Przystanek w Madrycie. Ким Лоренс
Читать онлайн книгу.zawsze w portfelu. Przedstawiała mamę z maleńką Megan w ramionach.
– Pasują do koloru twoich złotych oczu. Czy twoja mama miała takie same? – Dźwięk jego głosu opływał ją jak ciepły miód.
Zainteresowanie Emilia nie może być szczere, powtarzała sobie. To tylko gra na użytek Rosanny, podobnie jak pocałunki.
– Tak… jestem do niej podobna.
– W takim razie była piękną kobietą.
Twarz Emilia wyrażała szczerość, ale przecież można było mu ufać podobnie jak politykowi ubiegającemu się o reelekcję. Nie wolno jej o tym zapominać.
– Miło mi było cię zobaczyć, ale jestem już naprawdę spóźniona – zwróciła się do Rosanny.
– Mnie także było miło, Megan. Philip często o tobie wspomina.
– Masz kontakty z Philipem?
Na twarzy Rosanny pojawił się wyraz skonsternowania. Zanim zdążyła odpowiedzieć, Emilio włączył się zdecydowanie.
– Przykro mi, moje panie, ale dlatego właśnie dochodzi do opóźnień – rzekł, postukując znacząco w tarczę zegarka. – Za dużo mówicie. – Cmoknął Rosannę w policzek i pociągnął Megan za sobą w stronę wyjścia.
– Co ty wyprawiasz? – syknęła, usiłując mu się wyrwać.
– Ratuję cię z niezręcznej sytuacji.
Zdołała się uwolnić dopiero wtedy, gdy wyszli przed zatłoczony terminal.
– Którą sam stworzyłeś. Do widzenia.
Przyglądał jej się przez chwilę, po czym rzekł, wzdychając:
– Posłuchaj, możemy tu stać i jeszcze długo debatować, ale prawda jest taka, że powinnaś skorzystać z propozycji podwiezienia cię do miasta, bo alternatywą jest wielogodzinne oczekiwanie na taksówkę. – Wskazał wijące się kolejki przed pustymi stanowiskami. – Wierzę, że jesteś osobą praktyczną. A ponadto obiecałem twojemu ojcu, że się tobą zajmę.
– I zawsze dotrzymujesz słowa?
– Boli mnie, że zdajesz się w to wątpić. – Umilkł, obserwując, jak Megan walczy ze sobą. – Rzecz jasna, jeżeli z jakiejś przyczyny obawiasz się wsiąść do mojego samochodu, to… – zawiesił głos.
– Co za bzdura – wypaliła, unosząc wojowniczo podbródek.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Zła na siebie, że pozwoliła mu się wmanewrować w podwiezienie, bo nawet dziecko przejrzałoby jego taktykę, siedziała w zaciętym milczeniu, podczas gdy Emilio z trudem przedzierał się przez korki w okolicy lotniska.
– Należą mi się przeprosiny – odezwała się nagle.
– Tak? A za co? – spytał ze szczerym zaciekawieniem.
– Pocałowałeś mnie, żeby wzbudzić zazdrość w byłej żonie.
Emilio wydawał się zaskoczony jej wyjaśnieniem.
– Tyle wysiłku na próżno. Niestety, musisz pogodzić się z tym, że ona ma cię w nosie. – Megan nie była tego wcale pewna. Wystarczyło, że prześliczna Rosanna strzeli palcami, a Emilio pędem do niej przybiegnie. – Przyznam, że jestem rozczarowana.
– Moim pocałunkiem?
Megan wolała tego nie analizować.
– Taki znawca kobiet, prawdziwy casanowa…
– Wydajesz się żywo zaciekawiona moim życiem erotycznym – zauważył.
– Trudno nie być – odparowała, lekko się rumieniąc.
– Tamten cholerny artykuł. Jak długo jeszcze będzie mnie prześladował?
Roześmiała się na to perliście.
– Jego wymowa była dla ciebie raczej pochlebna. Ze słów tej pani wynikało, że robiłeś rzeczy, które ja uważałam dotąd za fizycznie niemożliwe. Czy mogę ci coś poradzić?
– Jeśli chcesz mi powiedzieć, żebym się nie zadawał z kobietami, które polecą później sprzedawać informacje do brukowców, to oszczędź sobie fatygi.
Emilio rzadko przejmował się rewelacjami na swój temat, ale wspomniany artykuł był nie dość że niesmaczny, to jeszcze całkowicie zmyślony. Wygrałby w sądzie każdy proces przeciwko szmatławcowi, lecz to tylko roznieciłoby niezdrowe zainteresowanie opinii publicznej. Wolał zatem przeczekać w milczeniu.
– To bardzo światła rada.
– Pod warunkiem, że istotnie zadaję się z takimi idiotkami – odparł z goryczą.
– A tak nie jest – doszła do wniosku, przyjrzawszy mu się z uwagą. – Ale przecież mówiła…?
– A ty wierzysz we wszystko, co brukowce piszą na mój temat? – spytał zjadliwie.
Postanowiła nie reagować na tę jawną zaczepkę. Facet jak zwykle musiał mieć ostatnie słowo.
– Zatem jakiej to rady chciałaś mi udzielić? Podziel się ze mną perłami swojej mądrości.
– Nie jestem oczywiście znawczynią tematu…
– Ale? – nie wytrzymał Emilio, posyłając jej kpiący uśmiech. Spojrzała na niego ostro, a wtedy pokazał na migi, że już sznuruje sobie usta.
– Ale całowanie innej kobiety nie jest dobrym sposobem na odzyskanie żony.
– Naprawdę sądzisz, że to dlatego cię pocałowałem? – odparł po długiej chwili milczenia.
Spojrzała na niego z rozbawieniem, którego bynajmniej nie czuła.
– Chcesz powiedzieć, że na mój widok ogarnęła cię niepowstrzymana żądza?
Pomyślała, że byłoby ciekawie być jedną z takich kobiet, przy których mężczyźni tracą resztki opanowania.
– Powinnam była wezwać ochronę.
– Nie powiesz chyba, że gwałtownie się broniłaś? Raczej na odwrót. Ciekaw jestem dlaczego?
– Było mi cię żal. Powinieneś w końcu ułożyć sobie życie, tak jak Rosanna – wyjaśniła.
– To prawda. Spodziewam się, że wkrótce zostaniemy zaproszeni na ślub.
– Ona wychodzi za mąż?! – To tłumaczyłoby wybryk Emilia, nadal zakochanego w byłej żonie.
W głosie Megan słychać było zaskoczenie. Bardziej jednak zdziwiło ją przedtem rozstanie pary, która wydawała się dla siebie stworzona. Wbrew jej przypuszczeniom rozwód przebiegł niemal niezauważony przez prasę. Ukazał się tylko krótki komunikat, że odbył się za porozumieniem stron. Riosowie umieli zadbać o swoje interesy. Dumny patrycjuszowski ród wielce sobie cenił tradycję. Na swój sposób niewiele się w nim zmieniło od czasów średniowiecza. W tej rodzinie nie uciekano się do rozwodów. Czyżby Emilio został do tego zmuszony?
Spojrzała w zamyśleniu na jego orli profil. Przestała cokolwiek rozumieć.
– Sądziłam, że małżeństwo z tobą okaże się trwałe. Wasze rozstanie jest niemal tak samo tajemnicze jak ślub.
Emilio zapatrzył się na pełne wargi Megan, która poruszyła się niepewnie w fotelu.
– Czy mógłbyś patrzeć na drogę? – krzyknęła w końcu z irytacją, po czym dopiero wtedy spostrzegła, że zatrzymali się na czerwonym świetle. – Powinnam była zaczekać na taksówkę, choćby i godzinę – mruknęła.