Masz wiadomość. Agata Przybyłek

Читать онлайн книгу.

Masz wiadomość - Agata Przybyłek


Скачать книгу
przebywać z ludźmi. Zatłoczone deptaki nigdy ich nie odstraszały, wręcz przeciwnie. Zgodnie uważały je za idealny punkt do obserwacji społecznych i chętnie bywały w takich miejscach.

      Tramwaj stanął, więc wysiadły i przeszły przejściem podziemnym na Targ Węglowy, a potem skierowały się do ulubionej kawiarni na Długiej. Chociaż spodziewały się tłumu, na starówce było dość pusto. Pod Złotą Bramą stał samotny skrzypek, a między kamienicami tylko gdzieniegdzie przechadzali się gdańszczanie albo turyści.

      – Chyba wszyscy wybrali się dziś jednak na plażę – stwierdziła Alicja.

      Julia musiała przyznać jej rację.

      – Ale dla nas to dobrze. Przynajmniej nie będziemy musiały długo szukać wolnego stolika.

      – No proszę. – Alicja popatrzyła na nią z podziwem. – Czyżby wróciła moja ulubiona optymistka?

      – Nie przyzwyczajaj się. Wciąż dochodzę do siebie.

      – Mniejsza o większość. – Alicja serdecznie objęła ją ręką. – Najważniejsze, że widzę światełko w tunelu.

      Chwilę później dotarły do kawiarni. Stukot ich butów unosił się w powietrzu podobnie jak dźwięki muzyki miniętego grajka, który nadal wygrywał rzewną piosenkę. Lokal mieścił się w jednej z odnowionych kamienic. Tak jak przewidziały dziewczyny, nie było w nim zbyt wielu klientów. Zaledwie przy kilku stolikach siedziały jakieś pary albo pojedyncze osoby. Z głośników płynęła spokojna muzyka, ściany zdobiły delikatne kolory, a w powietrzu unosił się pobudzający aromat kawy i wystawionych za szybą słodyczy.

      – Idealne warunki, żeby odpocząć – stwierdziła Julia, zdejmując szalik.

      Alicja skinęła głową i po szybkim przejrzeniu lady ze słodkościami podeszły do wolnego stolika przy oknie. Powiesiły kurtki na stojącym w pobliżu wieszaku, a potem usiadły na krzesłach i obie zerknęły przez szybę. Choć powoli zbliżał się wieczór, po Długiej nadal spacerowali przechodnie, których ciemne ubrania kontrastowały z elewacjami kamienic. Na parapecie stały doniczki z kwiatami i plecione koszyki, a ciepłe światło bijące od wiszących pod sufitem lamp nadawało kawiarni wyjątkowego, urokliwego klimatu.

      Julia oparła dłonie o blat i wzięła do ręki menu leżące na stoliku. Jej kręcone włosy, które, odkąd została pełnoletnia, farbowała na kasztanowy odcień, opadały na ramiona. Miała smukłą figurę, więc jasny sweter i dżinsy, które często zakładała, sprawiały, że wyglądała na młodszą. I to do tego stopnia, że gdy poszła niedawno z mamą do kina, kasjerka wzięła ją za uczennicę gimnazjum i chciała jej sprzedać bilet ulgowy.

      – Ale ja jestem studentką! – Zaśmiała się rozbawiona, chociaż ta pomyłka sprawiła jej nieukrywaną przyjemność. Fakt, że ludzie brali ją za młodszą, zawsze wydawał jej się miły. No, może z wyjątkiem tych wszystkich sytuacji, gdy doświadczała tego w pracy. W niektórych okolicznościach dobrze by było wyglądać nieco poważniej.

      Do ich stolika podeszła kelnerka, więc dziewczyny złożyły zamówienie. Obie wybrały latte z syropem, a do tego zamówiły po ciastku.

      – Od rana mam ochotę na coś słodkiego. – Alicja odłożyła swoją kartę dań do koszyka na parapecie, gdy kelnerka odeszła. – To chyba za sprawą hormonów.

      – A co z twoją dietą przedślubną? – Julia popatrzyła jej w oczy. – Już się nie martwisz o to, czy wejdziesz w sukienkę?

      – Do wesela zostało jeszcze kilka miesięcy, więc nie mam powodów, żeby być dla siebie aż tak surowa.

      Po ustach Julii przebiegł uśmiech.

      – Zaraz, zaraz. A czy to nie ty mówiłaś mi w tamtym tygodniu, że od tej pory będziesz jadła tylko owoce i warzywa?

      – Musiałaś się przesłyszeć.

      – Akurat.

      – No dobrze, chciałam się odchudzać, to prawda. – Alicja położyła ręce na blacie. – Po tygodniu uznałam jednak, że to nie dla mnie. Czułam się jak narkoman na odwyku i warczałam na wszystkich. Aż szkoda mi było Kuby, bo to on obrywał najbardziej. Bez przerwy na niego naskakiwałam. Na dłuższą metę nie dałabym rady żyć bez słodyczy.

      – Może po prostu nie powinnaś od razu stosować aż tak restrykcyjnej diety?

      – Może… – zastanowiła się Ala. – Asia, moja przyszła szwagierka, radzi mi, żebym poszła do dietetyka, zamiast sama kombinować. Podobno przed swoim ślubem przez nierozsądne odchudzanie nabawiła się poważnej anemii.

      – Co ty mówisz? W takim razie nie wygłupiaj się z tymi dietami, tylko naprawdę skonsultuj to ze specjalistą.

      – Jutro w drodze do pracy poszukam w internecie kogoś dobrego i może uda mi się umówić na wizytę jeszcze w tym miesiącu.

      – Dobry pomysł. A wracając do słodyczy, to mogłaś mi powiedzieć o tym wcześniej. Miałam ze sobą na szkoleniu zapas jak dla armii.

      – Widziałam, że podjadałaś czekoladę, ale próbowałam jeszcze ze sobą walczyć.

      – Następnym razem się nie krępuj. Ostatnio bez przerwy mam przy sobie coś słodkiego.

      – No właśnie. – Alicja podłapała ten temat. – Jak ty się trzymasz?

      Julia dostrzegła idącą w ich stronę kelnerkę, więc wstrzymała się z odpowiedzią, dopóki nie dostały swojego zamówienia.

      Dopiero gdy na stoliku stanęły szklanki z aromatyczną kawą i ciastka, wróciła do tematu.

      – Różnie to bywa. – Wzięła do ręki łyżeczkę do cukru.

      – Ale już chyba jest lepiej, co? – zapytała przyjaciółka.

      Julia osłodziła kawę i mimowolnie pomyślała o Norbercie, któremu poświęciła ostatnie siedem lat życia. W styczniu zerwał zaręczyny, w dodatku przez telefon, jakby nie zasługiwała choćby na odrobinę szacunku. I to po tym, jak zaledwie kilka tygodni wcześniej zgodziła się, żeby urządzili wesele, którego od początku nie chciała organizować. Od zawsze marzyła o kameralnym ślubie w gronie najbliższych, o czym dobrze wiedział, ale jego matka tak naciskała na urządzenie hucznej imprezy, że w końcu uległa i zarezerwowali salę, którą wymarzyła sobie teściowa.

      – Czy ja wiem? – Zastanowiła się na głos.

      – Nie płaczesz już tyle, co wcześniej.

      Julia gorzko się uśmiechnęła.

      – Wiesz… Kiedy ktoś łamie ci serce po raz pierwszy, to masz wrażenie, że zawalił ci się cały świat. Przez kilka dni leżysz na łóżku, wpatrując się w sufit, i pragniesz tylko tego, by umrzeć. Nie widzisz sensu życia, płaczesz tak długo, aż w końcu nie masz czym, i cierpisz tak niewyobrażalnie, że momentami nie możesz oddychać, bo boli cię całe ciało. Wydaje ci się, że nie czeka cię już nic dobrego i masz ochotę zamknąć się w czterech ścianach już na zawsze. Pragniesz przestać istnieć. I żeby nie istniał już świat.

      – Julka…

      – Ale gdy ktoś łamie ci serce po raz czwarty, w dodatku zawsze jest to ten sam mężczyzna, który dwa miesiące wcześniej poprosił cię o rękę, a ty wykrzyczałaś entuzjastyczne „tak”, to wcale nie masz ochoty umierać. Boli cię serce, to prawda, jesteś w kiepskiej formie, ale łzy już nie płyną. No, a przynajmniej nie stale. Wiesz dlaczego? – Popatrzyła na przyjaciółkę.

      Alicja pokręciła głową.

      – Bo po tylu rozstaniach doskonale wiesz, że świat nie skończy się wraz z jego: „już cię nie chcę”. Życie, mimo twojej tragedii, będzie toczyło


Скачать книгу