Karaluchy. Ю Несбё
Читать онлайн книгу.pięć stopni ciepła, zwłoki raczej nie stygną. Czas zgonu ocenia się na podstawie stężenia pośmiertnego, a to da się obliczyć tylko w przybliżeniu.
– A co z plamami opadowymi? Powinny wystąpić mniej więcej po trzech godzinach.
– Sorry. Jak widzisz, ambasador lubił się opalać, więc są niewidoczne.
Harry przeciągnął palcem wskazującym po materiale marynarki w miejscu, gdzie przeciął go nóż. Na jego paznokciu zebrała się szara, przypominająca wazelinę substancja.
– Co to jest?
– Broń najwyraźniej nasmarowano tłuszczem. Wysłaliśmy już próbki do analizy.
Harry sprawnie przeszukał kieszenie ambasadora. Znalazł brązowy zniszczony portfel, zawierający pięćsetbahtowy banknot, legitymację MSZ-etu i zdjęcie uśmiechniętej dziewczynki, która leżała na łóżku, chyba szpitalnym.
– Znaleźliście przy nim coś jeszcze?
– Nie. – Crumley zdjęła czapkę i odganiała nią muchy. – Sprawdziliśmy, co miał, i wszystko zostawiliśmy.
Harry rozpiął ambasadorowi pasek, ściągnął spodnie i odwrócił go z powrotem na brzuch. Podsunął do góry marynarkę i koszulę.
– Spójrz. Krew spłynęła po plecach. – Wsunął palec pod gumkę slipek marki Dovre. – I ściekła między pośladki. Więc nie zabito go na leżąco. Musiał stać. Mierząc wysokość, na jakiej został wbity nóż, i kąt, pod jakim wszedł, możemy powiedzieć coś o wzroście zabójcy.
– Jeżeli założymy, że morderca – albo morderczyni – stał na tym samym poziomie co ofiara – zauważyła Crumley. – Ale mógł też zostać uderzony nożem, kiedy leżał na podłodze, a krew spłynęła przy przenoszeniu go na łóżko.
– Krew byłaby wtedy na dywanie. – Harry podciągnął ambasadorowi spodnie, zapiął pasek, odwrócił się i popatrzył Crumley w oczy. – A poza tym nie musiałabyś spekulować, wiedziałabyś o tym na pewno. Wasi technicy znaleźliby włókna dywanu na całym jego garniturze, prawda?
Liz nie uciekła wzrokiem, ale Harry wiedział, że przejrzał jej mały test. Lekko skinęła głową, więc odwrócił się z powrotem do zwłok.
– Jeszcze jeden wiktymologiczny szczegół, który może potwierdzać, że spodziewał się wizyty kobiety.
– Tak?
– Widzicie ten pasek? Kiedy go rozpinałem, był zapięty o dziurkę dalej niż ta zniszczona wyrobiona dziurka. Mężczyźni w średnim wieku, którym obwód w pasie się powiększa, chętnie ściskają się trochę mocniej, gdy zamierzają się spotkać z młodymi kobietami.
Trudno było stwierdzić, czy komuś zaimponował. Tajowie przenieśli ciężar ciała z lewych nóg na prawe, a ich młode twarze wciąż pozostawały kamienne. Crumley odgryzła strzępek paznokcia i wypluła go przez zaciśnięte wargi.
– A tu jest minibar. – Harry otworzył drzwiczki niedużej lodówki. Piwo Singha, miniaturki Johnniego Walkera i Canadian Club, butelka białego wina. Wszystko wyglądało na nietknięte.
– Co jeszcze mamy? – zwrócił się Harry do Tajów.
– Samochód.
Wyszli na zewnątrz, gdzie stał granatowy, nowszy model Mercedesa z tablicami korpusu dyplomatycznego. Jeden z policjantów otworzył drzwiczki od strony kierowcy.
– Kluczyki? – spytał Harry.
– Leżały w kieszeni marynarki… – Policjant skinieniem głowy wskazał na pokój w motelu.
– Odciski palców?
Taj z lekką rezygnacją popatrzył na szefową. Crumley chrząknęła.
– Oczywiście, że sprawdziliśmy odciski palców na kluczykach, Hole.
– Nie pytałem o to, czy sprawdziliście, tylko co znaleźliście.
– Jego własne. Gdyby było inaczej, od razu byśmy ci o tym powiedzieli.
Harry zacisnął zęby, powstrzymując się od ostrej repliki.
Siedzenia i podłoga mercedesa były zasypane śmieciami. Harry zauważył jakieś tygodniki, kasety, puste paczki po papierosach, puszkę po coli i parę sandałów.
– Co jeszcze znaleźliście?
Jeden z funkcjonariuszy wyciągnął listę i zaczął odczytywać. Jak on miał na imię? Nho? Obce nazwiska z trudem zapadały w pamięć. Może Tajom było równie trudno zapamiętać, jak on się nazywa. Nho był szczupłej, niemal dziewczęcej budowy, miał krótko obcięte włosy i życzliwą szczerą twarz. Harry wiedział, że za kilka lat ten wyraz twarzy się zmieni.
– Chwileczkę – przerwał. – Możesz powtórzyć to ostatnie?
– Kupony z wyścigów koni, sir.
– Ambasador najwyraźniej obstawiał konie – powiedziała Crumley. – Popularny sport w Tajlandii.
– A co to jest?
Harry nachylił się nad siedzeniem kierowcy i podniósł przezroczystą plastikową ampułkę, która leżała wciśnięta pod mocowanie siedzenia, w połowie zasłonięta wycieraczką.
– W takich ampułkach można kupić ecstasy w płynie – wyjaśniła Crumley, która podeszła bliżej, żeby lepiej się przyjrzeć.
– Ecstasy? – Harry pokręcił głową. – Chadecy w średnim wieku mogą się pieprzyć na lewo i prawo, ale nie zażywają ecstasy.
– Zabierzemy to do analizy – oświadczyła Crumley.
Harry poznał po jej minie, że jest zła z powodu przeoczenia tej ampułki.
– Zajrzyjmy na tył – zaproponował.
W przeciwieństwie do bałaganu w środku w bagażniku panował absolutny ład.
– Lubił porządek – stwierdził Harry. – W kabinie najwyraźniej rządziły kobiety z jego rodziny, ale do bagażnika ich nie dopuszczał.
W świetle kieszonkowej latarki Crumley błysnęła dobrze wyposażona skrzynka z narzędziami, idealnie czysta, jedynie czubek śrubokręta pokrywała odrobina wapiennego pyłu, ujawniająca, że w ogóle był używany.
– Jeszcze trochę wiktymologii, kochani. Zakładam, że Molnes nie znał się na sprawach technicznych. Te narzędzia nigdy nie miały kontaktu z silnikiem samochodowym. Śrubokręt posłużył co najwyżej do zawieszenia w domu rodzinnej fotografii.
Jakiś komar zaczął mu bić oklaski tuż przy uchu. Harry klepnął go ręką i poczuł, że wilgotna skóra wydaje się chłodna w dotyku. Upał nie zelżał, mimo że słońce zaszło, ale powietrze znieruchomiało i wydawało się, że wilgoć sączy się z ziemi pod ich stopami, nasycając powietrze tak, że można było je wręcz pić.
Obok zapasowego koła leżał lewarek, najwyraźniej też nieużywany, oraz wąska brązowa skórzana aktówka z rodzaju tych, jakich można się spodziewać w samochodzie dyplomaty.
– Co jest w tej teczce? – spytał Harry.
– Zamknięta – odparła Crumley. – Samochód formalnie stanowi teren ambasady i nie podlega naszej jurysdykcji, więc nie próbowaliśmy jej otwierać. Jednak w sytuacji, gdy Norwegia ma wśród nas swojego przedstawiciela, to może…
– Przykro mi, nie mam statusu dyplomaty – uśmiechnął się Harry, po czym wyjął aktówkę z bagażnika