Czerwone Gardło. Ю Несбё

Читать онлайн книгу.

Czerwone Gardło - Ю Несбё


Скачать книгу
dwadzieścia metrów.

      W jaki sposób ten człowiek zdołał przedostać się do zamkniętej na klucz budki, jeśli nie był agentem? Do diabła! Harry już słyszał motocykle. Nie zdąży tam dobiec.

      Odbezpieczył broń i wycelował, modląc się, aby dźwięk klaksonu rozdarł ciszę w ten dziwny poranek na zamkniętej autostradzie, na której nigdy, o żadnej porze, nie pragnął się znaleźć. Instrukcje były jasne, ale nie zdołał powstrzymać myśli:

      Lekka kamizelka. Brak komunikacji. Strzelaj, to nie twoja wina. Czy on ma rodzinę?

      Tuż za budką pojawiła się kolumna, jechała szybko. Za dwie sekundy cadillaki znajdą się na wysokości kas. Kątem lewego oka dostrzegł jakiś ruch. To z dachu poderwał się nieduży ptaszek.

      Ryzykować czy nie ryzykować… Jeden z odwiecznych dylematów.

      Pomyślał o głębokim wycięciu kamizelki i odrobinę opuścił rewolwer. Ryk motocykli ogłuszał.

      2. OSLO, WTOREK, 5 PAŹDZIERNIKA 1999

      – Właśnie to jest wielka zdrada – oświadczył idealnie łysy mężczyzna, zaglądając do rękopisu. Głowę, brwi, potężnie umięśnione przedramiona, a nawet olbrzymie dłonie, zaciśnięte na krawędzi barierki dla świadków, miał świeżo wygolone i czyste. Nachylił się do mikrofonu. – Po tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym rządy przejęli wrogowie narodowego socjalizmu, którzy stworzyli i wprowadzili w życie własną demokrację i zasady ekonomiczne. W wyniku ich poczynań świat ani razu nie oglądał zachodu słońca w dniu wolnym od działań wojennych. Nawet w Europie doświadczyliśmy wojen i ludobójstwa. W krajach trzeciego świata głodują i umierają miliony, Europie zaś zagraża niebezpieczeństwo masowej imigracji, a w jej konsekwencji chaos, bieda i walka o przetrwanie.

      Urwał i rozejrzał się dokoła. Na sali panowała grobowa cisza, tylko ktoś z publiczności zajmującej ławki z tyłu ostrożnie zaklaskał.

      Kiedy podjął rozemocjonowany, zaświeciła ostrzegawczo czerwona lampka pod mikrofonem, wskazująca, że magnetofon odbiera zniekształcone sygnały.

      – Niewiele dzieli również nasz beztroski dobrobyt od dnia, w którym będziemy musieli liczyć wyłącznie na siebie i otaczającą nas wspólnotę. Wystarczy wojna, katastrofa ekonomiczna lub ekologiczna, a cały ten system praw i zasad, które tak prędko zmieniają nas w bierną klientelę opieki społecznej, nagle zniknie. Poprzednia wielka zdrada nastąpiła dziewiątego kwietnia tysiąc dziewięćset czterdziestego roku, kiedy nasi tak zwani przywódcy narodowi uciekli przed wrogiem, by ratować własną skórę. Zabrali przy tym ze sobą zapasy złota pozwalające na sfinansowanie luksusowego życia w Londynie. Teraz wróg znów się tu pojawił, a ci, którzy mieli bronić naszych interesów, po raz kolejny nas zdradzają. Pozwalają wrogom budować w naszym otoczeniu meczety, napadać na starców i mieszać krew z naszymi kobietami. My, Norwegowie, mamy więc obowiązek chronić naszą rasę i eliminować zdrajców spośród nas.

      Przewrócił kolejną kartkę, ale chrząknięcie dobiegające zza podwyższenia z przodu kazało mu się zatrzymać i podnieść wzrok.

      – Dziękuję. Uważam, że usłyszeliśmy już dość – oświadczył sędzia, zerkając znad okularów. – Czy oskarżyciel ma jeszcze jakieś pytania do oskarżonego?

      Promienie słońca wpadały ukośnie do sali numer 17 Sądu Rejonowego w Oslo, tworząc wokół łysej głowy złudzenie aureoli. Oskarżony był ubrany w białą koszulę z wąskim krawatem, prawdopodobnie za radą obrońcy, Johana Krohna, który akurat w tej chwili siedział odchylony do tyłu i machał trzymanym w palcach długopisem.

      Krohn nie był zachwycony tą sytuacją. Nie podobał mu się kierunek, w jakim zmierzały pytania oskarżyciela, ani szczere deklaracje programowe jego klienta, Sverrego Olsena, ani też fakt, że Olsen pozwolił sobie na podwinięcie rękawów koszuli. Teraz zarówno sędzia, jak i ławnicy mogli oglądać pajęczyny wytatuowane na obu łokciach i rząd hakenkreuzów na lewym przedramieniu. Na prawym widniał łańcuch staroskandynawskich pogańskich symboli oraz słowo „Walkiria” wypisane czarnym gotykiem. Była to nazwa jednego z ugrupowań tworzących środowisko neonazistowskie, koncentrujące się wokół Sæterkrysset w dzielnicy Nordstrand.

      Najbardziej jednak irytował Johana Krohna pewien zgrzyt w całym procesie. Nie mógł tylko uświadomić sobie, co to może być.

      Oskarżyciel, Herman Groth, niewysoki mężczyzna, małym palcem ozdobionym sygnetem z symbolem związku prawników przechylił mikrofon w swoją stronę.

      – Jeszcze parę pytań zamykających, Wysoki Sądzie. – Jego głos brzmiał miękko i spokojnie. Lampka pod mikrofonem świeciła na zielono. – Kiedy oskarżony trzeciego stycznia o godzinie dziewiątej wszedł do baru Kebab u Dennisa na Dronningens gate, czy zrobił to z wyraźnym zamiarem wypełnienia części swojego obowiązku, jakim jest obrona naszej rasy, o którym mówił?

      Johan Krohn rzucił się do mikrofonu:

      – Mój klient już wyjaśniał, że wywiązała się kłótnia pomiędzy nim a właścicielem baru, Wietnamczykiem. – Czerwone światełko. – Został sprowokowany – dodał Krohn. – Nie ma absolutnie żadnych podstaw, by posądzać go o działanie z premedytacją.

      Groth całkiem zamknął oczy.

      – Jeśli prawdą jest to, co twierdzi obrońca, to czy należy rozumieć, że oskarżony Olsen miał przy sobie kij bejsbolowy zupełnie przypadkowo?

      – Do samoobrony – przerwał mu Krohn i z rezygnacją rozłożył ręce. – Wysoki Sądzie, na te pytania mój klient już odpowiadał.

      Sędzia, pocierając podbródek, obserwował adwokata. Wszyscy wiedzieli, że Johan Krohn junior jest wschodzącą gwiazdą palestry, a świadomość tego miał przede wszystkim sam Johan Krohn. Prawdopodobnie ten ostatni czynnik sprawił, że sędzia nie bez irytacji przyznał:

      – Przychylam się do zdania obrońcy. Jeśli pytania oskarżenia nie dążą do wniesienia niczego nowego, proszę, abyśmy przeszli dalej.

      Groth otworzył oczy tak szeroko, że zarówno nad, jak i pod tęczówką ukazały się wąskie fragmenty białka. Kiwnął głową, a potem zmęczonym ruchem podniósł do góry gazetę.

      – To „Dagbladet” z dwudziestego piątego stycznia. W wywiadzie na stronie ósmej jedna z osób wyznających takie same poglądy jak oskarżony…

      – Protestuję… – zaczął Krohn.

      Groth westchnął.

      – Wobec tego inaczej: mężczyzna, który daje wyraz swoim rasistowskim przekonaniom.

      Sędzia kiwnął głową, jednocześnie rzucając Krohnowi ostrzegawcze spojrzenie.

      Groth podjął:

      – Ten mężczyzna w jednym z komentarzy po napaści w Kebabie u Dennisa mówi, że aby wyzwolić Norwegię, potrzeba nam więcej takich rasistów jak Sverre Olsen. W wywiadzie słowo „rasista” używane jest jako określenie zaszczytne. Czy oskarżony uważa się za rasistę?

      – Owszem, jestem rasistą – oświadczył Olsen, zanim Krohn zdążył go powstrzymać. – W takim znaczeniu, w jakim ja rozumiem to słowo.

      – A jakie to znaczenie? – uśmiechnął się Groth.

      Krohn zacisnął pięści pod stołem i spojrzał na stół sędziowski, na ławników zajmujących miejsca u boków sędziego. To oni mieli zdecydować o przyszłości jego klienta w najbliższych latach oraz o pozycji, jaką on sam będzie mógł się cieszyć w Tostrupkjelleren,


Скачать книгу