.

Читать онлайн книгу.

 -


Скачать книгу
centymetrów wzrostu, dominował w pomieszczeniu w sposób, którego niejeden mężczyzna mógłby mu pozazdrościć.

      Gdy kelner nalał im wina, zadumany Alex zapatrzył się w kieliszek.

      – Nie rozważał pan pomysłu, by towarzyszyć Henry’emu do Londynu? – zagadnęła Lydia.

      – Jakoś nie mam ochoty spędzać czasu w jego towarzystwie, tym bardziej jeśli mogę tego uniknąć. – Potrząsnął głową. – Poza tym mam interesy na północy i zostanę tutaj co najmniej przez tydzień.

      – Ach tak. – Lydia upiła łyk wina i popatrzyła na niego znad brzegu kieliszka. – Czy pańska siostra wie o mnie, o tym, co zamierzał uczynić Henry?

      – Wiedziała, że opuścił Londyn z jakąś kobietą, ale nie wiedziała z kim – odparł Alex zafascynowany widokiem swojej towarzyszki, której twarz łagodnie opromieniało światło świec. – O ile się orientuję, wszystko zostanie po staremu. Nie mam wątpliwości, że siostra przeprowadzi z nim ostrą rozmowę, ale się z nim nie rozstanie. Małżeństwo jest dla niej wszystkim. Rozumie pani, złożyła przysięgę, przyrzekła, że będzie z nim aż do śmierci.

      – Bardzo mi przykro, naprawdę – rzekła Lydia. – Jeśli przysporzyłam jej przykrości, to nieświadomie. Zwiódł mnie. Wydawał się szczery, naprawdę nie miałam powodu mu nie ufać. A prawda wygląda tak, że jak już nabierzesz do kogoś zaufania, pozwolisz mu wejść w swoje życie, uznasz, że jest dobry i uczciwy, to stajesz się bezbronny. Zakpił ze mnie, a ja mogę za to winić tylko siebie.

      – Jest pani dla siebie zbyt surowa, panno Brook – zaoponował Alex.

      – Nie sądzę. – Usiłowała się uśmiechnąć. – Ale w tej chwili mam chaos w głowie, jestem wściekła i rozgoryczona.

      – Rozumiem. Jaki jest pani zawód? – spytał, zmieniając temat.

      – Jestem szwaczką – odparła po sekundzie wahania. – Alistair, czyli mój pracodawca, zatrudniał moją matkę aż do jej śmierci przed rokiem.

      – Przykro mi z powodu pani matki. Byłyście sobie bliskie?

      – Tak, bardzo. Brakuje mi jej.

      – Jest pani dobra w swoim fachu? – pytał dalej Alex.

      – Myślę, że tak, no i lubię swoją pracę. Będę musiała do niej wrócić nawet za cenę płaszczenia się przed Alistairem, żeby przyjął mnie z powrotem.

      – Henry jest za to odpowiedzialny.

      – Trudno zaprzeczyć…

      – Ma za sobą burzliwą przeszłość – dodał Alex. – Zapewne pani nie wie, że traktuje życie jak zabawę. Ma słabość do ładnych twarzyczek. Dobrze go poznałem, kiedy moja siostra została jego żoną, i wiem, jakie ma apetyty. Podobnie jak ci, z którymi się spotyka. To paczka bogatych dzięki rodowym majątkom i rozwydrzonych dżentelmenów. Henry’ego można uznać jeden z najgorszych przykładów demoralizacji i upadku klasy rządzącej. W towarzystwie znany jest ze swoich ekscesów. – Przerwał na moment. – Jako jedynak był dumą rodziców, którzy zaplanowali całą jego przyszłość. Gdy gorzej urodzeni musieli zmagać się z przeciwnościami losu i z trudem torować sobie drogę przez życie, on miał wszystko podane na tacy, ale nie docenił tego i nie potrafił właściwie wykorzystać. Nie rozumiał, jakim jest szczęściarzem, po prostu był przekonany, że może mieć wszystko, czego zapragnie, bo tak już świat jest urządzony.

      – Jego rodzice żyją?

      – Po śmierci żony jego ojciec rozpił się i przegrał cały majątek, pozostawiając górę długów, które zmusiły Henry’ego do zawarcia korzystnego małżeństwa. Stąd związek z moją siostrą, która obdarowała go dużym posagiem i oszalała na jego punkcie. Dorastał w przekonaniu, że ma prawo robić wszystko, co z racji urodzenia mu się należy. Jest nie tylko uroczym człowiekiem, jest również ekspertem w sztuce perswazji. Potrafi olśniewać młode damy.

      – Zwłaszcza skromną szwaczkę, która daje się łatwo zwieść – powiedziała Lydia, do której dotarło, że rodzina Alexa Goldinga nie jest po prostu zamożna, ale bardzo bogata, skoro wyposażyła córkę w duże wiano.

      – Skromna? – Alex uniósł brwi i nagle się uśmiechnął, przyprawiając Lydię o szybsze bicie serca. – Panno Brook, myślę, że ma pani wiele cech, ale skromność nie jest jedną z nich.

      Lydia odwzajemniła uśmiech, a jej policzki lekko się zaróżowiły,

      – Może nie tak skromna, jak powinnam być, ale głupoty nie sposób wykluczyć – odparła. – Początkowo myślałam, że to dziwne, iż Henry poświęca mi tyle uwagi. Mnie, szwaczce i córce szwaczki! Dawał mi kwiaty, prezenty, prawił komplementy. Nigdy wcześniej nic takiego mi się nie przytrafiło. Pozwoliłam, żeby mną manipulował. Moje zachowanie było reakcją na moją słabość, przez którą stałam się ofiarą jego obezwładniającego uroku.

      – Pochlebiało pani jego zainteresowanie. Nie może się pani za to winić – powiedział Alex.

      – Nie, pewnie nie… Ale dlaczego żona Henry’ego toleruje jego miłosne podboje?

      – Z początku była zaślepiona szczęściem młodej małżonki i pewna uczuć Henry’ego, nie reagowała na to, że inne kobiety zwracają uwagę na jej męża. A on zdradzał bardzo dyskretnie. Szczęśliwsza niż kiedykolwiek w życiu, nie dawała wiary plotkom, które dochodziły do jej uszu, jednak z czasem zaczęły się gromadzić dość oczywiste dowody jego niewierności, na przykład częste nieobecności w domu i w małżeńskim łożu, zapach perfum, którymi był przesiąknięty po powrocie. Wreszcie pewna dama, która odrzuciła jego awanse, poinformowała Mirandę o tym, że jej mąż próbował ją uwieść. Oczywiście moja siostra była zdruzgotana i zaczęła się zastanawiać, do czego z powodu niewierności Henry’ego zmierza ich małżeństwo, nie mówiąc już o tym, jak bardzo czuła się nieszczęśliwa.

      – Wciąż nie rozumiem, dlaczego go nie zostawi? – Spojrzała pytająco na Alexa.

      – Uznała, że tak już musi być. – Potrząsnął głową. – Nie żeby jej to odpowiadało, o tym nie ma mowy, ale wie, że nigdy nie zdoła zmienić męża na tyle, żeby ich życie ułożyło się po jej myśli. Nalega tylko na dyskrecję. W końcu on zawsze porzuca te kobiety. Tak, Miranda pokochała go od pierwszego wejrzenia, ale niezależnie od strony emocjonalnej, to małżeństwo dla nich obojga było korzystne. Ona pragnęła tytułu, a Henry potrzebował jej posagu, żeby ratować popadającą w ruinę posiadłość.

      – Ach tak. Po tym, czego się dowiedziałam, nie mogę jej zazdrościć, jedynie się o nią obawiać. Powiedział pan, że on jest baronem? Nie miałam pojęcia, że jest utytułowany, ale oczywiście wiedziałam, że się różnimy. A co z panem? Też ma pan tytuł?

      – Nie.

      Alex jako człowiek interesu, który do wszystkiego doszedł własną pracą, miał za nic przywileje wynikające z tytułów, tradycji rodzinnych, aksamitnych peleryn i gronostajów.

      – A więc czym się pan zajmuje? – spytała Lydia.

      – Między innymi interesami.

      – Rozumiem. – Nie bardzo rozumiała, ale nie chcąc być wścibska, zadowoliła się tą odpowiedzią i zabrała do jedzenia. – A jest pan żonaty, panie Golding?

      – Moja żona zmarła.

      – Och, bardzo mi przykro.

      – Blanche zginęła, kiedy powóz, którym podróżowała, się przewrócił.

      – Co za tragedia – westchnęła Lydia. – Musi pan… musi pan bardzo za nią tęsknić.

      – Tak.


Скачать книгу