Niewierni. Vincent V. Severski

Читать онлайн книгу.

Niewierni - Vincent V. Severski


Скачать книгу
wie, kim ja jestem, ale ja nie wiem, kim jest on. Musi być przecież jakiś ON! Nawet jeżeli szuka mnie cała grupa, to musi być jakiś jeden – ON. Ten najważniejszy! Ten, który o wszystkim decyduje. Śledczy, sędzia i kat, gotów wykonać wyrok w imieniu rozhisteryzowanego tłumu, który boi się tego, czego nie rozumie i nie chce zrozumieć… Jak ON wygląda? Jest pięknym, przystojnym mężczyzną, który chodzi co niedziela do kościoła, czy małym łysiejącym blondynem z brzuchem, co wieczorami zapija w samotności swoje kompleksy? Czy ON zadał sobie chociaż trud, żeby dowiedzieć się czegokolwiek o nas, o naszych ideach, o islamie, czy ma to gdzieś i chce mnie tylko złapać, zabić i mieć święty spokój albo wypiąć pierś do odznaczenia? Czy dowie się o nas czegoś więcej, podtapiając naszych braci w jakimś tajnym więzieniu? A może ON wierzy, że tylko broni swojego świata przed islamskimi barbarzyńcami? Czy ON potrafi wymienić choć jednego arabskiego pisarza, poetę? Czy ON wie, że Koran to najpiękniejszy poemat, choć nie traktuje o miłości? Czy ON kiedykolwiek przeczytał choć jedną jego strofę? Czy ON wie, że Ryszard i Saladyn darzyli się wzajemnym szacunkiem, choć nie mieli litości w walce? Że templariusze i wojownicy dżihadu potrafili ze sobą rozmawiać? Czy ON robi to, by bronić swojej jedynie słusznej cywilizacji przed nędzą Afryki i HIV, biedą Ameryki Południowej i Azji oraz odmiennością Chin? Czy ON kiedykolwiek zadał sobie pytanie, dlaczego Karol Hamond nazywa się teraz Safir as-Salam ibn Butrus? Czy ON dowiedział się – dlaczego? A może to jest ONA?

      – Melduję się, towarzyszu generale! – Popowski wyprężył się przepisowo, jakby był w mundurze.

      Generał Lebiedź dostojnie podniósł głowę i wstał. Zajęło mu dobrą chwilę, nim zdołał obejść swoje ogromne biurko.

      – Podejdź, Misza. – W ojcowskim geście wyciągnął prawą rękę, jakby chciał objąć gościa.

      Popowski w pięciu szybkich, sprężystych krokach znalazł się przed Lebiedziem, który położył mu na ramieniu ciężką rękę i zapytał:

      – Jak się czuje mama? Potrzebuje czegoś?

      – Wszystko w porządku, towarzyszu generale – odparł Popowski i skinął służbowo głową.

      – Siadaj. – Generał wskazał mu krzesło przy stole konferencyjnym i kiedy usiedli, z wyraźną troską w głosie dodał: – Nie widziałem Marii Iwanowny od śmierci twojego ojca… to już pięć miesięcy…

      – Jutro będzie sześć.

      – No… tak. – Generał zamyślił się przez chwilę. – Wydałem polecenie, aby przygotować biografię Wiktora Stiepanowicza. Na razie do użytku wewnętrznego, ale może kiedyś ją opublikujemy. Co wiesz o życiu swojego ojca, Misza?

      – O życiu? Chyba wszystko – odparł Popowski. – O służbie prawie nic. Tyle ile mogłem się domyślić…

      – Jak biografia będzie gotowa – przerwał mu generał – ty pierwszy ją przeczytasz. Myślę, że będziesz dumny, że jesteś synem Wiktora.

      – Jestem dumny! – odparł Popowski krótko i zdecydowanie.

      – Będziesz jeszcze bardziej. Jestem o tym przekonany. – Lebiedź zawiesił na moment głos i zaraz potem zapytał: – Co z bratem?

      – Pije, jak pił.

      – Szkoda chłopaka.

      – Szkoda mamy – rzucił zdecydowanie Popowski.

      – No dobrze. – Generał westchnął, co oznaczało, że nie chce się już zagłębiać w problemy rodzinne Popowskich, i tym samym zakończył temat.

      Michaił zamilkł, bo dobrze wiedział, że generał jest więcej niż życzliwy jemu i całej rodzinie Popowskich, od trzech pokoleń strzegącej bezpieczeństwa Rosji, i że wyraźnie go boli, iż wraz ze śmiercią Wiktora zakończył się pewien etap historii. Odchodziło ostatnie pokolenie ZSRR, do którego należał także on sam.

      – Jak twój samochód… bmw, tak? – Generał przeszedł na neutralny temat.

      – Świetnie! Dany od serca…

      – Zasłużyłeś! Nie mów tak! To był twój pomysł, Misza. – Głos generała brzmiał zwyczajnie i szczerze. – Dzięki temu świat stał się choć na chwilę lepszy. Dużo zyskaliśmy!

      – Są już jakieś oceny Kremla? Władimira Władimirowicza?

      – Nooo… Misza. Przecież czytasz depesze z Warszawy, oglądasz telewizję… – Lebiedź udawał, że nie wie, o co chodzi Popowskiemu.

      – Wciąż dręczy mnie pewne pytanie, towarzyszu generale, nie potrafię znaleźć na nie odpowiedzi. A to sprawia mi jakiś trudny do wytłumaczenia dyskomfort – zaczął Michaił. – Nie jestem w stanie odgadnąć, czy Konrad się zorientował… czy nie. Dopiero wtedy, gdy poznam odpowiedź, będę mógł stwierdzić, że to ja jestem autorem tej najważniejszej w moim życiu sprawy. Przecież w Brukseli, gdy rozmawialiśmy w tej knajpie, nie mógł się domyślić, dlaczego wystawiliśmy mu Hooka i Baobaba. Był jednak jakiś dziwny, nienaturalnie spokojny. Przecież powinien od razu zasuwać do Rezydentury albo wracać do kraju… Z taką informacją?! A myśmy pili jeszcze dwa dni i on ani razu już nie zapytał o Rupertów! – Popowski z niedowierzaniem pokręcił głową.

      – Misza. – Generał położył mu rękę na ramieniu. – Tego nigdy nie będziesz wiedział. Tak już jest w naszym zawodzie. Operujemy w materii, której prawa znamy, ale nie zawsze je rozumiemy. I nie ma w tym nic dziwnego. A ty jesteś jak ojciec… – Przerwał na moment. – Dokładnie taki sam. Trochę za ambitny. Chcesz wszystko rozumieć, a nie wszystko da się zrozumieć. Ja wiem, że lubisz Polskę i Polaków…

      – Nie o to chodzi, towarzyszu generale…

      – O to, czy Konrad Wolski cię nie przechytrzył? – przerwał mu Lebiedź. – Wiem doskonale, jaki jesteś. Męczy cię to? Nawet jeżeli masz takie wrażenie… to jednak obaj przysłużyliście się swoim krajom jak nikt dotąd, on Polsce, ty Rosji. Sam popatrz! Zresztą… – zawiesił na moment głos – pewnie wkrótce będziesz miał okazję porozmawiać z nim w cztery oczy… Może się czegoś dowiesz! – Dostrzegł zaskoczone spojrzenie Michaiła. – Sam byłbym ciekaw! Zaraz się wszystkiego dowiesz.

      Popowskiego nie dziwiło, że generał jest tą sprawą osobiście zainteresowany. Może nawet bardziej niż innymi, które zrealizowała ostatnio Służba Wywiadu Zagranicznego. Sukces polskiej operacji „Katiusza”, wbrew zdecydowanemu oporowi Krugłowa z administracji prezydenta, pozwolił pozostać generałowi Lebiedziowi na stanowisku szefa SWZ. A na dwa lata przed emeryturą to było więcej niż ważne. Naczelnik podpułkownik Michaił Popowski i generał Lebiedź doskonale o tym wiedzieli, ale nigdy na ten temat nie rozmawiali. I to nie dlatego, żeby nie chcieli czy też nie było odpowiedniej okazji, ale dlatego, że generał z zasady nie dziękuje oficerowi. Nawet jeżeli ma za co. Generał mówi zwykle: „Ojczyzna nigdy wam tego nie zapomni” albo „Świetnie wykonaliście zadanie”, albo podobne rzeczy, ale nigdy „Dziękuję”. Nawet jeżeli zwraca się do Michaiła Popowskiego, syna Wiktora, legendy wywiadu, a sprawa „Katiusza” uratowała generalski honor i godność. I przy okazji zatopiła taką kremlowską bladź jak Krugłow, który teraz zajmuje się bezpieczeństwem Gazpromu pod żelazną ręką Aleksieja Millera. „Zwyciężyło dobro” – lubił sobie powtarzać w takich sytuacjach Lebiedź.

      – Przyszedł naczelnik Iwan Siemionow, towarzyszu generale – odezwała się przez interkom sekretarka.

      – Niech wejdzie – odpowiedział Lebiedź.

      Po chwili przy drzwiach stanął niewysoki blondyn około czterdziestki w niemodnych rogowych okularach, szarym garniturze bez określonego wzoru i z aktówką w dłoni zakrytej rękawem marynarki.

      Mimo


Скачать книгу