Zastępcza miłość. Beata Majewska

Читать онлайн книгу.

Zastępcza miłość - Beata Majewska


Скачать книгу
– Zachwyciła się, słysząc pierwsze nuty La Foule.

      – Niektórzy nie lubią.

      – Raczej nie znają.

      – Może i tak. Podoba ci się? Lokal? – doprecyzował Diamond.

      – Ślicznie. Bardzo oryginalnie. Trochę jak w serialu ’Allo ’allo! Znasz?

      – Widziałem kilka odcinków, ale to nie moja bajka. – Mrugnął.

      – Chyba nie jestem odpowiednio ubrana – szepnęła Julia, rozglądając się ukradkiem wokół.

      Ledwie tu weszła, a zdała sobie sprawę, że mimo prostoty wystroju i mebli, wyglądających na takie zwykłe, kawiarnia jest bardzo ekskluzywna, a goście siedzący przy małych kwadratowych stolikach z blatami zakrytymi haftowanymi obrusami mają na sobie eleganckie stroje. Diamond też się wyszykował i zmienił dżinsy oraz polówkę na sportową marynarkę, takąż koszulę i ciemnogranatowe chinosy. W obu wersjach wyglądał według Julii obłędnie.

      – Dobrze jest – mruknął, podnosząc wzrok znad menu. Był powściągliwy, ale gdyby ktoś spytał go, co naprawdę sądzi o swojej podopiecznej, miałby dużo do powiedzenia. Nawet bardzo. Aż go zatkało, gdy Julia wyszła z hotelowego pokoju. Wprawdzie jej sukienka kupiona za niecałą stówkę w ulubionym second-handzie nie należała do tych najszykowniejszych, lecz i tak sprawiła niezłe zamieszanie w głowie Diamonda. Głównie przez kolor i swoją długość, a raczej krótkość. – Dobrze ci w czerwieni.

      – Dziękuję. Pasuje do rumieńców? – Zachichotała i zagryzła wargę, czując, że naprawdę je ma.

      – Też. – Odłożył menu i z uwagą spojrzał na Julię. – Do rumieńców, do oczu i do fryzury. Ładnie wyglądasz.

      – Och, dziękuję, ale już dość. – Nie miała problemów z przyjmowaniem komplementów, choć nie trafiały się jej zbyt często, lecz świdrujące spojrzenie Diamonda jednak odrobinę ją peszyło. Przecież tak krótko się znali. Widziała go dzisiaj raptem czwarty raz w życiu, a co do nastroju chwili, to było inaczej niż wcześniej, mimo że każde ich spotkanie odbywało się właśnie w kawiarni. – Nie miałam czasu. – Poprawiła węzeł z włosów, upięty naprędce w hotelowej łazience. – I nie zabrałam kosmetyków do makijażu.

      – Wiesz, kto wynalazł makijaż?

      – Nie.

      – Brzydkie kobiety. A potem brzydule wmówiły tym ładnym, że też go potrzebują.

      – Ha, ha, ha. – Potrząsnęła głową. – I kto to mówi?

      – No kto? – spytał zaczepnym tonem, zdając sobie sprawę, że zaczyna otwarcie flirtować z Julią, co wcale mu nie pasowało do wcześniej przyjętej i skrupulatnie obmyślonej strategii postępowania z młodziutką Polką.

      – Obracasz się w takim świecie, gdzie są tylko przepiękne kobiety i wszystkie noszą makijaż.

      – Coś w tym jest – przyznał z lekkim uśmieszkiem. – Czego się napijesz? – Spojrzał w lewą stronę, skąd właśnie nadchodził kelner. – Wina?

      – Nie piję alkoholu. – Wreszcie to przyznała, choć w sumie akurat w tej materii nie musiała silić się na szczerość. Doktor Granmont uprzedził, że ma całkowicie pożegnać się z używkami już w pierwszym dniu kolejnego cyklu.

      – Ani tyci?

      – Nie.

      – Wobec tego ze mną się napijesz. – Kilka razy znacząco ruszył brwiami.

      – Jezu, ja naprawdę...

      – Pst. – Przystawił wskazujący palec do ust. – Nikt się nie dowie. Nasz doktorek też nie.

      Wprawił ją w takie zdumienie, że faktycznie nie pisnęła ani słówka. Odzyskała głos dopiero, kiedy Diamond złożył zamówienie piękną i czystą francuszczyzną, a chwilę później kelner pozostawił na ich stoliku otwartą butelkę jakiegoś wina oraz maciupeńkie tartinki i coś niewiele większego, co okazało się małymi tartami z warzywami.

      – Znasz wyniki moich badań? – spytała Julia, czując płomień na policzkach.

      – Chyba jasne i oczywiste, że mam do nich dostęp.

      – Dla mnie nie jest oczywiste.

      – To jakiś problem? – Chrząknął cicho, domyślając się, co tak zawstydziło Julię.

      – Sądziłam, że to kwestie medyczne.

      – Dostaję na maila wszystko, co dotyczy twojego zdrowia, lecz jeśli myślisz, że zamierzam kiedykolwiek wykorzystać te informacje, jesteś w błędzie. Mnie też obowiązuje klauzula poufności – powiedział spokojnie. – A teraz wino. Château Pape Clément – przeczytał z etykiety. – Rocznik dosyć młody, ale wino świetne. Czerwone, wytrawne. Powinno ci smakować.

      – Ale ja naprawdę nie piję alkoholu. – Julia wpatrywała się w swój powoli napełniany kieliszek jak w coś bardzo grzesznego.

      – To nie alkohol. To bardzo dobre wino. Ma zacną i długą historię. Jesteś wierząca? – spytał pozornie ni z gruszki, ni z pietruszki.

      – Tak.

      – Tym bardziej powinnaś się skusić. Widzisz te papieskie emblematy? – Obrócił w jej stronę butelkę. – To na pamiątkę pewnego wydarzenia, ale teraz nie będę o tym przynudzał. Piłem niedawno ten rocznik i słusznie oceniono go jako wybitny.

      – Aha.

      – Żadne aha. – Uśmiechnął się półgębkiem. – Jedna lampka ci nie zaszkodzi. – Podał jej kieliszek. – Wypijemy, zjemy coś, a później... – Skierował wzrok na niewielki parkiet, gdzie kręciła się jakaś parka.

      – Serio? – Julia wytrzeszczyła oczy w panice. – Nie umiem tańczyć.

      – Ja też nie umiem. Oni podobnie. – Wskazał brodą na parkiet. – Znasz film Hitch? Will Smith grał tam główną rolę. Podobny trochę do mnie. – Rozchylił usta w uśmiechu. – Nauczyłem się tańczyć z tego filmu. A śmiać jak znany gliniarz z Beverly Hills. – Zarżał niczym główny aktor tej starej komediowej produkcji.

      – Nie będę tańczyć. Naprawdę nie umiem.

      – Zobaczymy. – Nie tracił rezonu. – Na zdrowie. – Uniósł kieliszek i delikatnie stuknął nim w kieliszek Julii.

      Miał słuszność, licząc na zbawienne i rozluźniające działanie alkoholu. Julia wypiła całą lampkę, pochwaliła smak i poprosiła o drugą, od razu zastrzegając, że to ostatnia. Nie zamierzał jej upijać, więc sam wysączył resztę butelki, co pewien czas zagadując do dziewczyny i opowiadając jej zabawne anegdoty z czasów studenckich i nie tylko.

      – Masz fajne życie.

      – Nie narzekam – potaknął, biorąc z półmiska ostatnią szpinakową tartę. – Zresztą sama widziałaś.

      – Ja?

      – A kto śledził mnie w sieci? Przecież mnie sprawdzałaś.

      – Dałeś mi wizytówkę.

      – Czyli jest remis – odparł po przeżuciu zakąski. – Ja znam wyniki twoich badań, a ty z widzenia większość moich przyjaciółek.

      – Bardzo wiele przyjaciółek. – Pozwoliła sobie na śmiałość.

      – To szczyt góry lodowej. Uwierz.

      – Jesteś podrywaczem? Tego też nauczyłeś się z filmu? – Piła do fabuły Hitcha.

      – Oglądałaś. – Zaśmiał się. – Biada mi. Znasz wszystkie sztuczki.

      –


Скачать книгу