Sekretne dziecko. Kerry Fisher
Читать онлайн книгу.przypomina ojca. To było takie niezwykłe, kiedy ktoś się nim zainteresował. A Danny naprawdę się spisał.
Objęłam ją, nienawidząc samą siebie za swój egoizm.
– Przepraszam, że jestem taka beznadziejna. Danny szczerze się ucieszył z chłopca w domu.
Mimo moich najlepszych intencji po wyjściu Jeanie cały wieczór chodziłam zła jak osa. Zbeształam Louise za to, że śpiewa za głośno, skrzyczałam Grace za rozlanie soku pomarańczowego, napadłam na Danny’ego, że ma bałagan w szopie.
On jednak tym razem się postawił.
– Daj spokój, Susie. Nigdy nawet nie zaglądasz do szopy. Jakie to ma dla ciebie znaczenie, że gwoździe są rozrzucone po blacie albo że na podłodze są wióry?
Odpowiedziałam mu pytaniem, jak według niego się czułam, gdy spędzał popołudnie z cudzym dzieckiem, skoro nigdy nie czyta Grace, nigdy nie ćwiczy z Louise gry na pianinie, i w ogóle wygląda na to, że woli spotykać się w barze z kolegami, niż być w domu z rodziną.
Tego dnia Danny zachował się inaczej niż zwykle: nie usiadł z dziećmi przed telewizorem „póki mama nie poczuje się lepiej”, tylko zaatakował, i to nie na moją, histeryczną modłę typu „biorę zabawki i idę do domu”, lecz spokojnie, z rozwagą. Jego głos był tak bardzo zimny i obcy, że poczułam się, jakby mnie wystrzelono z rozgrzanego wygodnego leżaka wprost do basenu z lodowatą wodą.
– Susie, przepraszam, że nie jestem taki, jak byś chciała. Próbowałem. Naprawdę. Rzuciłem marynarkę, wykonuję pracę, w której cały dzień siedzę wewnątrz budynku jak w klatce, tylko po to, żeby więcej czasu spędzać z wami. Biorę tyle nadgodzin, ile mogę. W sumie jestem zadowolony z tego, co mam. I naprawdę cholernie mi przykro, że jesteś taka nieszczęśliwa. Jeśli myślisz, że ktoś inny mógłby cię uszczęśliwić, to może naprawdę czas podjąć decyzję, zanim się zestarzejemy i dopiero wtedy zdamy sobie sprawę, że zmarnowaliśmy całe życie.
Po tych słowach wziął marynarkę, przesunął palcami po włosach i wyszedł.
Louise wystawiła głowę z salonu.
– Będziecie się rozwodzić?
Wyciągnęłam do niej ręce i ten jeden raz kąty i krawędzie jej siedemnastoletniego ciała mocno do mnie przylgnęły.
– Nie bądź głupia. Nigdy nie przestanę kochać twojego taty. A on bardzo kocha nas wszystkie. Po prostu trochę posprzeczaliśmy się i tyle.
Wiedziałam, że co najmniej jedno z tych stwierdzeń było prawdziwe. Musiałam się postarać, żeby i pozostałe takie były.
ROZDZIAŁ 12
Sierpień 1983
Gdy Danny tego dnia wrócił wieczorem do domu, spodziewałam się, że będzie skruszony, cichy i jak zwykle zamiecie wszystko pod dywan. Tak się jednak nie stało. Zwalił się ciężko na łóżko, ciągnąc za sobą smugę piwnej woni. Trzasnął drzwiami od łazienki i obudził Grace. Przysiadłam na jej łóżeczku i głaskałam ją po główce, póki znowu nie zasnęła. Zastanawiałam się, czy oddanie ciebie dla ratowania reszty rodziny miało sens, skoro ból po tej stracie jest tak wielki, że i tak niszczę wszystkich wokół.
Wślizgnęłam się do łóżka. Danny świszczał chrapliwie jak ktoś, kto wypił więcej niż jedno piwo, a ja leżałam obok niego w gorącym letnim powietrzu i myślałam o tym, jaka byłam, zanim zaczęłam regularnie występować z Shakersami. Zanim zaczęłam filtrować wiadomości w listach do Danny’ego. Owszem, raz na jakiś czas wspominałam, że zdarzyło mi się wykonać kilka numerów na scenie, zamiast napisać prawdę, że w soboty wieczorem występowałam w całym programie zespołu i że w każdą środę mieliśmy próby. Zostawiałam Louise u mamy na noc, mówiąc, że idę na „ceramikę”, a ona radziła: „Odpocznij sobie, kochana, wyśpij się dobrze”.
Nie rozumiałaby tego, że tak bardzo chciałam śpiewać, i z pewnością by tego nie pochwaliła. To przyciąganie muzyki, pragnienie wypróbowania nowych układów, przećwiczenia kroków tanecznych było tak silne, że poczucie winy z powodu kłamstwa znikało, jak tylko skręcałam za róg. Przekonywałam siebie, że Danny nie miałby nic przeciwko temu. Często mawiał: „Nie mogę oczekiwać, żebyś siedziała w domu z założonymi rękami, póki nie wrócę”. Tyle tylko, że istnieje spora różnica między wyjściem do kina z przyjaciółką a balowaniem do rana, i to jako jedyna kobieta w gronie mężczyzn. Jak mogłam w ogóle myśleć, że rock and rollowy styl życia to coś dla mnie? Istne szaleństwo.
Był jednak taki krótki moment, jeden wieczór, kiedy dopuściłam tę myśl do siebie. Miałam nadzieję, że uda mi się wszystkich przekonać, by pozwolili mi spróbować. Odważyłam się nawet fantazjować o sławie i zarabianiu takich pieniędzy, że już nigdy nie musielibyśmy się o nic martwić. Jaka szkoda, że te drobne mgnienia, minuty, których tak często nie zauważamy, zdarzenia, które wślizgują się w nasze życie bez większego zamieszania, niczym delikatny powiew poruszający firankę, czasem okazują się punktami zwrotnymi. Chwilami, które powinny się zjawiać zapowiadane fanfarami, fajerwerkami, jaskrawoczerwoną lampką ostrzegawczą, wołającą: UWAGA!
I oto teraz, piętnaście lat po urodzeniu ciebie, doprowadziłam Danny’ego na skraj wytrzymałości, zbliżając się do takiego właśnie niebezpiecznego momentu. Przez ponad dziesięć lat łagodny charakter Danny’ego pozwalał mi łudzić się, że mój mąż chce tego samego, co ja. Ale odkąd przekroczył czterdziestkę, wszystko wskazywało na to, że nie mogę dłużej na to liczyć. Coraz łatwiej było mi wyobrazić go sobie, jak stoi w sypialni i mówi: „Suze, robiłem, co mogłem, ale dłużej już nie dam rady. Próbuję cię uszczęśliwić, ale wszystko na nic”.
Te słowa zabrzmiały mi w uszach tak wiarygodnie, tak realistycznie, że zapragnęłam wyskoczyć z łóżka i sprawdzić, czy w szafie nie czeka na wpół spakowana walizka.
Gdy nadszedł świt, zrozumiałam, że będę musiała na zawsze porzucić myśli o tobie. Koniec z kupowaniem prezentów na urodziny. Koniec z wypatrywaniem Gwiazdy Północnej. Koniec z szeptaniem do Jeanie, że marzę o tym, byśmy w tajemnicy przed wszystkimi spotkali się któregoś dnia. Musiałeś dla mnie umrzeć, jeśli reszta mojej rodziny miała przetrwać.
Kiedy zwlokłam się z łóżka, byłam już zdecydowana. Towarzyszyło mi uczucie, które można by porównać z olśnieniem, jakbym nagle zrozumiała, że nigdy już nie będę mogła o tobie myśleć. Skupiłam się wtedy na Dannym. Popatrzyłam na niego z uwagą. Jak na kogoś, w kim widzę mężczyznę, a nie osobę, przy której nigdy nie mogłam się odprężyć z obawy, że nagle gdzieś na obrzeżach naszej rozmowy pojawisz się ty. Patrzyłam na jego twarz, tak łagodną we śnie. Na duże dłonie, które potrafiły podokręcać najmniejsze śrubki w rowerku Grace; które wtykały kosmyk włosów za ucho Louise z czułością, na jaką ja nigdy nie umiałam się zdobyć; które jednym zwykłym uściskiem umiały wyrazić miłość, a zarazem dać poczucie bezpieczeństwa i panowania nad sytuacją.
Patrzyłam na te cudowne usta, które aż się prosiły, bym przesunęła po nich palcem, żebym wróciła do tych oszałamiających dni, kiedy Danny był na urlopie i wystarczały nam nasze wzajemne spojrzenia, by odcinać się od innych i budować własny świat.
Zbiegłam na dół i zrobiłam mu herbatę i tosta.
Po chwili wróciłam do pokoju i uśmiechnęłam się, kiedy zamrugał w mocnym świetle słońca. Chciałam jak najszybciej podzielić się z nim swoim pomysłem.
– Danny, tak sobie myślałam. Nie chciałbyś imprezy urodzinowej? Zdaje się, że do końca sierpnia utrzyma się ładna pogoda.
Spodziewałam się,