Opowieści z Narnii. C.S. Lewis

Читать онлайн книгу.

Opowieści z Narnii - C.S.  Lewis


Скачать книгу
i zwierząt, sam zaś był już bardziej niż w połowie po stronie Czarownicy. Nie wiedział więc, co powie i jak utrzyma wszystko w tajemnicy, kiedy będą w czwórkę rozmawiać o Narnii.

      Tym razem trafili z powrotem bez trudności. Nagle, zamiast ośnieżonych gałęzi, poczuli na twarzach dotyk miękkich futer, a w następnym momencie oboje stali przed szafą w garderobie.

      – Ejże, Edmundzie – powiedziała Łucja – przecież ty okropnie wyglądasz. Dobrze się czujesz?

      – Nic mi nie jest – odpowiedział Edmund, chociaż było to dalekie od prawdy. Czuł się fatalnie.

      – A więc chodź, poszukamy innych. Tyle mamy im do opowiedzenia! I pomyśl tylko, jakie nas czekają wspaniałe przygody, kiedy już będziemy w Narnii we czwórkę!

      ROZDZIAŁ 5

      Z powrotem po tej stronie drzwi

Rysunek 11

      PONIEWAŻ ZABAWA W CHOWANEGO wciąż jeszcze trwała, odnalezienie reszty rodzeństwa zajęło Edmundowi i Łucji wiele czasu. Ale kiedy już w końcu wszyscy byli razem (a zdarzyło się to w owym długim pokoju, w którym znaleźli rycerską zbroję), Łucja wybuchnęła:

      – Piotrze! Zuzanno! To wszystko jest prawda. Edmund też to widział. Naprawdę JEST taki kraj, do którego można się dostać przez szafę. Byliśmy tam razem, Edmund i ja, i spotkaliśmy się w lesie. No, Edmundzie, opowiedz im o wszystkim.

      – Co to wszystko znaczy, Edziu? – zapytał Piotr.

      I tu dochodzimy do jednego z najbardziej paskudnych momentów w całej tej historii. Aż do tej chwili Edmund czuł się okropnie, był nadąsany i zły na Łucję, ponieważ w końcu okazało się, że to ona miała rację, ale nie bardzo jeszcze wiedział, co z tym wszystkim począć. Kiedy jednak Piotr zapytał go nagle o zdanie, zdecydował się bez wahania na najbardziej podły i złośliwy uczynek, jaki mu przyszedł do głowy. Postanowił Łucję całkowicie pognębić.

      – No, powiedz nam, Edziu – odezwała się Zuzanna.

      I Edmund przybrał pobłażliwą minę, jakby był o wiele starszy od Łucji (w rzeczywistości był między nimi tylko rok różnicy), zachichotał i powiedział:

      – Ach tak, po prostu bawiłem się z Łucją, udając, że uwierzyłem w całą tę historię. Naturalnie tylko dla zabawy. A naprawdę nic tam nie ma.

      Biedna Łucja rzuciła mu tylko jedno spojrzenie i wybiegła z pokoju.

      Edmundowi, który z każdą minutą stawał się coraz bardziej podły, wydawało się, że odniósł wielki sukces, i ciągnął dalej w tym samym stylu:

      – Znowu coś ją naszło. Co się z nią dzieje? To jest właśnie najgorsze z tymi dzieciakami, zawsze…

      – Hej, ty! – krzyknął Piotr i spojrzał na niego groźnie. – Zamknij się! Byłeś wyjątkowo okrutny dla Łucji od samego początku, gdy tylko zaczęła opowiadać te bzdury o szafie, a teraz bawisz się jej kosztem i jeszcze ją podpuszczasz. Jestem pewien, że robisz to wszystko tylko po to, aby jej dokuczyć.

      – Ale przecież to są bzdury – powiedział Edmund, całkowicie zaskoczony.

      – Jasne, że bzdury – powiedział Piotr. – Właśnie o to chodzi. Kiedy odjeżdżaliśmy z domu, Łucja była zupełnie normalna, ale odkąd tu jesteśmy, sprawia wrażenie, jakby zaczynała dostawać bzika albo zamieniła się w odrażającą kłamczuchę. Ale czy sądzisz, że jej pomożesz, jeśli jednego dnia dokuczasz jej i wyśmiewasz się z tego, co opowiada, a następnego udajesz, że w to wierzysz?

      – Ja myślałem… myślałem… – wyjąkał Edmund i urwał, bo nie wiedział, co powiedzieć.

      – Wcale nie myślałeś – powiedział Piotr. – To wszystko ze złości. Zawsze lubiłeś być okrutny wobec mniejszych od siebie. Widzieliśmy to już w szkole.

      – Przestańcie, błagam was – wtrąciła się Zuzanna. – Nie poprawicie sytuacji, jeśli i wy dwaj będziecie się kłócić. Chodźmy i poszukajmy Łucji.

      Chyba nie będzie dla was niespodzianką, że kiedy w końcu znaleźli Łucję, nikt nie miał wątpliwości, że płakała. Próbowali załagodzić sprawę różnymi sposobami, ale na nic się to zdało. Uparcie obstawała przy swojej historii i powtarzała:

      – Wcale mnie nie obchodzi, co sobie myślicie, i nie obchodzi mnie, co mówicie. Możecie powiedzieć Profesorowi albo napisać do mamy, albo zrobić, co się wam będzie podobało. Spotkałam fauna i… żałuję, że tam nie zostałam… a wy wszyscy jesteście potwory, potwory!

      Ten wieczór nie należał do najprzyjemniejszych. Łucja była w okropnym nastroju, a Edmund zaczynał sobie zdawać sprawę z tego, że jego plan nie udaje się tak dobrze, jak myślał. Piotr i Zuzanna zaczynali zupełnie poważnie obawiać się, że Łucja ma źle w głowie. I kiedy młodsze dzieci położyły się już do łóżek, długo jeszcze stali na korytarzu, szepcząc coś do siebie.

      Rezultat tej nocnej narady był taki, że następnego dnia postanowili iść do Profesora i wszystko mu opowiedzieć.

      – Oczywiście trzeba się liczyć z tym, że napisze do ojca, jeśli uzna, że z Łucją rzeczywiście dzieje się coś niedobrego, ale na to już nic nie poradzimy – powiedział Piotr, kiedy szli do gabinetu Profesora. Zapukali do drzwi, a kiedy Profesor zawołał: „Proszę!”, weszli do środka. Starszy pan znalazł dla nich jakieś krzesła i oświadczył, że jest całkowicie do ich dyspozycji. Potem usiadł w fotelu, złożył dłonie tak, że stykały się końcami palców, i słuchał z uwagą. Kiedy skończyli, milczał przez jakiś czas, potem odchrząknął i powiedział coś, czego żadne z nich się nie spodziewało:

      – A skąd wiecie, że opowieść waszej siostry nie jest prawdą?

      – No, bo przecież… – zaczęła Zuzanna i urwała. Wyraz twarzy Profesora wcale nie wskazywał na to, że sobie z nich żartuje. – Przecież sam Edmund powiedział, że tak się tylko bawili.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEAAAAAAAD/4QAWRXhpZgAATU0AKgAAAAgAAAAAAAD/7AARRHVja3kAAQAEAAAAPAAA/+EDPmh0dHA6Ly9ucy5hZG9iZS5jb20veGFwLzEuMC8APD94cGFja2V0IGJlZ2luPSLvu78iIGlkPSJXNU0wTXBDZWhpSHpyZVN6TlRjemtjOWQiPz4NCjx4OnhtcG1ldGEgeG1sbnM6eD0iYWRvYmU6bnM6bWV0YS8iIHg6eG1wdGs9IkFkb2JlIFhNUCBDb3JlIDUuMy1jMDExIDY2LjE0NTY2MSwgMjAxMi8wMi8wNi0xNDo1NjoyNyAgICAgICAgIj4NCgk8cmRmOlJERiB4bWxuczpyZGY9Imh0dHA6Ly93d3cudzMub3JnLzE5OTkvMDIvMjItcmRmLXN5bnRheC1ucyMiPg0KCQk8cmRmOkRlc2NyaXB0aW9uIHJkZjphYm91dD0iIiB4bWxuczp4bXA9Imh0dHA6Ly9ucy5hZG9iZS5jb20veGFwLzEuMC8iIHhtbG5zOnhtcE1NPSJodHRwOi8vbnMuYWRvYmUuY29tL3hhcC8xLjAvbW0vIiB4bWxuczpzdFJlZj0iaHR0cDovL25zLmFkb2JlLmNvbS94YXAvMS4wL3NUeXBlL1Jlc291cmNlUmV
Скачать книгу