Księga Duchów. Allan Kardec
Читать онлайн книгу.nieporozumień, należałoby ograniczyć użycie słowa dusza do jednej z tych trzech idei. Nieważne, którą z nich wybierzemy, liczy się to, by się zrozumieć – to wyłącznie kwestia ustalenia pewnych zasad. Najbardziej logiczne wydaje nam się zastosowanie tego słowa w swoim najczęściej używanym znaczeniu. To dlatego DUSZĄ nazwiemy niematerialną istotę zachowującą swoją indywidualność, która znajduje się w nas i przeżywa śmierć ciała. Nawet gdyby ten byt w rzeczywistości nie istniał i był jedynie produktem naszej wyobraźni, potrzeba byłoby słowa, by go określić.
Z braku oddzielnego wyrazu do opisania pozostałych dwóch idei, będziemy nazywać: źródłem życia zarodek fizycznego i organicznego życia – niezależnie od tego, jakie jest jego źródło – który odnajdujemy u wszystkich istot żywych, od roślin po ludzi. Gdyby można było pominąć samą zdolność myślenia u istot, stwierdzilibyśmy, że źródło życia jest czymś oddzielnym i niezależnym. Słowo żywotność nie oddałoby tej samej idei. Dla jednych źródło życia jest własnością materii, skutkiem, który wywołuje materia, znalazłszy się w określonych okolicznościach. Zgodnie z tym, co sądzą inni, a co jest bardziej powszechne, znajduje się w specjalnym fluidzie6, powszechnie obecnym, którego cząstkę każda istota w czasie życia wchłania i asymiluje, podobnie jak ciała stałe absorbują światło. Mielibyśmy więc tutaj fluid życiowy, który zgodnie z opinią niektórych nie byłby niczym innym jak fluidem elektrycznym obecnym u zwierząt, określanym jako fluid magnetyczny, fluid nerwowy itd.
Niezależnie od tego, z czym rzeczywiście mamy do czynienia, niepodważalnym faktem wynikającym z obserwacji jest to, że istoty organiczne mają w sobie wewnętrzną siłę, która ożywia je, dopóki jest w nich obecna; że życie oparte na materii jest powszechne u wszystkich istot organicznych i nie zależy od inteligencji czy myśli; że inteligencja i myśl są zdolnościami charakterystycznymi dla niektórych gatunków istot organicznych; wreszcie że pośród tych istot organicznych obdarzonych inteligencją i myślą, jedna posiada również wyjątkowe poczucie moralności, które sprawia, że stoi ponad pozostałymi – mowa tu o gatunku ludzkim.
Rozumiemy więc, że ze względu na swoją wieloznaczność, uznanie istnienia duszy nie wyklucza ani materializmu, ani panteizmu. Sam spirytualizm może pojmować duszę zgodnie z jedną z dwóch pierwszych definicji, nie szkodząc jednocześnie idei niezależnego i niematerialnego bytu, któremu nada wówczas jakąś inną nazwę. Tym samym słowo „dusza” nie odnosi się do jednego pojęcia. Jest jak maska, którą każdy dopasowuje do swoich potrzeb. To stąd biorą się niekończące się kłótnie.
Uniknęlibyśmy również nieporozumień, gdybyśmy posługując się słowem dusza w każdym z tych trzech przypadków, dodali do niego przydawkę, która określiłaby, z jakiego punktu widzenia patrzymy albo o jakie znaczenie nam chodzi. Byłoby to wówczas słowo ogólne, określające zarazem źródło życia fizycznego, inteligencji i poczucia moralności, a które opisywalibyśmy dodatkowymi słowami, jak czynimy to na przykład w przypadku związków w chemii, gdy dodajemy przymiotniki wodorowy, tlenowy albo azotowy. Można by wówczas powiedzieć – i chyba byłoby to najlepsze rozwiązanie – dusza witalna, by określić źródło życia fizycznego, dusza inteligentna na oznaczenie źródła inteligencji i dusza spirytystyczna, by odnieść się do naszej indywidualności przeżywającej śmierć. Jak widzimy wszystko jest więc kwestią doboru słów, jednocześnie jednak bardzo istotną, byśmy mogli się zrozumieć. Zgodnie z tym dusza witalna byłaby obecna u wszystkich istot organicznych: roślin, zwierząt i ludzi; dusza inteligentna istniałaby u zwierząt i ludzi, a duszę spirytystyczną odnajdywalibyśmy wyłącznie w człowieku.
Wydało nam się niezbędnym rozwinąć te wyjaśnienia tym bardziej, że teoria spirytystyczna opiera się w sposób naturalny na istnieniu w nas istoty niezależnej od materii i przeżywającej śmierć ciała. Jako że słowo dusza pojawiać się będzie często na kartach tego dzieła, ważne jest ustalenie znaczenia, które mu przypisujemy, by uniknąć wszelkich pomyłek.
Przejdźmy teraz do głównego przedmiotu naszej przedmowy.
III
Teoria spirytystyczna jak każda nowość ma swoich zwolenników i przeciwników. Postaramy się odpowiedzieć na niektóre z zarzutów tych ostatnich, przyglądając się wadze argumentów, na jakich się opierają, choć nie zamierzamy przy tym przekonać każdego – są przecież ludzie, którym zdaje się, że światło świeci wyłącznie dla nich. Zwracamy się do osób o dobrych intencjach, jednakże tych, które nie mają żadnych uprzedzeń czy ustalonego już światopoglądu, ale szczerze pragną zdobyć nową wiedzę; wykażemy im, że większość zarzutów stawianych spirytyzmowi wysuwana jest jako rezultat niepełnej obserwacji faktów i zbyt lekko, a także pochopnie wystawianej oceny.
Na początek przypomnijmy w kilku słowach serię następujących po sobie zdarzeń, które dały początek tej teorii.
Pierwszym zaobserwowanym zjawiskiem było poruszanie się rozmaitych przedmiotów. Nazwano je potocznie wirującymi stolikami albo tańcem stołów. Zjawisku temu, które jak się zdaje, zaobserwowane zostało najpierw w Ameryce, a właściwie które się w tamtych okolicach odrodziło, gdyż historia pokazuje, że sięga ono dalekiej starożytności, towarzyszyły dziwne okoliczności, na przykład głośne hałasy, stukania niemające żadnej widocznej przyczyny. Stamtąd szybko przywędrowało do Europy i innych miejsc na świecie. Z początku podchodzono doń sceptycznie, ale licznie przeprowadzane eksperymenty nie pozwoliły na dalsze wątpliwości co do jego realności.
Gdyby zjawisko to ograniczyło się do ruchów materialnych przedmiotów, można byłoby wyjaśnić je czysto fizyczną przyczyną. Jesteśmy dalecy od poznania ukrytych sił natury czy też wszystkich własności sił, które już znamy. Elektryczność na przykład każdego dnia mnoży swoje zastosowania i wydaje się rzucać na naukę nowe światło. Nie było więc w żaden sposób niemożliwe, by elektryczność, zmieniona pod wpływem jakichś uwarunkowań, albo jakiś inny, nieznany czynnik był przyczyną tych ruchów. Ponieważ w obecności większej liczby osób oddziałująca siła stawała się większa, teoria ta zdawała się znajdować swoje potwierdzenie, gdyż można było traktować to nagromadzenie ludzi niczym rodzaj wieloczłonowej baterii, której moc wzrasta wraz ze zwiększeniem się liczby jej elementów.
W okrężnym ruchu przedmiotów nie było nic dziwnego – odnaleźć go można przecież w naturze. Wszystkie ciała niebieskie poruszają się ruchem okrężnym. Mogliśmy więc odnaleźć tutaj w niewielkiej skali odbicie powszechnego we wszechświecie ruchu albo też, żeby powiedzieć dokładniej, nieznana dotąd przyczyna była w stanie wywołać przypadkiem u małych przedmiotów i w określonych warunkach impuls podobny do tego, który porusza światami.
Ale ruch nie był za każdym razem okrężny. Czasem był rwany, nieuporządkowany, przedmiot nagle się chwiał, przewracał, przesuwał w jakimś kierunku, a także wbrew prawom statyki unosił się nad ziemią i utrzymywał w powietrzu. W faktach tych wciąż jednak nie było nic, czego nie można by wyjaśnić działaniem jakiegoś niewidzialnego czynnika fizycznego. Czy nie widzimy, jak elektryczność przewraca budynki, wyrywa drzewa z korzeniami, rzuca daleko najcięższe ciała, przyciąga je albo odpycha?
Nawet jeśli przyjmiemy, że głośne hałasy i stukania nie są powodowane po prostu rozciąganiem się włókien drewna albo inną przypadkową przyczyną, mogą równie dobrze być efektem kumulacji nieznanego fluidu. Czyż elektryczność nie wywołuje największych hałasów?
Do tego momentu, jak widzimy, wszystko pozostaje w domenie czysto fizycznych i fizjologicznych zjawisk. Nawet gdybyśmy pozostali w tym kręgu idei, mieliśmy do czynienia z materiałem do poważnych badań, godnym uwagi naukowców. Dlaczego jednak nim się nie zajęto? Z przykrością trzeba powiedzieć, że z powodów, które dowodzą także i w innych podobnych sytuacjach tego, jak bardzo lekkomyślni są ludzie. Wiele zrobiła tu pewnie powszechność głównego przedmiotu, którym posługiwano się przy pierwszych eksperymentach. Jak wielki wpływ ma czasem jedno słowo na najważniejsze