Fjällbacka. Camilla Lackberg
Читать онлайн книгу.Poppego – powiedział. – To był teatr letni, który… – przerwał, widząc, że Hanna się śmieje.
– Wiem, kim był Nils Poppe. I Lennart Hyland. Nie rób takiej zmartwionej miny.
– Piękne dzięki – odparł Gösta. – Poczułem się, jakbym miał sto lat. Jak antyk.
– Daleko ci do antyku – zaśmiała się Hanna. – Pograj sobie jeszcze chwilę, skoro już ci pokazałam, jak przejść piąty dołek. Zasłużyłeś na chwilę spokoju.
Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. Co za kobieta!
Wrócił do gry, zajął się szóstym dołkiem. I jeszcze trzema następnymi. Teraz to już łatwizna.
– Czy umówiłaś się z restauracją co do menu? Kiedy degustacja? – Anna huśtała Maję na kolanach i patrzyła pytająco na Erikę.
– Cholera jasna, zapomniałam. – Erika złapała się za głowę.
– A suknia? Chcesz brać ślub w dresie, czy co? A Patrik może w garniturze maturalnym? W takim razie trzeba wstawić kliny i guziki przyszyć na gumkę – zaśmiewała się Anna.
– Ha, ha, bardzo śmieszne – odparła Erika. Patrzyła na siostrę i nie mogła powstrzymać uśmiechu. Anna była innym człowiekiem. Rozmawiała, śmiała się, jadła z apetytem i nawet droczyła się z siostrą. – Wiem, że trzeba to zrobić, ale jak mam z tym zdążyć?
– Masz przed sobą najlepszą opiekunkę do dzieci w całej Fjällbace. Chodzi mi o to, że mogłabym popilnować tej panienki, gdy Emma i Adrian będą w przedszkolu. Więc korzystaj z okazji.
– Masz rację. – Erice zrobiło się głupio. – Nie pomyślałam…. – urwała.
– Nie tłumacz się, wszystko rozumiem. Nie mogłaś na mnie liczyć, ale wróciłam do gry. Krążek został rzucony, wróciłam na lodowisko.
– Wygląda na to, że spędzasz dużo czasu z Danem… – Erika zaśmiała się serdecznie i w tym momencie dotarło do niej, że Annie właśnie o to chodziło. Przez kilka miesięcy również Erika żyła w wielkim napięciu. Ostatnio stale chodziła z zaciętą miną i z głową wciśniętą w ramiona. Teraz mogłaby się wreszcie odprężyć, gdyby nie to, że za sześć tygodni ślub, a jeśli chodzi o przygotowania, jest w lesie. Stwierdziła to z przerażeniem.
– Zróbmy tak – zdecydowanie powiedziała Anna i posadziła Maję na podłodze. – Spiszemy listę zadań, a potem ja, ty i Patrik podzielimy je między siebie. Może Kristina też by mogła pomóc? – Anna spojrzała na Erikę i widząc przerażenie na twarzy siostry, dodała: – Czy może lepiej nie?
– Na miłość boską, trzymajmy ją lepiej z daleka, bo urządzi nam wesele całkiem po swojemu. Gdybyś tylko słyszała jej uwagi. Oczywiście, jak zawsze podkreśla, „w najlepszej intencji”. Wiesz, co powiedziała, kiedy jej powiedzieliśmy o ślubie?
– No?
– Nie pogratulowała, nie powiedziała, że się cieszy i tak dalej, tylko wymieniła pięć powodów, dla których jest to złe rozwiązanie.
– Fantastycznie – zaśmiała się Anna. – Prawdziwa teściowa. Co jej się nie podobało?
Erika wzięła na ręce Maję, która zaczęła się wdrapywać na schody. Ciągle nie mogli się zmobilizować, żeby zamontować bramkę.
– Przede wszystkim Zielone Świątki to za szybko, bo trzeba przynajmniej roku, żeby wszystko przygotować. Nie podobało jej się, że wesele ma być nieduże, maksymalnie na sześćdziesiąt osób, bo to oznacza, że nie będzie ciotek Agdy, Berty i Rut, czy jak im tam. Zauważ, że to jej ciotki, nie Patrika. Patrik widział je raz w życiu, gdy miał pięć lat.
Anna zaczęła się śmiać, złapała się za brzuch. Maja obserwowała je z taką miną, jakby próbowała zgłębić, co w tym zabawnego. W końcu uznała, że nieważne co, i postanowiła dołączyć. Śmiała się głośno.
– To na razie dwa powody. A następne? – wykrztusiła Anna między kolejnymi atakami śmiechu.
– Sposób usadzenia gości. Nalegała zwłaszcza, żeby Bittan nie siedziała za blisko nas, a już w żadnym wypadku nie przy naszym stole. W ogóle uznała, że zapraszanie Bittan nie jest konieczne. Rodzicami Patrika są Kristina i Lars. Skoro zatem liczba gości ma być ograniczona, nie ma co zapraszać przypadkowych znajomych.
Anna ze śmiechu tarzała się po podłodze.
– Przypadkową znajomą jest oczywiście Bittan, partnerka życiowa Larsa od ponad dwudziestu lat.
– No właśnie. – Erika ze śmiechu musiała otrzeć łzę. – Czwarty powód jest taki, że nie chcę jej sukni ślubnej.
– Rozmawiałyście wcześniej o tej sukni? – spytała Anna.
– Ależ skąd, nie było takiego tematu. Wiem, jak ta suknia wygląda, widziałam ich zdjęcia ślubne. Zważywszy na to, że to sukienka z lat sześćdziesiątych, wydziergana na szydełku i ledwo zakrywająca tyłek, należało się domyślać, że raczej nie będę zainteresowana. Patrik też nie miałby ochoty zapuścić brody i baczków, żeby wyglądać jak jego tata na tym zdjęciu.
– Zwariowała – zauważyła Anna. Już się nie śmiała, tylko dziwiła.
– I piąty powód. Uwaga! Mianowicie Kristina domaga się, żeby na naszym weselu grał jej siostrzeniec, czyli brat cioteczny Patrika.
– A co w tym złego? – spytała Anna.
Erika zrobiła teatralną pauzę.
– Facet gra na gęślach.
– Nie, żartujesz – powiedziała z przerażeniem Anna. – Poważnie? – Znów wybuchnęła śmiechem. – Już to widzę. Wielkie weselisko, wszystkie ciotki Kristiny z balkonikami, ty w minisukience zrobionej na szydełku, Patrik w garniturze maturalnym, z baczkami, i jeszcze na dodatek grajek z gęślikami. Super! Dałabym nie wiem co, żeby to zobaczyć.
– Śmiej się, śmiej – odparła Erika. – Na razie zapowiada się, że przez te opóźnienia w ogóle nie będzie wesela.
– Więc do dzieła – rezolutnie powiedziała Anna, siadając przy kuchennym stole z długopisem i kartką w gotowości. – Robimy listę i do roboty. Niech Patrik nie myśli, że mu się upiecze. Ty bierzesz ślub czy bierzecie go oboje?
– Raczej to drugie. – Erika wątpiła, żeby Patrika udało się wyprowadzić z błędu, z przekonania, że to ona odpowiada za organizację ślubu i wesela. Wydawał się święcie przekonany, że oświadczając się, zrobił swoje, a teraz jedynym jego obowiązkiem jest zjawić się punktualnie w kościele.
– Zamówić zespół muzyczny, hmm… Patrik – z premedytacją napisała Anna. Erika spojrzała z powątpiewaniem, ale Anna nie zwracała na nią uwagi i pisała dalej. – Frak dla pana młodego… Patrik. – Anna notowała ze skupieniem, a Erika cieszyła się, że choć raz nie ona rozdziela zadania. – Ustalenie terminu degustacji weselnego menu… Patrik.
– Słuchaj, to nie przejdzie… – powiedziała Erika, ale Anna nie słuchała.
– Suknia ślubna… tym razem chyba będziesz musiała się włączyć. Co ty na to, żebyśmy jutro wyskoczyły we trzy do Uddevalli?
– Czy ja wiem… – z ociąganiem odparła Erika. Wcale nie miała ochoty mierzyć ciuchów. Po ciąży została jej nadwaga. Niedawne stresy dodały jej jeszcze kilka kilogramów. Nie chciało jej się uważać na to, co je. Właśnie miała ugryźć