Naśladowca. Erica Spindler

Читать онлайн книгу.

Naśladowca - Erica  Spindler


Скачать книгу
wgląd we wszystkie papiery.

      – Ale mój instynkt…

      – Niewiele pani pomógł – wtrąciła natychmiast M.C.

      Było to bolesne przypomnienie i Kitt powstrzymała naturalną chęć obrony. Nie miała zamiaru się tłumaczyć. Przynajmniej przed tą nowicjuszką.

      – Znam tego faceta – powiedziała. – Jest inteligentny i bardzo ostrożny. Myśli o wszystkich szczegółach, niczego nie pozostawia przypadkowi. Jest dumny z tego, że potrafi zapanować nad emocjami i nie zostawia żadnych śladów. Potrafi bardzo długo śledzić dzieci, by dowiedzieć się o nich wszystkiego, a potem wybiera te najsłabsze…

      – Czyli jakie?

      – To zależy, choćby od sytuacji materialnej rodziców, ale również od ich przyzwyczajeń…

      – Skąd ta pewność?

      – Bo od pięciu lat myślę niemal wyłącznie o tym skurwielu! Pojawia się nawet w moich snach. Jedyne, czego chcę, to dorwać go!

      – Więc czemu to się pani nie udało?

      Kitt nie umiała odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Już niemal deptała zabójcy po piętach, a jednak zawaliła sprawę.

      Riggio pochyliła się w jej stronę.

      – Posłuchaj, Lundgren, nie mam nic przeciwko tobie, to nic osobistego. Pracuję w policji na tyle długo, by wiedzieć, jaka to parszywa robota i jak daje nam popalić. Ale pamiętaj, że to moja sprawa, więc trzymaj się od niej z daleka. Sama zajmę się wszystkim.

      – Ja też byłam kiedyś taka zarozumiała.

      Riggio wzruszyła ramionami.

      – Możliwe…

      Kitt chwyciła ją za rękę.

      – Współpraca mogłaby pomóc w rozwiązaniu tej sprawy. Jeśli porozmawiasz z Salem…

      – Nic z tego. – Riggio przecząco pokręciła głową. – Przykro mi.

      Kitt nie sądziła, by Riggio rzeczywiście odczuwała żal. Puściła ją i cofnęła się o krok.

      – Powinnaś pamiętać, że nie chodzi o ciebie, tylko o to, żeby złapać mordercę – rzuciła.

      Tamta wbiła w nią jadowity wzrok.

      – Doskonale wiem, o co tu chodzi…

      – Sama pójdę do zastępcy szefa!

      – Proszę bardzo. Przecież obie wiemy, co powie.

      Kitt patrzyła za nią jeszcze przez chwilę, a następnie ruszyła do swego wozu. Oczywiście domyślała się, co powie jej Sal, ale mimo to chciała z nim pogadać.

      ROZDZIAŁ SZÓSTY

      Wtorek, 7. marca 2006

      południe

      Zastępca komendanta policji w Rockford, Salvador Minelli, wysłuchał uważnie wszystkich argumentów Kitt. Był bardzo przystojnym mężczyzną, z włosami przyprószonymi siwizną i gładką, jak na pięćdziesięciojednolatka, twarzą. Ubierał się elegancko i chodził sprężystym krokiem. Sal, jak nazywali go wszyscy w policji, bardziej przypominał polityka niż policjanta. Było tajemnicą poliszynela, że za parę lat, po przejściu obecnego szefa policji na emeryturę, będzie głównym kandydatem na to stanowisko.

      Sal zawsze traktował ją jak oddany przyjaciel. Pięć lat temu był jej bezpośrednim zwierzchnikiem i starał się ją osłaniać przed różnymi atakami, również tymi z góry.

      Może dlatego, że sam miał pięcioro dzieci i rozumiał, jak ciężka i bolesna była dla niej strata Sadie? A może po prostu cenił ją jako pracownika? Przecież był jej bezpośrednim szefem i doskonale wiedział, na co ją stać.

      – Znam tego faceta – powtórzyła to, co wcześniej powiedziała młodszej koleżance. – Doskonale wiesz, że znam te sprawę lepiej niż ktokolwiek inny. Niech Riggio ją prowadzi, ale ja powinnam jej pomagać!

      Milczał przez chwilę, a następnie złożył dłonie.

      – Dlaczego, Kitt?

      – Bo chcę dopaść tego drania! Nareszcie wsadzić go za kratki! Bo mogę się przydać w śledztwie!

      – Obawiam się, że porucznik Riggio jest innego zdania.

      – Jest młoda i zbyt pewna siebie. Potrzebuje pomocy.

      – Miałaś już szansę go złapać, Kitt.

      – Tym razem mi się uda!

      Sal patrzył na nią tak, jakby w ogóle nie usłyszał ostatniej uwagi.

      – Chyba wiesz, jak ważne jest świeże spojrzenie na sprawę?

      – Tak, ale…

      Wyciągnął dłoń, żeby ją uciszyć.

      – Porucznik Riggio jest dobra. Naprawdę dobra.

      Kiedyś mówił to samo o niej, ale to było dawno.

      – Jest uparta i chorobliwie ambitna – przekonywała.

      Sal uśmiechnął się lekko.

      – Dlatego przydzieliłem jej White’a.

      – Jak mam cię przekonać, że sobie poradzę?

      – Przykro mi, Kitt, ale już podjąłem decyzję. Jesteś za słaba psychicznie na tę sprawę.

      – Czy to nie ja powinnam o tym decydować? – spytała wyczerpana.

      – Nie – odparł po prostu, a następnie pochylił się w jej stronę. – Nie obawiasz się, że znowu zaczęłabyś pić?

      – Wykluczone. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Od roku nie miałam w ustach nawet kropli alkoholu i tak już zostanie.

      – Nie zdołam cię po raz kolejny obronić, Kitt – powiedział przyciszonym głosem. – Wiesz, o czym mówię, prawda?

      Pozwoliła wymknąć się mordercy.

      A Sal ją wtedy osłaniał, stał za nią murem. Może dlatego, że sam czuł się częściowo odpowiedzialny.

      Jak również z powodu Sadie.

      – Poproszę Riggio i White’a, żeby cię o wszystkim informowali. To jedyne, co mogę zrobić.

      Wstała, zdziwiona tym, że drżą jej ręce. Z przerażeniem stwierdziła, że chętnie by się czegoś napiła, by uspokoić nerwy.

      Wiedziała jednak, że nie może tego zrobić. Nigdy więcej.

      – Dziękuję – rzuciła i podeszła do drzwi.

      Spojrzał na nią i Kitt zastygła z ręką na klamce.

      – Jak tam Joe?

      Jej były mąż i do niedawna najlepszy przyjaciel. Chodzili ze sobą od średniej szkoły.

      – Prawie ze sobą nie rozmawiamy.

      – Wiesz, co o tym myślę.

      Cholera! Myślała dokładnie to samo!

      – Pozdrów go ode mnie, jeśli go spotkasz.

      Skinęła głową i wyszła, wciąż myśląc o byłym mężu.

      ROZDZIAŁ SIÓDMY

      Wtorek, 7. marca 2006

      godz. 17.30

      – Cześć, Joe.

      Były mąż uniósł wzrok znad planów, które miał na biurku. Jego jasne włosy posiwiały w ciągu ostatnich lat, ale oczy wciąż


Скачать книгу