Córka gliniarza. Kristen Ashley
Читать онлайн книгу.chyba nie chcę znać odpowiedzi na swoje niedawne pytanie. Coś się działo, a ja miałam obniżony poziom kofeiny we krwi, nie mówiąc o braku snu. Nie byłam w stanie wybiegać myślą poza kolejny kwadrans, a już na pewno nie miałam siły rozkminiać, w co Lee właśnie sobie pogrywa. Pewnie się mocno wkurzył, że władowałam mu się z problemami w życie, i w ramach rewanżu postanowił się nade mną poznęcać. Rozumiem to. Być może zachowałabym się tak samo.
Ani drgnęłam, dopóki kubek się nie napełnił, wtedy ruchem profesjonalisty zastąpiłam go dzbankiem. Już miałam wziąć pierwszy łyk, zastanawiając się, czemu Lee wciąż tak tkwi, gdy właśnie się poruszył.
Jego jedna ręka zniknęła z blatu. Sekundy później poczułam, jak zgarnia włosy z mojego lewego ramienia i przekłada na prawe.
Drygnęłam, czując tak intymną pieszczotę, moje ciało zareagowało. Nie zamierzałam tego tłumić. I tak by się nie udało.
Tymczasem Lee oparł brodę tam, gdzie przed chwilą były włosy, przełożył rękę na mój brzuch i przycisnął do siebie.
Zastygłam.
– Musimy porozmawiać – szepnął mi do ucha.
Stałam tak, zesztywniała, z uniesionym kubkiem. Nadal nie ogarniałam, czemu to robi. Byłam w szoku.
Powiedziałam jedyną rzecz, jaką byłam w stanie z siebie wykrztusić:
– Potrzebne mi mleko.
Nie odsuwając się ode mnie, zabrał lewą rękę, usłyszałam skrzypnięcie otwieranej lodówki, potem chlupotanie płynu w plastikowym pojemniku, a potem lodówka się zamknęła. Lee postawił mleko przede mną, jego ręka wróciła na blat, przygważdżając mnie do miejsca.
Sprytne.
Znowu poczułam skurcz w żołądku.
– Dziękuję – odparłam uprzejmie, mrugając i zastanawiając się, czy nadal śnię.
Wlałam sobie mleka do kawy. Starałam się opanować drżenie ciała. Usiłowałam zachować spokój, ale byłam w totalnym szoku. Nigdy wcześniej Lee tak się nie zachowywał.
NIGDY.
Upiłam łyk kawy, żeby rozbudzić mózg.
– Zechciałbyś mi wyjaśnić, dlaczego przyciskasz mnie do blatu? – Miałam nadzieję, że w moim głosie brzmi dyplomatyczna uprzejmość, a nie histeria „jezucosietudzieje alenumer omatko”. To było trudne. Zawsze obok Lee musiałam być czujna i przytomna, żeby się nie zagapić i nie wyznać mu dozgonnej miłości. Znów napiłam się kawy.
A teraz byłam obok niego, i to bardzo, bardzo blisko. Robiło się groźnie.
Czekając, aż kawa zacznie działać, upiłam kolejny łyk i sparzyłam się w język.
– Auć!
Wtedy Lee odwrócił mnie do siebie i przysunął się jeszcze bardziej.
Nie wiem, jak mu się to udało, nie było zbyt wiele miejsca na manewry, zwłaszcza że trzymałam przed sobą kubek. Oparł dłonie po obu stronach mojego ciała.
– Dlaczego mnie unikałaś? – spytał.
Cholera.
Bezpośrednie trafienie. Nie owijał w bawełnę.
Jego oczy i twarz pozostały łagodne, chociaż był równie czujny jak ja. Łagodność brała się z czegoś innego.
O cholera, cholera. Jasna cholera.
Co tu się do w ogóle dzieje?
– Co?
– Słyszałaś.
To z kolei jeden z tych przypadków, gdy szczerość nie jest najlepszą opcją.
– Nie unikałam cię. – Znów napiłam się kawy. Uznałam, że powinnam dorzucić jeszcze ze dwie miarki do filtra.
– Kłamiesz. Gdy ostatnio jedliśmy razem kolację, zerwałaś się w samym środku popisowej fajity mamy i powiedziałaś, że musisz nakarmić kota.
Hm.
– No i co?
– Nie masz kota.
– Miałam, pod opieką – skłamałam.
Uśmiechnął się.
Uśmiechnął się tym swoim Uśmiechem.
Szlag, szlag, szlag.
Rany, wciąż umiał się uśmiechać.
– Dobra – rzucił. – Kończy mi się cierpliwość. Masz dwa wyjścia: albo powiesz mi, o co chodziło przez ostatnie dziesięć lat, albo ja ci powiem, jak będziesz spłacać tę wtopę z Rosiem.
– Jest trzecia opcja?
Pokręcił głową.
Zerknęłam w bok. Przygryzając dolną wargę, zastanawiałam się, jaki mam wybór. Jednocześnie ze wszystkich sił próbowałam wymazać widok twardej umięśnionej piersi i sześciopaku na jego brzuchu, który zobaczyłam, gdy w chwili słabości pozwoliłam sobie spojrzeć w dół.
A, i miał na sobie wyblakłe dżinsy, z rozpiętym górnym guzikiem.
O, mamo.
No dobra, Indy, skup się. Jak wygląda sytuacja?
Po pierwsze, nigdy, przenigdy, nawet za milion lat nie powiem Lee Nightingale’owi, że zakochałam się w nim, gdy miałam pięć lat. Usiadł wtedy obok mnie po pogrzebie mamy i wziął mnie za rękę. Nie przyznam się, że wbił mi nóż prosto w serce, gdy oświadczył, że nie jest mną zainteresowany, bo kumpluję się z jego siostrą. A już na pewno, ale to na pewno nie wyjawię mu, że coś się w nim zmieniło i to coś mnie przeraża.
Po drugie, cokolwiek by mówił, nadal pozostawał sobą i serio, miał wtedy rację: w jakimś sensie stanowiliśmy rodzinę. Jako dzieci spędzaliśmy razem wakacje i chodziliśmy z moim tatą na mecze Broncos. Latem robiliśmy grilla prawie każdej niedzieli, nawet teraz. Kurczę, jest połowa czerwca i robiłam grilla u siebie dwa tygodnie temu, i Lee tam był! A zatem: nawet jeśli się zmienił, to wciąż był Lee. Pewnie potrzebuje taniej pokojówki. Kogoś, kto mu ogarnie chatę, zrobi pranie. Załatwi wymianę oleju w samochodzie.
Mogłam w to wejść.
Cała ta akcja ze wspólnym spaniem, odgarnianiem mi włosów i szeptaniem do ucha miała mnie po prostu onieśmielić. Pewnie Ally też nie pozwoliłby mi spać na podłodze czy na kanapie z Rosiem.
– Wybieram bramkę numer dwa – zdecydowałam.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej i w jego oczach pojawiło się coś, od czego moje dolne partie przeszył dreszcz.
O rany. Najwyraźniej podjęłam złą decyzję.
– Miałem nadzieję, że tak powiesz.
Drgnęłam.
– Może powinnam to przemyśleć.
– Za późno.
Zmarszczyłam nos i spojrzałam na niego.
– A nie możesz być po prostu miłym facetem?
– Nigdy nie byłem miłym facetem.
No w sumie prawda.
– Byłeś – odparowałam jednak. – Przyjeżdżałeś odebrać z imprezy mnie i Ally, żebyśmy nie wpakowały się w kłopoty.
– Nie chcę niszczyć ci złudzeń, ale robiłem to z przyczyn rozrywkowych, po pijaku byłyście megazabawne. Kiedyś śpiewałaś My favorite things całą drogę do domu, zupełnie mieszając słowa.
Sapnęłam.