Córka gliniarza. Kristen Ashley
Читать онлайн книгу.c84-8f31-d5bcac2c38b5.jpg" alt="cover"/>
Tytuł oryginału: Rock Chick
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja: Dorota Kielczyk
Redakcja techniczna: Anna Sawicka-Banaszkiewicz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Agata Rogowska
Copyright © 2008 Kristen Ashley
All rights reserved.
For the cover illustration © Samantha Kandinsky
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2020
© for the Polish translation by Julia Gabriel
ISBN 978-83-287-1355-0
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2020
Spis treści
Rozdział 1 Wielkie polowanie na Liama
Rozdział 2 Powinienem przełożyć cię przez kolano
Rozdział 3 Wybieram bramkę numer dwa
Rozdział 4 Mam cię znów pocałować?
Rozdział 6 Strefa „Kinky” Friedmana
Rozdział 7 Właź do środka, słonko
Rozdział 9 Nowa definicja „bycia spoko”
Rozdział 11 Dobranocka dla niegrzecznych dziewczynek
Rozdział 12 Spełniłem swój obowiązek
Rozdział 13 Pandemonium w gejowskim barze
Rozdział 14 Czy on do kogoś dzwonił?
Rozdział 15 Nie mówiłaś o cieście
Rozdział 17 Potrójne ostrzeżenie
Rozdział 20 Dwie dusze rozdzielone w niebie
Rozdział 21 To nie są ćwiczenia
Rozdział 22 Sympatyczny morderca z sąsiedztwa
Rozdział 23 Powiedz, że to nie tak, Tex
Rozdział 24 Potrzebuję Metalliki
Rozdział 25 Długotrwała wytrzymałość
Rozdział 27 Gdzie jest Lee, do cholery?
Rozdział 28 Ty cholerny zarozumialcu
Rozdział 1
Wielkie polowanie na Liama
Nigdy nie byłam na bakier z prawem. Do tej pory.
To wydawało się totalnie niemożliwe, jestem przecież córką gliniarza.
Chroni mnie karma córki gliniarza, więc dopóki nie biorę dragów, nie diluję, nie kradnę, nie puszczam się za pieniądze i nie zabijam (każda z tych rzeczy przekreśliłaby karmę), jestem chroniona.
Co nie znaczy, że nie robiłam głupstw nie do końca zgodnych z prawem. Robiłam, i to całe mnóstwo.
***
No bo tak…
Dostałam całkiem sporo mandatów za złe parkowanie, ale to się w sumie nie liczy.
Kilka razy zatrzymano mnie za przekroczenie prędkości, choć to akurat nigdy nie skończyło się mandatem.
Przechodziłam przez ulicę w niedozwolonym miejscu (tak robię, jak się spieszę, czyli prawie zawsze).
Do czynów nie do końca zgodnych z prawem można chyba też zaliczyć to, że wdarłam się za kulisy na koncercie Aerosmith. Udało mi się nawet dotknąć piersi Joe Perry’ego opuszkami palców i przez moje ciało (zwłaszcza przez pewne miejsca) przebiegł prąd takiej rozkoszy, jakiej nie doświadczyłam nigdy przedtem ani nigdy potem. Niestety, chwilę później ochroniarz mnie stamtąd wyciągnął.
W sumie nie jestem pewna, czy wdarcie się za kulisy i dotknięcie Perry’ego było nielegalne, ale powinno być, biorąc pod uwagę, że dało mi znacznie więcej przyjemności niż cała masa nielegalnych akcji.
***
Do rzeczy: dwadzieścia minut temu mój pracownik Rosie powiedział coś, czego wolałabym nie słyszeć.
Rosie bywał trudny, ale to już przestało być zabawne. Teraz wciągnął w swoje sprawki drugiego pracownika – Duke’a, a Duke’a lubiłam jak mało kogo na świecie.
Chwilę potem Rosie i ja zamknęliśmy moją księgarnię i stojąc przed nią, zastanawialiśmy się, co z tym czymś zrobić.
Zaraz potem podeszło do nas dwóch gości, coś zagadali, ale ta rozmowa nie poszła dobrze (powiedzmy sobie szczerze: przeze mnie) i zaczęli do nas strzelać.
Strzelać! Do nas!
Z broni palnej!
W której były naboje!
Zwialiśmy, na szczęście nie zostawiając za sobą śladów krwi.
I teraz, zdyszani, siedzieliśmy w moim samochodzie, w ciemnym zaułku ciemnej alejki, w labiryncie uliczek starej dzielnicy