Szpieg z Bejrutu. Joakim Zander
Читать онлайн книгу.Wesele. Zorganizowaliśmy je na początku ataków lotniczych przeciwko Państwu Islamskiemu.
Yassim stoi na środku pokoju. Twarz oświetla mu słaba smuga ulicznego światła.
– Powiesiłem je na ścianie, żebym nigdy nie zapomniał, czym powinienem się zajmować. Trudno to wyjaśnić.
Yassim wzrusza ramionami i smutno się uśmiecha.
– Ale nie chciałem, żeby wisiało nad nami dzisiaj.
Jacob kiwa głową i podchodzi do niego.
– Rozumiem. Nie pomyśl tylko, że zamierzałem tu węszyć. Szukałem drzwi i zobaczyłem to zdjęcie. Przepraszam.
Jacob zaczyna gładzić po policzku Yassima, który wygląda na zmęczonego, ale Jacob dostrzega w jego oczach jakiś błysk. W końcu Yassim odsuwa zdecydowanym ruchem jego dłoń od swojej twarzy.
– Swoich tajemnic potrafię strzec znacznie lepiej – rzuca.
Jego oczy stają się nagle twarde i obojętne, jakby chciał go od siebie odrzucić. Obaj stoją tak przez chwilę, która dłuży się w nieskończoność.
– Oczywiście pod warunkiem, że je mam – dodaje Yassim.
I znowu się uśmiecha, a jego oczy stają się ciepłe, jak przed chwilą. Zmiana, jaka się w nim dokonuje, przebiega tak szybko, że Jacob jest lekko skonsternowany i nie wie, co powiedzieć.
– Tak, powinieneś już wracać, przyjacielu – mówi Yassim. – Rano muszę wcześnie wstać.
Bierze Jacoba za rękę, prowadzi go do drzwi i je otwiera. Jacob odwraca się do niego.
– Jeszcze raz przepraszam – mówi. – Naprawdę nie chciałem tu szperać. Nie wiem, co mnie napadło.
– Nic się nie stało – odpowiada Yassim i głaska go delikatnie po policzku. – To tylko zdjęcie.
Jacob kiwa głową.
– Zadzwonisz do mnie po powrocie? A może dasz mi swój numer?
Yassim przepycha go delikatnie przez próg i kręci z uśmiechem głową.
– Powinieneś już iść… naprawdę. Nie martw się. Zadzwonię do ciebie w połowie tygodnia, po powrocie. Pewnie trudno ci to zrozumieć, ale naprawdę chciałbym się z tobą znowu spotkać.
Słysząc te słowa, Jacob czuje się tak, jakby w jego piersi zrodziło się nowe uczucie, niewielka nadzieja, drobny okruch wzajemności.
– Faktycznie, trudno to zrozumieć – szepcze.
Yassim się pochyla, całuje go w usta i wypycha lekko za próg.
– Tak to właśnie jest. Niestety. I rzeczywiście: nie da się tego zmienić.
22 listopada – Sztokholm
Tuż przed jedenastą wjeżdżają mostami do Sztokholmu. Miasto skrzy się pod nimi w jesiennym słońcu.
Klara siedzi na fotelu pasażera. Niedawno przysłuchiwała się rozmowie telefonicznej, którą Gabriella prowadziła ze swoim szefem, Göranem Wimanem. Wiman poprosił ją, żeby natychmiast przyjechała do kancelarii na Skeppsbron.
Podczas rozmowy Gabriella robiła dobrą minę do złej gry. Przez cały czas używała takich słów jak „oczywiście” albo „nie ma sprawy”. Innymi słowy, przyjęła taką samą postawę jak Klara, gdy jako ambitna specjalistka robiła karierę w Parlamencie Europejskim. Ale do dawnego życia już nie tęskniła.
– Jedziesz do biura? – pyta.
Gabriella uśmiecha się, nie spuszczając wzroku z drogi. Widać po niej, że jest trochę zmęczona.
– A co mogę zrobić? – mruczy w odpowiedzi.
– Myślałam, że jak zostaniesz wspólnikiem, będzie ci lżej – dziwi się Klara.
Gabriella znowu wzdycha.
– Jestem najmłodszym wspólnikiem. Jak widać, wśród nas też obowiązuje hierarchia. Tego nie da się przeskoczyć.
– W niczym ci nie pomaga, że stałaś się powszechnie znana? Po tym, co wydarzyło się latem?
– Powszechnie znana… – mruczy Gabriella. – Bycie kimś takim to zwykle same problemy.
– Dlaczego?
Ale na to pytanie Gabriella już nie odpowiada. Jedzie dalej w milczeniu.
– Niezwykła sprawa… – zaczyna Klara, gdy sprzykrzyła jej się cisza panująca w samochodzie.
– Co takiego?
– Powiem ci, ale najpierw musisz mi obiecać, że nie będziesz się ze mnie naśmiewać. I pamiętaj, że wczoraj pochowałam dziadka, więc jestem osobą niezrównoważoną psychicznie.
– Zaczyna być ciekawie – mówi Gabriella, zerkając na Klarę. – Słucham.
– Pamiętasz George’a Lööwa? – pyta Klara i od razu czuje, że oblewa się rumieńcem. Sama nie wie, dlaczego podjęła ten temat.
– Nieszczęsnego George’a z Brukseli? Tego samego, który wsławił się tym, że najpierw reprezentował klienta, który jak się później okazało, pracował dla CIA, a potem innego, który jak się później okazało, pracował dla Kremla?
– Zapomnij o tym. To wszystko nieważne.
– Nie ma mowy. No więc o co chodzi?
– Wiem, że to zwykły gbur, nie musisz mi o tym przypominać – kontynuuje Klara i nabiera głęboko powietrza. – Ale…
– Przestań! – przerywa jej Gabriella. Odrywa wzrok od drogi i patrzy na Klarę rozszerzonymi ze zdumienia oczami. – Wiedziałam! Już latem o tym wiedziałam! Rozmawiałaś z nim? Spotkaliście się? Opowiadaj!
Klara czuje, jak palą ją policzki, zasycha jej w ustach.
– Daj spokój! Ani się nie spotkaliśmy, ani nawet nie rozmawialiśmy. Jesteśmy tylko znajomymi na Facebooku. To wszystko. Mimo to… często o nim myślę. Zbyt często.
Gabriella dudni pięściami po kierownicy.
– Yes! Widzę, że wreszcie wracasz do gry. – Kładzie rękę na udzie Klary i kontynuuje: – To wcale nie jest powód do śmiechu i nie zamierzam się z ciebie nabijać. Czy mogę być całkiem szczera?
Odwraca się i patrzy Klarze w oczy.
– To dobrze. George jest przystojny i kiedyś w końcu dorośnie. W przyszłości będziecie mieć śliczne dzieci.
– Prawie go nie znam i nawet nie wiem, co mnie naszło. Mam nadzieję, że mi to przejdzie.
Gabriella znowu na nią zerka.
– Zobaczymy… zobaczymy.
– Ha, ha, ha… Nie sądzę, żebyśmy cokolwiek zobaczyły.
Klara kręci głową i patrzy przez szybę na miasto. Poprosiła, żeby Gabriella pojechała obwodnicą Essingeleden – chociaż ta droga jest dłuższa i zazwyczaj bardziej zatłoczona – bo stąd Sztokholm emanuje pięknem. Wydaje się też bardziej rozległy i obiecujący. Srebrnoszara tafla kanału Riddarfjärden kontrastuje z żółtymi i różowymi fasadami domów na wyspie Kungsholmen.
Klara podziwia Söder Mälarstrand i brązowe dachówki browaru Münchenbryggeriet. Potem zatrzymuje wzrok na Mariaberget, gdzie mieszka Gabriella. Nagie drzewa stoją samotnie w jaskrawym blasku słońca.
Rozsiada się wygodniej w fotelu i zatapia w nastroju będącym połączeniem spokoju i nadziei. Właśnie takie uczucia wywołuje w niej Sztokholm, odsuwając na dalszy plan