Budynek Q. David Baldacci
Читать онлайн книгу.chłopa z ciebie. Szefowa się boi, że się nie nadajesz?
Mężczyzna wyglądał tak, jakby był gotów trzasnąć Rogersa pięścią w twarz.
– Gdzie ty, kurwa…
– Karl!
Kobieta podeszła bliżej, a Karl cofnął się o krok.
– Karl to mój szef ochrony. Jest przy mnie.
– Potrzebuje pani ochrony?
– Nazywam się Helen Myers, panie…
– Paul. Po prostu Paul.
Spojrzała na Karla.
– On sprawdza kompetencje bramkarzy. To należy do zadań szefa ochrony.
– W porządku.
– Zwykle prześwietlamy przeszłość naszych potencjalnych pracowników.
Rogers odwrócił się do wyjścia.
– Proszę zaczekać – rzekła Myers.
Rogers ponownie zwrócił się twarzą do kobiety.
– Ma pan kłopoty?
– Miałem i już za nie zapłaciłem. Jestem wolnym człowiekiem. I bardzo potrzebuję pracy. Ale nikt nie będzie mnie prześwietlał. W każdym razie dziękuję. I po sprawie.
– Niech pan zaczeka. – Przyglądała mu się przez chwilę. – No dobrze, Paul, przekazuję pana teraz Karlowi.
Rogers patrzył wyczekująco. Karl podszedł bliżej i rozciągnął usta w grymasie, który miał być uśmiechem.
– No to pokaż, co potrafisz.
Rogers przekręcił głowę w prawo.
Sekundę później zablokował potężny cios Karla, który miał go trafić w szczękę.
Zablokował i nie puszczał.
Karl próbował się oswobodzić, ale nie potrafił wyrwać się z żelaznego uchwytu Rogersa.
– Odbiło ci? – krzyknął.
Następnie Rogers ścisnął jego pięść tak mocno, że jedna z kostek Karla wyskoczyła ze stawu.
– Niech cię szlag! – ryknął ochroniarz. – Puszczaj, kurwa!
– Proszę go puścić, Paul – poleciła Myers.
Rogers rozluźnił uścisk i się cofnął, zakładając ręce za plecy i stając na baczność.
– Sukinsyn! – rzucił Karl, rozmasowując obolałą rękę. – Jesteś szurnięty czy co?
Rogers spojrzał na Myers.
– Jakie macie stawki?
– Pięćset za noc. Od ósmej do drugiej. Poniedziałki wolne. Przychodzi do nas wielu żołnierzy, potrafią narozrabiać. I żaden z nich nie jest chuchrem. Wszyscy umieją się bić. Dlatego tyle płacimy. Nie mogę zagwarantować, że pan nie oberwie. Tak się stało z poprzednim bramkarzem. Będzie pan musiał podpisać oświadczenie.
– Jeszcze z nim nie skończyłem, pani Myers – rzekł Karl, piorunując Rogersa wzrokiem.
– Możemy siłować się na rękę, jeśli nie masz nic przeciwko zerwaniu rotatora – zaproponował Rogers.
– Zwykle boksuję się z nowymi – warknął Karl.
– Odradzałbym – odparł Rogers. – To nie będzie wyrównana walka.
– Ty fajfusie!
Chciał kopnąć Rogersa, ten jednak wykonał unik, unieruchomił uniesioną nogę napastnika i bez trudu go przewrócił. Gdy tylko ochroniarz upadł na podłogę, Rogers usiadł na nim okrakiem, wykręcił mu ramię na plecy i zaczął go dusić, aż gałki oczne Karla uciekły do góry.
– Dosyć! Dosyć! – krzyknęła Myers.
Rogers natychmiast puścił Karla i się odsunął.
– Dostałem robotę? – zapytał ze spokojem.
Myers spojrzała na półprzytomnego mężczyznę na podłodze, a następnie podniosła wzrok na Rogersa.
– Kiedy może pan zacząć?
– Dzisiaj.
– W porządku. – Po chwili dodała drżącym głosem: – Ma pan jakiś problem, o którym powinnam wiedzieć, Paul?
– Nie mam problemów. I będzie pani miała ze mnie pożytek.
– W porządku, ale byłoby nam nie na rękę, gdyby pan tu kogoś zabił.
Rogers nie zareagował. Pomógł Karlowi wstać i usiąść na krześle. Wielki facet unikał jego wzroku.
– Przepraszam, jeśli cię uszkodziłem – rzekł Rogers. – Po prostu bardzo zależało mi na tej pracy.
Ciężko dysząc, Karl zbył go machnięciem ręki.
Myers zaprowadziła Rogersa na zaplecze baru, do pomieszczenia, które wyglądało jak warsztat. Wręczyła mu komplet ubrań oraz buty.
– To strój naszych bramkarzy. Powinien pasować.
– Dziękuję.
– Ma pan smartfon?
Pokręcił głową.
– Nie mam smartfona ani pieniędzy na jego kupno.
Otworzyła szafkę, wyjęła z niej pudełko i mu je rzuciła.
– Samsung. Gotowy do użytku, z Internetem. Numer jest na wyświetlaczu. Należy do pana, póki pan u nas pracuje.
Rogers wsadził pudełko do kieszeni.
– Dziękuję.
– Na służbie będzie pan również nosić zestaw słuchawkowy i komunikacji radiowej. Lubię być w stałym kontakcie z pracownikami.
– Zachowuje się pani jak zawodowy wojskowy.
– Do zobaczenia wieczorem. Niech pan przyjdzie dwie godziny przed czasem, żebyśmy zdążyli panu wszystko pokazać i wytłumaczyć, jasne?
– Jasne.
Zerknęła nerwowo na drzwi.
– Jakim cudem załatwił pan tak Karla?
– Znam kilka trików. Uznałem, że muszę mu udowodnić, że się nadaję.
– No dobrze, rozumiem. Ale on ma nad panem przewagę piętnastu centymetrów i pięćdziesięciu kilogramów. Testował wielu kandydatów na bramkarzy, i to znacznie mocniej zbudowanych niż pan, a żaden nie dał mu rady. Zwykle to oni lądowali na deskach.
– Wyglądam na słabszego, niż jestem – odparł Rogers.
– Bez wątpienia.
Odszedł, pozostawiając ją z niepewną miną.
Wrócił do furgonetki i pojechał do motelu oferującego noclegi za dwadzieścia dziewięć dolarów. Była to urągająca przepisom przeciwpożarowym nora, ale po dziesięciu latach spędzonych w więziennej celi nauczył się nie przywiązywać wagi do miejsca, w którym sypia, pod warunkiem że może je opuścić z własnej woli.
Zapłacił gotówką za trzy doby, zaparkował białą furgonetkę tuż pod oknem swojego pokoju i wszedł do środka.
Pięćset dolarów za noc, w dzień wolne, po fajrancie o drugiej w nocy będzie miał czas na zrobienie tego, co należy. Doskonały układ pod każdym względem.
Zamknął drzwi na klucz, rzucił torbę na podłogę, powiesił w szafie służbowe ubranie, poniżej ustawił buty.
Usiadł na brzegu łóżka i patrzył na smartfon. Nigdy czegoś takiego nie używał. Weszły do powszechnego użytku już po