydłami.

      – Nie zamierzam się obruszać. Jestem chroniony naparami z siedmiu ziół przez siedem wiedźm. Magia śmierci mi nie straszna, nie zadziała na mnie.

      – A miłosna?

      – Przekonajmy się. – Tym razem to Srebron skosztował kobiecych ust. Ich właścicielka nie protestowała i dwa języki o odmiennej barwie się splotły ze sobą. Zaś Alabaster dodatkowo zagłębiła ręce pod odzienie wojownika, wodząc palcami zwieńczonymi ostrymi paznokciami po muskulaturze klatki piersiowej.

      Czyniła to z powodu autentycznego pobudzenia. Była podniecona tym, że miała tuż koło siebie charyzmatycznego władcę, który właśnie się oparł śmierci. Imponowało jej to. Ponadto po tym wszystkim co się wydarzyło pod Skazą Niebios wręcz miała ochotę się oddać szaleństwu i zapomnieniu pośród pijanych wojów. W osnowie nowych wrażeń zrzuciłaby z siebie wspomnienie tego, co dopiero przeżyła i co pozostawiło w jej sercu zadrę. Lecz chłodna prawda się przedstawiała tak, że wiodącą rolę w jej poczynaniach wciąż inicjowało wyrachowanie.

      Zrozumiała już bowiem na co się zanosiło. Srebron jej pragnął, mając wszystkie atuty, by swój cel szybko osiągnąć. Zatem skoro już musiało do tego dojść, to niech wszyscy zobaczą, że dominującą rolę w tej damsko męskiej relacji zajmuje wielka księżna, a nie przywódca klanowy. Nie mogła pozwolić, aby się stało odwrotnie.

      Kierowana tą myślą usiadła na mężczyźnie okrakiem, po czym zaczęła mu odpinać pasek od spodni. Zaskoczony Srebron przerwał pocałunek i chciał coś powiedzieć. Lecz Alabaster zgasiła mu słowa na ustach, przykładając tam palec. Dała tym do zrozumienia, żeby milczał. Jednak zaraz sama kokieteryjnie zagadnęła:

      – Byłeś już z… białą kobietą?

      – Zaliczyłem kilka bladych wieśniaczek w drodze tutaj.

      – I… jak się spisały? – Władczyni wcisnęła męską twarz w swój biust.

      – Lepiej pachniecie niż szare kobiety. – Srebron się zaciągnął kobiecym zapachem. – W dotyku jesteście chłodniejsze i gładsze. – Całował skórę koło mlecznych sutków. Aż z lekka zagryzł jeden z nich, a władczyni rozkosznie jęknęła. – Nadto wydajecie podczas miłości jakby anielskie piski – zauważył.

      – Zaraz przeżyjesz anielską… ale rozkosz. Bądź tak uprzejmy i potrzymaj. – Alabaster pogmerała pod suknią. Zdjęła sobie białe majtki, które zawędrowały na męską twarz. Rozpostarła skrzydła, które skryły na tronie parę kochanków i nie zważając na obecność licznych wojowników, już była gotowa do cielesnego zespolenia. Przeszkodził jej w tym hałas.

      Oto u wejścia do komnaty się poniosły kobiece krzyki. Wielka księżna przerwała zyskujące na intensywności amory, spoglądając na źródło wrzasków. Okazały się nim alabastrowe służki przewieszone przez ramiona szarych wojowników.

      – Wygląda na to, że w piwnicach tego zamczyska moi wojacy znaleźli nie tylko białe wino, ale również coś powabnego i kobiecego. Zdaje się też, że ochoczo skorzystają z każdego ze znalezisk.

      Reakcją na tę sugestie był chłód władczyni i odsunięcie się jej od zawłaszczającego sobie wszystko w pałacu Srebrona.

      – Popsułeś atmosferę. Oddawaj majtki – syknęła do mężczyzny. Ten zwrócił władczyni intymną część garderoby, którą na sobie uzupełniła. Potem rozłożył bezradnie ramiona i swobodnie rzekł:

      – Podczas wyprawy wojennej wojownicy północy muszą zdobywać łupy, jeść i chędożyć. Nic na to nie poradzisz – stwierdził.

      – A gdybym spróbowała? – Alabaster położyła dłoń na rękojeści miecza.

      – Wtedy… zrobiłabyś sobie krzywdę i nie doliczyła piórek w skrzydłach. Ale nie chcesz tego i nie uczynisz.

      – Jesteś pewien?

      – Tak… albowiem jam jest teraz twą przepustką do opromienienia cię blaskiem władzy. Dlatego będziesz mi posłuszna. Po uczcie pójdziesz ze mną grzecznie do sypialnej komnaty. Tam rozbiorę cię do naga i ustawię na klęczkach przed twym panem. Potem czoło przycisnę do posadzki, a dłonie zwiążę na lędźwiach jak niewolnicy. W takiej pozycji zajdę cię od tyłu, wygodnie oprę swe ręce na twoich skrzydłach, po czym wezmę cię jak szary renifer białą łanię. Wezmę raz za razem, siedem razy. Ty zaś jedyne, co wyrwiesz ze swej ponętnej piersi, to nie błaganie o litość, a skamlenie o jeszcze, mocniej i więcej. To będzie nasze miłosne spotkanie.

      – Czyżby?

      – A i owszem. Te oto zacne staruchy mi to przepowiedziały, że zrobię z tobą, co zechcę. Także z twoją krainą. – Srebron wskazał na pomarszczone szamanki w kącie komnaty. – Muszę tylko dochować pewnych warunków – dodał i dumnie wyrecytował:

      Zasadzony w perłowym sercu bieli będziesz nieposkromiony

      Ze skrzydlatą i posłuszną ci żoną w łożu spełniony

      Wzrastać stąd będzie wasza władza i potęga

      Oplecie ona zimny świat jak z siedmiu traw wstęga

      Bacz jedynie byś w cieplejszych kolorach nie gustował

      Abyś się od nich na śmierć nie pochorował

      II. Bursztyn

      Wędrujące


Скачать книгу