Romeo i Julia. William Shakespeare

Читать онлайн книгу.

Romeo i Julia - William Shakespeare


Скачать книгу
nie Romeo, co rozmawia z tobą.

      BENWOLIO

      Kogóż to kochasz? mów!

      ROMEO

      Przestań mię dręczyć.

      Mamże wraz jęczyć i mówić?

      BENWOLIO

      Nie jęczyć,

      Tylko mi klucz dać do tego problemu,

      Kogóż to kochasz? Powiedz.

      ROMEO

      Każ choremu

      Pisać testament: będzież to wezwanie

      Dobre dla tego, kto jest w tak złym stanie?

      A więc, kobietę kocham.

      BENWOLIO

      Celniem mierzył,

      Gdym to pomyślał, nimeś mi powierzył.

      ROMEO

      Biegle celujesz. I ta, którą kocham,

      Jest piękna.

      BENWOLIO

      W piękny cel trafić najłatwiej.

      ROMEO

      A właśnieś chybił. Niczym tu kołczany

      Kupida; ona ma naturę Diany;

      Pod twardą zbroją wstydliwości swojej

      Grotów miłości wcale się nie boi;

      Szydzi z nawału zaklęć oblężniczych;

      Odpiera szturmy spojrzeń napastniczych;

      Nawet jej złota wszechwładztwo nie zjedna.

      Bogata w wdzięki, w tym jedynie biedna,

      Że kiedy umrze, do grobu z nią zstąpi

      Całe bogactwo, którego tak skąpi.

      BENWOLIO

      Wiecznież chce sama zostać z swym bogactwem?

      ROMEO

      Tak jest; i skąpstwo to jest marnotrawstwem,

      Bo piękność, którą własna srogość strawia,

      Całą potomność piękności pozbawia.

      Zbyt ona piękna, zbyt mądra zarazem;

      Zbyt mądrze piękna: stąd istnym jest głazem.

      Przysięgła nigdy nie kochać i dzięki

      Temu skazanym – wieczne cierpieć męki.

      BENWOLIO

      Jest na to rada: przestań myśleć o niej.

      ROMEO

      Doradźże także, jakim bym sposobem

      Mógł przestać myśleć.

      BENWOLIO

      Dając oczom wolność

      Rozpatrywania się w innych pięknościach.

      ROMEO

      To byłby tylko sposób przywołania

      Jej cudnych wdzięków tym żywiej na pamięć.

      Maska kryjąca lica pięknej damy,

      Choć czarna, nęci nas, bo przeczuwamy

      Pod nią zbiór ponęt; ten, co wzrok postradał,

      Zapomniż kiedy, jaki skarb posiadał?

      Pokaż mi jaki ideał dziewczęcy,

      Będzież on dla mnie w istocie czym więcej

      Jak przypomnieniem, że jest piękność inna,

      Przed którą ta by uklęknąć powinna?

      Bądź zdrów, niewczesną podajesz mi radę.

      BENWOLIO

      Najpraktyczniejszą – życie w zastaw kładę.

      Wychodzą.

      Scena II

      Ulica. Wchodzą KAPULET i PARYS, za nimi SŁUŻĄCY.

      KAPULET

      Podobną jak mnie karą zagrożono

      I Montekiemu; ależ w wieku naszym

      Spokojnie siedzieć, rzecz nietrudna.

      PARYS

      Oba

      Szanownych szczepów jesteście odrośle;

      Tym ci żałośniej, że od tyla czasu

      Żyjecie w takim rozdwojeniu z sobą.

      Cóż mówisz, panie, na moje zabiegi?

      KAPULET

      To samo, co już dawniej powiedziałem:

      Mojemu dziecku świat jest jeszcze obcy,

      Ledwie czternastu lat wysnuła przędzę;

      Parę jej wiosen jeszcze przeżyć trzeba,

      Nim małżeńskiego zakosztuje chleba.

      PARYS

      Z młodszych bywały nieraz szczęsne matki.

      KAPULET

      Lecz prędko więdną przedwczesne mężatki.

      Ziemia schłonęła wszystkie me nadzieje:

      Oprócz tej jednej; ona jest, Parysie,

      Przyszłą, jedyną moich ziem dziedziczką.

      Staraj się jednak, skarb sobie jej serce,

      Chęć ma z jej chęcią nie będzie w rozterce;

      Jeśli cię przyjmie, głos ojca w tym względzie

      Jej pozwolenia echem tylko będzie.

      Daję dziś wieczór, na który niemało

      Gości sprosiłem; gdyby ci się dało

      Być jednym więcej, w nader miły sposób

      Zwiększyłbyś przez to zbiór miłych mi osób.

      W biednym mym domu, jednocześnie z nocą,

      Takie dziś gwiazdy ziemskie zamigocą,

      Że od ich blasku blask niebieski zblednie.

      Uciechy, młodym ludziom odpowiednie,

      Podobne do tych, jakie kwiecień sprawia,

      Gdy w starym progu zimy się pojawia;

      Takie uciechy, w całej swojej mocy,

      Wśród hożych dziewic staną się tej nocy

      Udziałem twoim w domu Kapuletów.

      Przyjdź, przejrz i wybierz sobie z tych bukietów

      Kwiat najpiękniejszy. I mój kwiat tam luby

      Wejdzie do liczby, choć nie do rachuby.

      Idźmy.

      do SŁUGI

      A wasze obejdź w krąg Weronę,

      Wynajdź osoby tu wyszczególnione

      oddaje mu papier

      I powiedz każdej: że mój dom otworem

      Na ich usługi stanie dziś wieczorem.

      Wychodzą KAPULET i PARYS.

      SŁUŻĄCY

      Mam wynaleźć osoby tu wyszczególnione: to się znaczy według tego, co tu napisano… A cóż tu napisano? Oto: że szewc ma pilnować łokcia, a krawiec kopyta; rybak pędzla, a malarz więcierza. Jakże wynajdę osoby tu wyszczególnione, kiedy nie mogę wynaleźć środka na wyczytanie tego, co osoba


Скачать книгу