Arabski książe. Tanya Valko

Читать онлайн книгу.

Arabski książe - Tanya Valko


Скачать книгу
ledwo tknie, bo pobudzone chucie przyprawiają go o mdłości, a rwanie podbrzusza i rozsadzający ból nabrzmiałych jąder aż utrudnia mu oddychanie. Przed nikim się nie chwali, ale jest prawiczkiem, tak jak najprawdopodobniej Anwar. Z ich paczki jedynie Sajf al-Islam jest wygą w sprawach damsko-męskich, ale w końcu facet jest już pod trzydziestkę. Przyjechał tutaj niby robić doktorat, ale przede wszystkim chciał poużywać życia i trzymać rękę na pulsie, by jego tatuś nadal był najbardziej lubianym arabskim dyktatorem wśród brytyjskiej politycznej śmietanki. Wprawdzie królowa Elżbieta nie chciała mu za żadne pieniądze sprzedać jednego ze swoich pozłacanych powozów, lecz ród Kaddafich nie pogniewał się o to. Zamówili sobie własny.

      – Idziemy? – Mężczyzna pogania Słowiankę, rozleniwioną przez alkohol i obfite ciężkie jadło. – Ile tu chcesz siedzieć?

      – Dobra. Ale dokąd? – Anna kokieteryjnie na niego spogląda. – Masz na hotel? – Gra w otwarte karty, lustrując swojego nowego sponsora, który nie wygląda na bogacza. – Przy Hyde Parku są kurewsko drogie, sto pięćdziesiąt do dwustu funtów minimum.

      – Ty o moje fundusze się nie kłopocz. Gorzej, że na godziny z taką ululaną ślicznotką pokoju mi nie wynajmą.

      – Więc…?

      – Idziemy do mojego kolegi. Mieszka sto metrów dalej.

      Kiedy Jasem dzwoni do mieszkania Al-Sauda, lokaj otwiera mu drzwi i uśmiechem od ucha do ucha wita jak stałego gościa, a nawet przyjaciela domu.

      – Zaczekaj tu. – Pół-Syryjczyk sadza kobietę w kącie przedpokoju, gdzie znajduje się antyczny taboret na trzech nóżkach. Anna bez słowa klapie na mebel i opiera się plecami o ścianę. Widać, że jest śpiąca i wykończona, bo jej nadzwyczajna uroda się rozmywa, a na jaw wychodzi cała pospolitość. Cienkie, nieco już tłuste blond włosy przyklejają się do czaszki, niezdrowo blada cera jest podbarwiona pajęczakami popękanych naczynek, błękitne oczy nie są takie duże jak wcześniej, bo obrysowująca je konturówka rozmazała się i spłynęła na policzki, zaś blade, bezbarwne wargi prawie w ogóle nie odróżniają się od skóry twarzy. Nie ma w niej żadnej namiętności ani seksapilu. Mała, chuda modelka, skulona na krzesełku, wygląda teraz jak zmokła kura.

      – Anwar, chłopie! Potrzebuję na pół godziny twój pokój gościnny – Jasem przekonuje kamrata. – No, bądź człowiekiem.

      – Oczywiście. – Poczciwina od razu się zgadza. – Ale po co ci?

      – Jestem z dziewczyną…

      – Co?! – Spokojny zazwyczaj grubas nagle się gotuje, stwierdzając, że każdy, ale to każdy wcześniej czy później próbuje go wykorzystać. – Nie spodziewałem się tego po tobie!

      – Stary! To jedna z dziewcząt, które Abbas załatwił na imprezę. Muszę przeprowadzić tak jakby badanie techniczne – żartuje napalony dowcipniś.

      – Nie traktuj mojego domu jak burdelu, proszę. – Anwar trochę daje się udobruchać, choć sam bardzo się denerwuje i tymi dziewczynami, i przyjęciem, bo on nie z takich, co by się szlajali. Woli, żeby te legendy o sex-imprezach dotyczyły innych książąt. On jest ponad to, choć czasami brakuje mu bliskości drugiej osoby, lecz zdaje sobie sprawę, że wśród płatnych panienek jej nie znajdzie. Nieraz nawet się zastanawia, czy nie poślubić kuzynki, którą i tak mu przeznaczono, i nie przywieźć jej tutaj. Wtedy w końcu opędziłby się od zdrożnych propozycji i towarzystwa, które z jednej strony bardzo lubi, bo jest wesołe, ale z drugiej trochę go męczy i deprymuje. Nie jest jakimś dewotem, jednak picie alkoholu ponad miarę, narkotyki czy nawet tylko ponoć niegroźne jointy60, a teraz jeszcze kurewki, to za dużo jak na niewinnego młodzieńca wychowanego w ortodoksyjnej muzułmańskiej wierze. – Klucze są w drzwiach. Zamknij się, żeby moi pracownicy nie wparowali wam na brzuch. – Z niezadowolenia aż zaciska szczękę. – I pospiesz się, bracie.

      Jasem wraca po przysypiającą dziewczynę, bierze ją za rękę i ciągnie przez długi, ciemny korytarz w kierunku pokoju.

      – To ma być ta nadzwyczajna laska, która zaszczyci nasze przyjęcie? – pyta Anwar po arabsku, patrząc z rozczarowaniem na Annę. – Ten Abbas chyba zwariował! Ja za taki towar płacić nie będę!

      – To ten książę? – Anna, widząc mężczyznę w typowym arabskim stroju: białej męskiej sukni i klapkach, szwargoczącego w dziwnym języku, od razu odzyskuje rezon, a na policzki wykwitają jej rumieńce. – Saudyjczyk? – Podbiega do gospodarza i robi do niego maślane oczy, na co Jasema trafia szlag.

      – Przyszłaś tu ze mną! – warczy.

      – Ale chyba mogę poznać gospodarza? – Kokietka wyciąga do niezadowolonego Anwara spoconą, brudną dłoń, na co ten bez słowa obraca się na pięcie, wchodzi do swojej sypialni i zatrzaskuje drzwi.

      – Obraził się czy co? – Wynajęta panienka do towarzystwa obawia się utraty dobrego zysku. – Wiem, że wyglądam trochę kiepsko, ale to przez tę wódkę. Cholera jasna! Nie powinnam pić przed trzynastą! Niech to jasny gwint! – Złości się na samą siebie. – Mnie ta forsa jest kurewsko potrzebna. Przekonaj go, proszę. – Łasi się do Jasema, uważając go za swojego poplecznika.

      – Zobaczymy, co da się zrobić.

      Młodemu odeszła chęć na sekscesy, ale skoro ma pod ręką taką laseczkę, to jej nie odpuści. Nie wie, kiedy znów trafi mu się taka okazja, bo ta kompania zaczyna go mierzić. Chyba wypisze się z tej bandy trojga, bo odczuwa między nimi jedynie pustkę, zgrywę i udawaną radość. Tęskni za czymś poważniejszym, za swoim miejscem na ziemi, i coraz częściej wspomina zabitego w Damaszku wuja, w towarzystwie którego był szczęśliwy i spełniony. Z chęcią znów skryłby się w mroku meczetu i z prawdziwymi braćmi jednoczył w wierze i wspólnych celach. Tam nie musiałby udawać.

      – Chodź do mnie, mój ty ogierze. – Anna wyrywa go z rozmyślań.

      Profesjonalistka potrafi błyskawicznie pobudzić męskie libido. Rozbiera się do seksownej koronkowej bielizny. Przyciąga mężczyznę za pasek, a następnie siada na zaścielonym satynową narzutą wielkim łożu. Jej twarz znajduje się teraz na wysokości krocza Jasema. Po jego wzwodzie orientuje się, że sprawę zakończą bardzo szybko, na co kamień spada jej z serca i oddycha z ulgą. Nienawidzi tych swoich fuch – do niedawna unikała prostytucji jak ognia, ale w końcu stwierdziła, że przed tym się nie uchroni. Albo uczciwość i powrót do Polski z podkulonym ogonem, albo sporadyczne grzeszki, które umożliwią jej dalszy pobyt na Wyspach, studiowanie i ustawienie się w życiu. Kiedy opuszcza spodnie faceta, widzi, że jest on obrzezany. Podnosi zdziwiony wzrok, zastanawiając się, czy jest Żydem, bo na Araba absolutnie nie wygląda, a gdy nie otrzymuje żadnych wyjaśnień, rozpoczyna swoją pracę. Obejmuje wargami nabrzmiałe prącie, starając się nie oddychać przez nos, żeby nie poczuć męskiego zapachu, który przyprawia ją o mdłości. Żołądź Jasema jest wielka, a fallus twardy jak kość. Anna zaczyna ssać namiętnie, ale przy tym rozmiarze nie jest w stanie wsadzić całego do ust, nawet stosując technikę głębokiego gardła. Ledwie mieści jedną trzecią, a już się dusi i brak jej tchu. Dlatego też postanawia zabawić się językiem z wiązadełkiem i miejscem, gdzie powinien się znajdować napletek.

      – Ssij, szarmuto! – Podniecony do nieprzytomności Jasem przyciąga twarz kobiety, trzymając ją za potylicę, i wbija swojego kutasa tak mocno, że aż czuje uderzenie na swojej dłoni. Anna zaczyna się szamotać, lecz gdy niezrażony mężczyzna wykonuje jeszcze dwa pchnięcia, twarz partnerki robi się bordowa, a oczy wychodzą jej z orbit. – Chodź no tu, dziwko! – Przechodzi na arabski. W ostatniej chwili wyciąga swoje ogromne prącie z jej ust, przerzuca ją silnym ruchem na brzuch, targa koronkowe majteczki i wchodzi w jej małą pochwę jednym silnym pchnięciem. Tam, dosłownie


Скачать книгу

<p>60</p>

Joint (amerykański) – slangowy termin używany do określania wyrobu przypominającego wyglądem papierosa, wypełnionego suszem z marihuaną, zwykle pomieszaną z tytoniem. Czasami marihuanę zastępuje się haszyszem.