Przygoda na jedną noc. Charlene Sands
Читать онлайн книгу.raczej za nimi nie przepadają. Ale widzę, że ty chyba połknąłeś przynętę.
– Więc najwyraźniej należę do wyjątków – odparł, przyciągając ją do siebie mocniej. – Czyli już mam u ciebie jeden punkt. Co mam zrobić, żeby zdobyć następne?
– Sam musisz na to wpaść, rycerzu – szepnęła, patrząc na jego usta.
Gdy ją pocałował, poczuła miły dreszcz. Pragnęła tego od chwili, kiedy go zobaczyła. Nie miała zwyczaju flirtować z mężczyznami, próbować zawrócić im w głowie. Ale Brooks miał w sobie coś, co ją pociągało. Jego dobre maniery, to, że umiał rozmawiać z kobietą.
Mimo że widziała go pierwszy raz w życiu, czuła się przy nim bezpiecznie, jakby go znała od dawna. Do tego jeszcze z tymi jego blond włosami, gęstymi, falistymi, sięgającymi kołnierzyka koszuli za miliony dolarów, był naprawdę miły dla oka. Chociaż miał dwudniowy zarost i kowbojskie buty, na pierwszy rzut oka dostrzegła, że to facet z dużego miasta.
Kiedy go wypatrzyła przy barze, od razu wiedziała, że nie jest stąd, z tej małej, zakurzonej i odludnej mieściny. Do Cool Springs nieczęsto ściągali przybysze z wielkiego świata, on zaś najwyraźniej do niego należał. A to, że prężąc muskuły i zaciskając pięści, ruszył jej na odsiecz, było najbardziej ujmującym gestem, na jaki mężczyzna zdobył się dla niej od dawna.
Przed oczyma stanął jej Trace, ale natychmiast odpędziła od siebie jego obraz. Nie zamierzała zaprzątać sobie głowy tym, że z nim zerwała.
Od pół roku nie dawał znaku życia, dość czasu zmarnowała, czekając na niego.
Mocniej objęła Brooksa za szyję, czując bijące od niego ciepło i miły zapach drogiej wody po goleniu. On zareagował, zwalniając w tańcu i jeszcze mocniej przyciągając ją do siebie.
Jej życie toczyło się ostatnio utartymi koleinami i teraz nadszedł czas, by to zmienić.
Gdy jego usta znów odszukały jej wargi, poczuła przypływ pożądania. Dobrze jej było w jego objęciach i przestało ją obchodzić, że nigdy dotąd nie pozwalała się całować w tańcu ledwie poznanemu facetowi.
Teraz godziła się na to, choć patrzyło na nich pół miasteczka.
Muskała policzkiem końcówki jego włosów.
On powędrował dłońmi do jej talii.
Przywarła do niego. Westchnął i namiętnie ją pocałował. Wpatrzona w jego niebieskie oczy, niemal nie zauważyła, że ucichła muzyka.
Gdy uśmiechnął się, zadrżała, czując, że on także nie panuje nad drżeniem.
– I co teraz? – szepnął. – Masz ochotę na następny taniec?
– Wolę wyjść na świeże powietrze – powiedziała, potrząsając głową.
Wyprowadził ją za rękę z baru. Było chłodno, grudniowe chmury przesłoniły prawie całą tarczę księżyca. Ona jednak nie czuła zimna, przy nim było jej niemal gorąco.
Doszli do ławki w ogrodzie na zapleczu motelu.
– Usiądziesz? – zapytał i nie czekając na odpowiedź, usiadł, przyciągając ją do siebie.
W spontanicznym odruchu wybrała miejsce na jego kolanach i zarzuciła mu ręce na szyję.
– Jesteś piękna, Ruby – szepnął, pieszcząc jej szyję. – Pewnie słyszysz to od rana do nocy – dodał, po czym zaczął ją namiętnie całować, a ona przywarła do niego, czując, jak jego pożądanie rośnie.
– Niezupełnie, zwykle nie pozwalam facetom na komplementy.
Wolała trzymać ich na dystans. Od miesięcy łudziła się nadzieją, że Trace do niej wróci. Teraz jednak odnajdywała rozkosz w ramionach innego mężczyzny. Nie znała go, nic o nim nie wiedziała, ale instynkt jej mówił, że jest to przyzwoity człowiek.
– Mnie nie zniechęciłaś – szepnął, pieszcząc jej usta językiem.
– I może dlatego jestem tu z tobą – powiedziała, z trudem łapiąc powietrze.
Chciała jego pieszczot, chciała, by jego dłonie dotknęły jej stwardniałych piersi. W końcu jego palce zawędrowały pod jej bluzkę, po czym wydał zduszony jęk zachwytu. Gdy drugą ręką odpiął pasek jej dżinsów i wsunął ją głęboko, sięgając wnętrza ud, myślała, że oszaleje z rozkoszy.
Nagle jednak dobiegł ich śmiech mężczyzn wytaczających się z baru. Kiedy po chwili ich oddalające się głosy ucichły, Brooks szepnął:
– Ruby, wynająłem tu pokój.
– Więc mnie tam zaprowadź – powiedziała, zagryzając dolną wargę.
Do szaleństwa pragnął tej dziewczyny. Tak, od miesięcy nie miał kobiety, ale ona była spełnieniem jego najgorętszych fantazji. Kogoś tak namiętnego jak Ruby nie spotkał w życiu, czuł, że przy niej zdoła zapomnieć o lękach, choć ujrzał ją ledwie przed godziną.
Mimo że goniła od siebie adoratorów, jemu najwyraźniej dała przyzwolenie. Kiedy bocznymi schodami niósł ją na górę, prawie nie czuł jej ciężaru. Błyskawicznie przekręcił klucz i biodrem otworzył drzwi do pokoju, a ona wciąż obejmowała go za szyję.
Nie była podrywaczką łowiącą facetów w barze. Nie wydawała się łatwą zdobyczą, kobietą idącą z pierwszym lepszym. Widział to w jej oczach, widział też respekt, jakim cieszyła się u mężczyzn na dole. Z jakichś powodów wybrała właśnie jego, ale nie chciał wykorzystywać sytuacji. Musiał się upewnić, że go pragnie.
– Witaj w moich progach – szepnął, muskając wargami jej usta.
Jego pokój nie świecił luksusami, nie było tu telewizora z płaskim ekranem ani barku z trunkami, wielkiego łoża czy innych rzeczy, do których przywykł, ale ten staromodny motel przynajmniej okazał się schludny.
– Nigdy nie widziałam tutaj żadnego pokoju – powiedziała, podchodząc do okna i patrząc w ciemność.
– Domyślam się.
– Ale uważasz, że mnie podbiłeś, rycerzu?
– Ruby, ja rozumiem, że nie robisz takich numerów. Czemu wybrałaś akurat mnie?
– Może dlatego, że mi się podobasz. Może dlatego, że chciałeś mi przyjść na ratunek.
– Poradziłaś sobie bez mojej pomocy.
– Jednak nie wystraszyłeś się tego typka. Ale to zostawmy. Po prostu chcę być dzisiaj z tobą. Czy możemy już tego nie roztrząsać?
– Wparowaliśmy tu trochę po wariacku. Nigdy się nie zdobyłem na taki podryw.
– Czyli mówisz, że straciłeś kontrolę nad sobą i postanowiłeś zwolnić tempo?
– Ja chcę tylko powiedzieć, że zasługujesz na większe zabiegi z mojej strony.
– Tak uważasz? – powiedziała, stając tuż przy nim. – Właśnie takie rzeczy chce usłyszeć dziewczyna. Rozumiesz?
Zapach jej włosów potęgował jego pożądanie. Gdy z przekonaniem spojrzała mu w oczy, zrozumiał, że jego skrupuły są niepotrzebne. Jej szybkie tempo odpowiada, dokonała wyboru.
– Masz ochotę na drinka? – powiedział, zerkając na stojącą przy łóżku butelkę whisky.
Przywiózł ją z Chicago, sądząc, że będzie potrzebował pokrzepienia przed spotkaniem z ojcem. Ale w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, że ten trunek zaproponuje kobiecie.
– Nie