Testamenty. Маргарет Этвуд

Читать онлайн книгу.

Testamenty - Маргарет Этвуд


Скачать книгу
wysiadłam z samochodu; Melanie odczekała, aż dojdę do wejścia. Pomachałam jej, ona mnie też. Sama nie wiem, czemu to zrobiłam, bo zazwyczaj nie machałam. To była chyba forma przeprosin.

      Niezbyt pamiętam tamten dzień w szkole, bo niby czemu miałabym pamiętać? Przebiegał normalnie. Jak wyglądanie przez okno samochodu. Rzeczy mijają, to i tamto, tamto i to, bez szczególnego znaczenia. Człowiek nie rejestruje takich godzin; są powszednie jak mycie zębów.

      Podczas lunchu kilka moich koleżanek od pracy domowej zaśpiewało mi w stołówce Sto lat. Inne biły brawo.

      Potem przyszło popołudnie. Duchota, zegar zwolnił. Siedziałam na francuskim, gdzie miałyśmy czytać stronę z Mitsou Colette, o gwieździe musicali ukrywającej mężczyzn w szafie. Poza tym, że uczyłyśmy się francuskiego, miałyśmy się dowiedzieć, jak okropne życie wiodły kiedyś kobiety, chociaż los Mitsou wcale nie wydawał mi się taki straszny. Ukrywanie przystojniaka w szafie – chętnie bym to zrobiła. Jednak nawet gdybym znała takiego mężczyznę, gdzie mogłabym go ukryć? Z pewnością nie w szafie w mojej sypialni, gdzie Melanie natychmiast by go wytropiła, a nawet jeśli nie, musiałabym go karmić. Chwilę się nad tym zastanowiłam: jakie jedzenie mogłabym mu przynieść, tak by ukryć to przed Melanie? Ser i krakersy? Seks z kimś takim nie wchodziłby w grę: wypuszczenie go z szafy wiązałoby się ze zbyt dużym ryzykiem, a w szafie brakowało miejsca, żebym mogła się wcisnąć razem z nim. Oto jakie sny na jawie często snułam w szkole, zabijając czas.

      Na tym jednak polegał problem w moim życiu: nigdy się z nikim nie umówiłam, bo nigdy nie spotkałam nikogo, z kim chciałabym się umówić. Wyglądało na to, że nie mam najmniejszych szans. Chłopcy z Wyle byli wykluczeni, chodziłam z nimi do podstawówki, widziałam, jak dłubią w nosie, a niektórzy sikali w majtki. Z takimi obrazami w głowie trudno o romantyzm.

      Z czasem zaczął mnie ogarniać ponury nastrój typowy dla urodzin: spodziewasz się magicznej przemiany, ale ta nie przychodzi. Żeby nie zasnąć, wyrywałam sobie włosy z głowy, tuż za prawym uchem, tylko po dwa lub trzy naraz. Wiedziałam, że jeśli będę wyrywać zbyt często z tego samego miejsca, pojawi się tam łysina, ale nabrałam tego nawyku zaledwie kilka tygodni wcześniej.

      Lekcje wreszcie się skończyły i mogłam wracać do domu. Ruszyłam przez wypolerowany korytarz do drzwi frontowych i wyszłam. Siąpił kapuśniaczek, a ja nie miałam płaszcza przeciwdeszczowego. Zlustrowałam wzrokiem ulicę: nigdzie nie było auta Melanie.

      Nagle wyrosła obok mnie Ada w swojej czarnej skórzanej kurtce.

      – Chodź. Wsiadamy do samochodu – powiedziała.

      – Co? Dlaczego?

      – Chodzi o Neila i Melanie.

      Spojrzałam jej w oczy i zrozumiałam, że wydarzyło się coś strasznego. Gdybym była starsza, zapytałabym od razu, ale nie zrobiłam tego, bo chciałam odwlec ów moment, kiedy się dowiem. W książkach spotykałam się z określeniem „nienazwana groza”. Wcześniej były to jedynie słowa, ale teraz właśnie to poczułam.

      Kiedy wsiadłyśmy i Ada ruszyła, zapytałam:

      – Czy ktoś miał atak serca? – Nic innego nie przychodziło mi do głowy.

      – Nie – odparła Ada. – Posłuchaj uważnie i nie panikuj. Nie możesz wrócić do domu.

      Ucisk w brzuchu się nasilił.

      – Co takiego? Był pożar?

      – Doszło do wybuchu. W samochodzie. Przed Psem na Ciuchy.

      – Cholera. Czy sklep jest zniszczony? – Najpierw włamanie, teraz to.

      – Bomba wybuchła w samochodzie Melanie. Ona i Neil byli w środku.

      Kilka minut siedziałam w milczeniu. To nie miało sensu. Jaki szaleniec mógłby chcieć zabić Neila i Melanie? Byli tacy zwyczajni.

      – Czyli oni nie żyją? – odezwałam się w końcu.

      Drżałam. Próbowałam wyobrazić sobie wybuch, ale przed oczami miałam pustkę. Pusty kwadrat.

      V

      Furgonetka

      .

      Holograf z Ardua Hall

      12

      Kim jesteś, mój czytelniku? I kiedy jesteś? Może jutro, może za pięćdziesiąt lat, może nigdy.

      Niewykluczone, że jesteś jedną z Ciotek z Ardua Hall, która przypadkiem natrafiła na te zapiski. Czy po chwili zgrozy z powodu mego występku spalisz te kartki, by zachować mój pobożny wizerunek? Czy też ulegniesz powszechnej żądzy władzy i popędzisz do Oczu, żeby na mnie donieść?

      A może okażesz się szpiegiem z zagranicy myszkującym w archiwach Ardua Hall po upadku reżimu? W takim wypadku dokumenty, które gromadziłam od lat, ujrzą światło dzienne nie tylko na moim procesie – w razie gdyby los okazał się złośliwy i gdybym go dożyła – ale także na procesach innych ludzi. Zadbałam o to, by dowiedzieć się, gdzie leżą pochowane ciała.

      Teraz zastanawiasz się może, jakim cudem uniknęłam czystek przeprowadzanych przez wysoko postawione osoby, jeśli nie we wcześniejszych dniach Gileadu, to później, gdy reżim okrzepł i każdy był każdemu wilkiem. Kilku dawnych notabli zawisło na Murze, ponieważ ludzie z najwyższych kręgów władzy zadbali o to, by nie zagrażali im ambitni rywale. Przypuszczasz może, że jako kobieta byłam szczególnie narażona na takie działania, ale się mylisz. Właśnie dlatego, że jestem kobietą, nie figurowałam na liście potencjalnych uzurpatorów, bo żadna kobieta nigdy nie mogła zasiadać w Radzie Komendantów, toteż przynajmniej od tej strony, o ironio, nic mi nie groziło.

      Istnieją jeszcze trzy powody mojej politycznej długowieczności. Po pierwsze, reżim mnie potrzebuje. Kobiecą stroną całego przedsięwzięcia rządzę żelazną ręką w wełnianej mitence i skórzanej rękawicy. Niczym eunuch w haremie pilnuję ładu i porządku. Po drugie, zbyt dużo wiem o przywódcach – znam zbyt wiele brudów – a oni nie mają pojęcia, co mogłam zrobić z dokumentami. Jeśli mnie zgarną, czy te brudy wyjdą na jaw? Jeśli podejrzewają, że podjęłam środki ostrożności, wcale się nie mylą. Po trzecie, jestem dyskretna. Każdy z przywódców zawsze czuł, że jego tajemnice są u mnie bezpieczne, ale – jak dałam do zrozumienia – tylko dopóty, dopóki ja sama jestem bezpieczna. Od dawna wierzę w mechanizmy kontrolne systemu władzy.

      Mimo tych środków ostrożności nie dam się uśpić. Gilead to śliskie miejsce, wypadków nie brakuje. Rozumie się, że ktoś już napisał mowę na mój pogrzeb. Dreszcz mnie przeszywa: kto chodzi po moim grobie?

      Czasu – zwracam się z prośbą do powietrza – jeszcze trochę czasu. Tylko tego mi trzeba.

      Wczoraj otrzymałam nieoczekiwane zaproszenie na spotkanie z Komendantem Juddem. Nie po raz pierwszy. Niektóre z dawniejszych spotkań miały przykry przebieg; inne, ostatnio, przynosiły obopólną korzyść.

      Idąc po skąpej trawie, porastającej obszar między Ardua Hall a siedzibą Oczu, i wspinając się – ze sporym wysiłkiem – po okazałych białych schodach na zboczu, wiodących do głównego wejścia ukrytego pod filarami, zastanawiałam się, jak tym razem przebiegnie spotkanie. Muszę przyznać, że serce biło mi szybciej niż zwykle nie tylko z powodu schodów: nie każdy, kto przekraczał ten próg, stamtąd wychodził.

      Oczy urzędują w dawnej wielkiej bibliotece. Obecnie nie ma tam innych książek poza ich własnymi, bo pierwotne zbiory spalono, a cenniejsze pozycje zwędzili Komendanci do swoich prywatnych zbiorów. Jako osoba biegła w Piśmie mogłabym zacytować, co grozi za przywłaszczanie sobie łupów zabronionych przez Pana, ale odwaga winna iść w parze z rozwagą, więc trzymam buzię na kłódkę.

      Z przyjemnością donoszę, że nikt nie starł malowideł zdobiących ściany po obu stronach schodów wewnątrz budynku: ponieważ przedstawiają poległych żołnierzy, aniołów


Скачать книгу