Galeria umarłych. Chris Carter
Читать онлайн книгу.Po prostu na tym etapie śledztwa sprawdzamy wszystkie możliwości.
– Czy część krwi na miejscu zbrodni wyglądała jak rozbryzg z przeciętej tętnicy? – zapytała doktor Hove.
– Nie. Znaleźliśmy kilka różnych plamek, ale nic przypominającego taki rozbryzg.
– Jakieś odciski palców?
– Odpowiedź ponownie brzmi „nie”. Krew na ścianach i meblach wyglądała bardziej jak czerwone smugi.
Ta informacja zaintrygowała Carolyn.
– Smugi?
– Zgadza się – potwierdził Garcia. – Nadal czekamy na raport od techników.
Pani patolog zamilkła. Ta sprawa z każdą chwilą wydawała się coraz bardziej dziwaczna. Nie mogła się doczekać, aby spojrzeć na zdjęcia z miejsca zbrodni.
– Wiadomość wyryta na plecach ofiary – zaczęła. – Czy ktoś ma pomysł, co ona oznacza? Te litery i symbole coś tworzą?
– Tutaj właśnie jest haczyk – oznajmił Carlos, po czym spojrzał znacząco na partnera i kapitan Blake. – To nie są symbole.
– Słucham?
Wyjaśnienia detektywa trwały kilka minut.
– Ja… zupełnie tego nie zauważyłam – przyznała nieco mniej pewnym głosem Carolyn. – Niektóre fragmenty wyglądały trochę na łacinę, ale nie udało mi się tego połączyć w całość. Pulchritudo. Circumdat. Eius. – wyszeptała do siebie. – Piękno… ją… otacza.
– Przyjęliśmy tłumaczenie „Piękno jest wokół niej” – wtrącił się Garcia.
– Otacza ją, jest wokół niej, znaczenie jest takie samo, prawda?
– Raczej tak.
– Pozwól, że o coś spytam. – Tym razem odezwał się Hunter. – Biorąc pod uwagę amputację i odarcie ze skóry, jak uzdolniony musiał być morderca?
– Dobre pytanie. Moim zdaniem jego umiejętności są ponadprzeciętne. Usunięcie kończyn można by zrobić nieco lepiej, ale z całą pewnością wykonał je poprawnie. Cięcia znajdują się w odpowiednich miejscach. Gdyby z jakiegoś powodu ofiara rzeczywiście wymagała takiego zabiegu, to chirurg wybrałby te same punkty. Tylko skorzystałby z elektrycznej piły, a nie z ręcznej. Sprawca przeprowadził amputację po dokonaniu morderstwa, a mimo to zachował dokładność i staranność, jakby przeprowadzał prawdziwą operację.
Trójka policjantów zastanawiała się nad implikacjami właśnie usłyszanych informacji.
– A skórowanie? – zapytała w końcu Barbara.
– Tak samo: wykonane wystarczająco fachowo.
– Fachowo w sensie „dobrze, jak na pierwszy raz”, czy „zapewne robił to już kiedyś”?
Doktor Hove zamilkła. Było jasne, że do tej pory nie myślała o tym w takich kategoriach.
– Carolyn?
– Przepraszam, jestem. Myślisz, że morderca już wcześniej kogoś zabił? W sensie, w ten sposób?
– Nie wiem. A jak ty uważasz?
– Trudno powiedzieć z jakąkolwiek dozą pewności, czy zabił już wcześniej, czy nie. Bardzo możliwe. Jak już wspominałam, zarówno amputacje, jak i odzieranie ze skóry przeprowadził umiejętnie. Co prawda wszystko to mógł trenować na zwierzętach, ale widać, że doskonale wiedział, co robi.
– Czemu tak sądzisz?
– Usuwanie skóry z ludzkiego ciała nie jest tak trudne, jak może się wydawać. To bardzo silna i dość wytrzymała tkanka. Pominę wszystkie biologiczno-medyczne szczegóły, żeby was nie zanudzić. Na dobrą sprawę wystarczy zrobić nacięcie, złapać skórę i zwyczajnie ją ściągnąć. Jeśli ugryziecie mango i pociągnięcie za jego skórkę, to doświadczycie czegoś bardzo podobnego.
– Dzięki za obrazowy przykład – sarknął Garcia i skrzywił się z obrzydzeniem. – Jak mieszkałem w Brazylii, to w naszym ogródku rosło mango. To owoc, który jako dzieciak jadłem najczęściej. Twoja opowieść idealnie wpasowuje się w moje wspomnienia.
– Wybacz, Carlos. Pozwól, że jeszcze coś dopowiem: zerwanie z człowieka całej skóry za jednym zamachem, żeby uzyskać coś na kształt kombinezonu, możliwe jest jedynie w filmach. Najłatwiej jest usuwać tkankę partiami. Należy wtedy na ciele wycinać linie podziału: i dokładnie tak zrobił morderca.
– Linie podziału? – zapytała Barbara.
– Tak, dlatego uważam, że dokładnie wiedział, co robi. W tym przypadku podzielił ciało na górę i dół, robiąc cienkie, ale długie nacięcie wokół talii. Skórowanie rąk i nóg jest znacznie prostsze, kiedy usunie się zakończenia: dłonie i stopy. – Carolyn zrobiła krótką pauzę. – Wyobraźcie sobie obieranie ze skorupki ugotowanego na twardo jajka. Oderwać drobne kawałeczki jeden po drugim to żadna sztuka. Ale pozbyć się całości za jednym razem albo nawet w dwóch połówkach to już znacznie trudniejsze zadanie. Można by nawet powiedzieć, że to wymaga wprawy.
– Czyli mówisz, że morderca uzyskał dwa duże płaty skóry. Jeden od pasa w dół – wyglądający trochę jak spodnie, i drugi, od pasa w górę, który przypomina bluzę z kapturem i maską.
– Jeśli miał dość czasu i cierpliwości – odparła doktor Hove. – Tak, w takim przypadku osiągnąłby coś mniej więcej takiego. Z tym że „bluza z kapturem i maską” byłaby praktycznie pozbawiona pleców.
– Czy to dałoby się nosić?
Po tym pytaniu Huntera kapitan Blake się skrzywiła.
– Nosić?
– Tak. Przyjmując, że morderca uzyskał coś na kształt spodni i bluzy z ludzkiej skóry, czy mógłby to na siebie włożyć?
Do tej chwili Carolyn nie brała takiego scenariusza pod uwagę.
– Jeśli zabezpieczyłby je za pomocą odpowiednich roztworów, to tak. Mógłby.
Dwadzieścia
Po spotkaniu z przełożoną i rozmowie z doktor Hove, Hunter i Garcia postanowili wrócić do domu Lindy Parker. Chcieli ponownie przyjrzeć się miejscu zbrodni, ale tym razem w ciszy i spokoju.
– Co to za druga możliwość, o której mówiłeś wcześniej? – zapytał Garcia, kiedy zaparkował na podjeździe.
– Słucham? – Hunter spojrzał niepewnie na partnera.
– W biurze – wyjaśnił Carlos, przechyliwszy głowę odrobinę w lewo. – Rozmawialiśmy o tym, że morderca jest psychopatą, który przekracza wszelkie skale, jeśli chodzi o zaburzenia emocjonalne. Powiedziałeś wtedy, że jest jeszcze druga możliwość, ale w końcu jej nie wymieniłeś.
Detektywi wysiedli z auta i ruszyli w stronę domu.
– To najbardziej niepokojąca wersja ze wszystkich – oznajmił Robert. – Sprawca może wcale nie być tak bezlitosny i pozbawiony ludzkich uczuć, jak się wydaje, tylko jest wystarczająco silny psychicznie, żeby świadomie przekraczać granice, kiedy tylko tego chce.
Garcia zatrzymał się w pół kroku.
– Po co?
Hunter wzruszył ramionami.
– Może po to, żeby udowodnić nam – lub co gorsza sobie – że jest zdolny do takich rzeczy.
– Udowodnić